Ecclestone i jego kontrowersyjne pomysły

Nazywany „carem Formuły 1" 81-letni miliarder od strony komercyjnej podporządkował sobie wyścigowe mistrzostwa świata, czyniąc z jednej z najpopularniejszych dyscyplin sportowych naszego globu niemalże prywatny folwark

Publikacja: 05.05.2012 01:01

Ecclestone i jego kontrowersyjne pomysły

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Zmieniają się przepisy, kierowcy, nawet władze odpowiedzialne za kształt przepisów – ale za finansowe sznurki, bez których Formuła 1 nie byłaby tak atrakcyjnym kąskiem dla światowych korporacji, wkładających w ten sport grube miliony, od dziesięcioleci odpowiada ten sam człowiek. Trudno polemizować ze stwierdzeniem, że Bernie Ecclestone jest geniuszem biznesu, wszak czwarte miejsce na liście najbogatszych Brytyjczyków wg magazynu Forbes (majątek szacowany na 4,2 miliarda dolarów) nie jest dziełem przypadku. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że w jego głowie szare komórki odpowiedzialne za skuteczne pomnażanie bogactwa sąsiadują z obszarami, w których wykluwają się szalone, często kontrowersyjne idee.

Jeden z takich pomysłów pojawił się nieco ponad rok temu, przed rozpoczęciem sezonu 2011. Ecclestone stwierdził, że świetnym sposobem na zwiększenie atrakcyjności wyścigów Formuły 1 byłoby sztuczne nawadnianie nawierzchni toru, w losowo wybieranych momentach.

– Wyprzedzanie na suchym torze jest prawie niemożliwe – argumentował siwowłosy Anglik. – Kiedy jest mokro, sytuacja wygląda inaczej. Najbardziej ekscytujące wyścigi zawsze odbywały się w deszczu, trzeba zatem pomyśleć o stworzeniu opadów... Są tory, które można sztucznie nawadniać, zatem czemu nie spowodować „deszczu" w środku wyścigu? Na 20 minut, albo w czasie ostatnich dziesięciu okrążeń? Może z ostrzeżeniem dwie minuty wcześniej?

Dla człowieka, którego dochody są wprost proporcjonalne do publicznego zainteresowania Formułą 1 – wszak to on najbardziej korzysta na horrendalnie wysokich cenach transmisji telewizyjnych czy opłatach za reklamy wokół torów – jest to całkowicie zrozumiałe stanowisko. Na szczęście trzeźwo myślący główni aktorzy widowiska, czyli zawodnicy, jednogłośnie wyśmiali ten szalony pomysł. Nie ma co się im dziwić: wyścigi to nie ruletka i wprowadzenie tak losowego czynnika całkowicie wypaczyłoby sens rywalizacji najlepszych kierowców i konstruktorów świata.

Kilka miesięcy temu Ecclestone wysunął z kolei propozycję odgórnego ograniczenia rocznych wydatków każdego zespołu. Obecnie najbogatsze ekipy wydają po kilkaset milionów euro rocznie, a słabeusze ze względu na mniejszą liczbę sponsorów muszą sobie radzić przy kilkukrotnie mniejszych budżetach. Jednocześnie miliarder zaproponował, aby słabe zespoły mogły korzystać z samochodów kupowanych od czołowych ekip, co z jednej strony dałoby im do rąk lepsze narzędzia do walki, a z drugiej pozwoliło ograniczyć wydatki na samodzielną budowę wyścigówek. Oba pomysły są sprzeczne z ideą wyścigów Formuły 1: absolutnego technologicznego szczytu motoryzacyjnego, w którym każdy konstruktor musi wykazać się inżynieryjnym kunsztem i nie może korzystać z cudzej własności intelektualnej.

Oba ostatnie pomysły pojawiły się w zbliżonym czasie, czyli tuż przed rozpoczęciem corocznej rywalizacji. Trudno zatem oprzeć się wrażeniu, że Ecclestone rzucał je tylko w jednym celu, i wcale nie była nim chęć podniesienia atrakcyjności wyścigów czy wyrównanie szans w stawce. Raczej chodziło o wykreowanie większego zainteresowania wśród kibiców i przedstawicieli mediów, także tych, którzy na co dzień niekoniecznie interesują się Formułą 1.

Kilka innych dziwnych pomysłów Ecclestone'a było opartych na chęci przeszczepienia pewnych koncepcji z innych dyscyplin sportu. Parę lat temu głośno było o pomyśle wprowadzenia medali, na wzór igrzysk olimpijskich. Zamiast tradycyjnej punktacji, pierwsza trójka na mecie zdobywałaby złoto, srebro i brąz, a o ostatecznej kolejności w mistrzostwach miałaby decydować liczba i jakość zdobytych krążków. Była to jedna z tych koncepcji, które podobały się tylko jej autorowi – podobnie zresztą jak najnowszy wytwór szarych komórek Ecclestone'a, czyli pomysł przyznawania większej liczby punktów w niektórych wyścigach – na wzór tenisowego Wielkiego Szlema. Kierowcom nie spodobał się też pomysł przeszczepienia z piłkarskich boisk systemu żółtych i czerwonych kartek, nie mówiąc już o koncepcji „skrótów na torze", które miałyby ułatwiać wyprzedzanie atakującym zawodnikom, dzięki ścinaniu zakrętów.

Ecclestone jest nie tylko kopalnią propozycji dziwnych zmian w przepisach, ale też niezastąpionym źródłem kontrowersyjnych wypowiedzi. Jedną z recept na sukces siwowłosego miliardera zdaje się być amerykańska maksyma mówiąca o tym, że nie ma czegoś takiego, jak „zła prasa". Ważne, żeby było o tobie głośno – nieważne, z jakiego powodu.

W takich kategoriach można chyba rozpatrywać słynne stwierdzenia Ecclestone'a na temat Adolfa Hitlera czy Saddama Husajna, którzy jego zdaniem świetnie się sprawdzali na swoich stanowiskach i doskonale dbali o porządek. To, że przy okazji doprowadzili do wymordowania milionów ludzi, było efektem starań niewłaściwych doradców...

Mniejszą burzę wywołały komentarze na temat ścigającej się w amerykańskich seriach Daniki Patrick, o której Ecclestone powiedział, że „kobiety, tak jak inne urządzenia gospodarstwa domowego, powinny ubierać się na biało". Jeśli natomiast chodzi o obecność przedstawicielek płci pięknej w Formule 1, Anglik najchętniej widziałby tu „ciemnoskórą Żydówkę, która na dodatek od czasu do czasu wygrywałaby wyścigi". W sumie to nic nowego – kilkadziesiąt lat temu Ecclestone chciał, żeby w czołówce F1 jeździli Niemiec, Murzyn i kobieta. Dwa pierwsze marzenia zostały już spełnione, pozostało jeszcze to ostatnie.

Co jeszcze poza kontrowersyjnymi, obraźliwymi dla wielu środowisk wypowiedziami Ecclestone potrafi zrobić dla zyskania popularności (czytaj: pieniędzy)? Gdy w listopadzie 2010 roku na londyńskiej ulicy padł ofiarą napadu rabunkowego, niedługo potem producent luksusowych zegarków Hublot rozpoczął kampanię reklamową ze zdjęciem posiniaczonej twarzy Ecclestone'a i napisem: „Zobacz, do czego zdolni są ludzie, aby zdobyć Hublota". Dla ludzi nie interesujących się Formułą 1 było to po prostu zdjęcie ciężko pobitego staruszka. Wartość kampanii oczywiście nie jest znana, ale jej motto można zmienić na: „Zobacz, do czego zdolny jest Ecclestone, aby zdobyć jeszcze więcej pieniędzy".

Sport
Wielki sport w 2025 roku. Co dalej z WADA i systemem antydopingowym?
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Sport
Najważniejsze sportowe imprezy 2025 roku. Bez igrzysk też będzie ciekawie
Sport
Wielki sport w 2025 roku. Kogo jeszcze kupi Arabia Saudyjska?
Sport
Sportowcy kontra Andrzej Duda. Prezydent wywołał burzę i podzielił środowisko
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay