Mój czas minął, pora odpocząć

Karol Bielecki kończy grę w reprezentacji Polski. Opowiada o przyjaźni, mocnym charakterze i przyszłości kadry

Publikacja: 12.04.2012 01:21

Mój czas minął, pora odpocząć

Foto: ROL

Rz: Opadły już emocje, wie pan, dlaczego nie jedziecie na igrzyska?

Karol Bielecki:

Zabrakło iskry, która była wcześniej. Nie jestem już takim zawodnikiem jak pięć lat temu. Pewnych rzeczy nie dało się przeskoczyć, oszukać własnego organizmu. Po stracie oka, po tym wszystkim, co przeszedłem, zmieniła się moja rola w zespole. Zrobiłem tyle, ile mogłem, chciałem jak najlepiej. Żałuję, że moja gra w reprezentacji kończy się w tak smutnym momencie.

Rezygnuje pan z kadry?

Po meczu z Hiszpanią poszedłem do trenerów Bogdana Wenty i Daniela Waszkiewicza. Powiedziałem im, że to było moje ostatnie spotkanie w kadrze. Ta drużyna dała mi dużo pozytywnych emocji, ale kosztowała też dużo zdrowia. Czuję, że nie mogę jej więcej pomóc. Przecież na turnieju w Alicante grałem może kilkanaście minut. Jestem dumny, że po wypadku udało mi się wrócić do reprezentacji, ale żałuję, że już nie do dyspozycji sprzed paru lat. Kiedyś odgrywałem dużo ważniejszą rolę. Skupię się na klubie, mam przed sobą parę lat gry w Vive Kielce.

Grzegorz Tkaczyk i Marcin Lijewski rezygnowali z kadry, ale do niej wracali. Pana decyzja jest nieodwołalna?

Po stracie oka zakończyłem karierę, a później jednak podjąłem wyzwanie. Cały czas mam poczucie, że mogę grać na wysokim poziomie, raz lepiej, raz gorzej – tak jak przed wypadkiem. Ale reprezentacja to dodatkowe obciążenie, to wszystko odbija się na życiu prywatnym. Jeśli mogę tej drużynie dać tylko kilka minut, to może lepiej poświęcić czas na rodzinę i regenerację.

Brak kwalifikacji olimpijskich kończy waszą epokę w polskiej piłce ręcznej?

Wszystko przemija, my też. Kiedyś mieliśmy po dwadzieścia kilka lat, graliśmy w Bundeslidze, a później i tak przyjeżdżaliśmy na zgrupowania kadry wypoczęci. To były lata maksymalnego wykorzystania naszych organizmów i teraz nie da się o tym zapomnieć. Czas przystopować. Daliśmy ludziom dużo radości, ale pojawiają się nowi zawodnicy, młodsi. Mój czas minął.

Reprezentacja Polski jako grupa przyjaciół to już tylko mit?

Byliśmy i będziemy przyjaciółmi. Wczoraj przegadałem cały wieczór z Marcinem Lijewskim, mimo że spędziliśmy wcześniej razem dwa tygodnie. Te więzy są niezniszczalne, będą trwać, łączy nas 12 lat wspólnych przygód i emocji i nic nam tego nie odbierze. Razem wygrywaliśmy i razem przegrywamy.

Czy Wenta też powinien odejść?

To pytanie nie do mnie. Pracowałem z Bogdanem wiele lat i dużo mu zawdzięczam. Nasza współpraca wyglądała świetnie, ale po moim wypadku dużo się zmieniło, bo już nie byłem takim samym zawodnikiem. Wenta to dobry trener, pociągnął w górę całą dyscyplinę. Spada teraz na niego olbrzymia krytyka, bo zawiedliśmy na trzecim ważnym turnieju z rzędu. Ciężko byłoby jednak znaleźć kogoś na jego miejsce, to dobry facet, niech dobierze nowych ludzi i ciągnie to dalej.

Nie mieliście do niego pretensji, że świeci w mediach po zwycięstwach i chowa się po porażkach?

Trener odpowiada za wynik, bo buduje reprezentację. Ale o medialność nie można się czepiać. Sami staliśmy się rozpoznawalni i też występujemy w mediach głównie po zwycięstwach.

Kadra się nie rozwijała, ciągle graliście tak samo?

Nasza gra polegała głównie na mocnej drugiej linii. Być może powinniśmy coś zmieniać, ale z drugiej strony – w tym byliśmy naprawdę dobrzy. Niech młodzież goni świat, niech wchodzi do kadry i od razu pokazuje, jak się gra. Jeśli będziemy szkolić tak jak w Niemczech czy Danii, Bogdan będzie dostawał gotowy, ukształtowany materiał.

W 2010 roku powiedział pan o reprezentacji Polski: „Jesteśmy dziełem przypadku, po nas nie będzie nic".

Parę lat naszych sukcesów dało sporo piłce ręcznej. Związek Piłki Ręcznej w Polsce zaczął lepiej funkcjonować, pojawił się sponsor, są nowe talenty. Być może zdolnych piłkarzy nie będzie tylu, co w naszym pokoleniu, ale to już rola zawodników, którzy odnieśli sukces, żeby po zakończeniu kariery uczyć i pokazywać drogę. Ta kadra nie kończy się tak od razu, zostają przecież Krzysztof Lijewski, Bartek Jaszka, Michał Jurecki, pojawił się też Kamil Syprzak. Trochę czasu musi minąć, żeby znowu przyszły sukcesy, ale miejmy nadzieję, że nie będziemy czekać bardzo długo.

Nie będzie panu brakowało reprezentacji?

Jako mały chłopak marzyłem, by zagrać dla Polski, po wypadku marzyłem, żeby wrócić do kadry. Nie czuję już tego, co powinienem, przyjeżdżając na zgrupowania, zachowywałbym się nie fair. Muszę się oszczędzać, oko wymaga więcej snu, bo robi się przekrwione. Bogdan mnie zrozumiał, uszanował to, że mówię „pas".

—rozmawiał Michał Kołodziejczyk

Rz: Opadły już emocje, wie pan, dlaczego nie jedziecie na igrzyska?

Karol Bielecki:

Pozostało jeszcze 98% artykułu
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie
Sport
Czy Andrzej Duda podpisze nowelizację ustawy o sporcie? Jest apel do prezydenta
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Sport
Dlaczego Kirsty Coventry wygrała wybory i będzie pierwszą kobietą na czele MKOl?