Szybciej, więcej, taniej

Sportowcy wiedzą jak unikać płacenia podatków, ale nie zawsze wybierają uczciwe sposoby

Publikacja: 19.05.2012 18:26

Frederic Thiriez, prezes Ligue 1 (w środku)

Frederic Thiriez, prezes Ligue 1 (w środku)

Foto: AFP

Piłkarski klub AS Monaco przeżywa jedne z najtrudniejszych chwil w historii. Rok temu spadł do drugiej ligi francuskiej i wyglądało na to, że tam zostanie. Ale być może nadchodzi ratunek. Ten ratunek nazywa się Francois Hollande.

Nowy prezydent Francji zapewne nawet nie wie, jaką przysługę może oddać klubowi z księstwa, ale jeśli naprawdę wprowadzi 75 proc. podatek dla najbogatszych – tych, którzy zarabiają ponad milion euro rocznie – to wielu piłkarzy zacznie rozglądać się za nowym miejscem pracy i spojrzy na Monaco. Tę szansę mają wszyscy poza Francuzami. Tym nie pomoże już nic, bo na mocy umowy, zawartej jeszcze za czasów prezydenta Charlesa de Gaulle'a rodowici Francuzi, nawet gdyby kupili dom w Monte Carlo, podatki płaciliby u siebie.

Dla dobrego zawodnika na zachodzie Europy milion euro to granica, poniżej której przestaje słuchać propozycji menagera, a w lidze francuskiej, chociaż nie najbogatszej, takich krezusów znajdzie się ponad stu i wielu z nich to obcokrajowcy. - To będzie śmierć rozgrywek – powiedział Frederic Thiriez, prezes Ligue 1. - Jeśli będzie trzeba to zapłacę, ale to czyste szaleństwo – powiedział Javier Pastore na wieść o planach Hollande'a. Nie ma się mu co dziwić, dla Argentyńczyka oznaczałoby to wzrost obciążeń o 30 proc., a jest prawdopodobnie najlepiej opłacanym piłkarzem Ligue 1 z zarobkami około 350 tys. euro miesięcznie.

Narzekają też kluby, które co roku odprowadzają do budżetu 600 mln euro, przez co - jak twierdzą - nie mogą rywalizować skutecznie z drużynami z Anglii czy Hiszpanii. Teraz może być jeszcze gorzej, bo ci piłkarze, którzy już grają we Francji wyjadą, a inni będą omijać ten kraj z daleka. Kto nie będzie chciał opuszczać Francji, może obrać kierunek Monaco, uważane za raj podatkowy (dla osób tam mieszkających nie ma podatku dochodowego). To już jest miejsce ulubione przez wielu sportowców, którzy zarabiają za dużo, by płacić wysokie podatki. Na razie w Monaco dominują tenisiści i kierowcy Formuły 1, ale dla piłkarzy też znajdzie się miejsce. Rezydentem w Monte Carlo jest np. Karolina Woźniacka, niedawna liderka światowego rankingu WTA (duńskie podatki są jednymi z najwyższych na świecie). Mieszka tam nawet Novak Djoković – skarb narodowy Serbów, który tak podkreśla swoje przywiązanie do ojczyzny. Lider światowego rankingu tenisistów podważa przekonanie, że nowoczesny patriotyzm polega głównie na płaceniu podatków. Świat Formuły 1 reprezentują choćby Brytyjczycy Jenson Button i David Coulthard, a od niedawna także Lewis Hamilton, któremu znudziła się Szwajcaria. Jest też wątek polski - mieszkanie w Monaco ma Robert Kubica.

Diego Maradona, grając we Włoszech (1984-1991) nie sprostał podatkowemu wyzwaniu i oszukiwał przez siedem lat. Z odsetkami za 20 lat, kwota zaległości sięgnęła 38 milionów euro. Maradona pojawia się we Włoszech rzadko, a kiedy już jest, dopada go urząd skarbowy i zabiera dosłownie wszystko. Raz jest to drogi zegarek, innym razem diamentowy kolczyk. Maradonie te podchody już się znudziły i ostatnio zgłosił chęć dogadania się z włoskim urzędem podatkowym. Twierdzi, że nigdy nie był przestępcą i zobowiązania zawsze płacił na czas, ale trudno to będzie udowodnić.

Chorwacki piłkarz Davor Suker, podpadł z kolei w Hiszpanii, gdzie grał przez kilka lat w Realu Madryt. Jego zobowiązania z 1998 roku sięgają 260 tys. euro, bo w końcu wydało się, że nie odprowadzał pieniędzy otrzymywanych od agencji Garondial Holdings z tytułu zarządzania prawami do jego wizerunku. Firma zarejestrowana była w Antylach Holenderskich, a Suker, według własnej interpretacji przepisów, nie zakwalifikował tych pieniędzy jako dochodu i pominął w zeznaniach. Niedawno przegrał sprawę przed hiszpańskim Sądem Najwyższym. Król strzelców mistrzostw świata z 1998 roku wpadł, bo wolał ukrywać pieniądze zamiast poszukać legalnych sposobów ominięcia przepisów.

Wynagrodzenie piłkarza to w znacznej części, oprócz samego kontraktu i premii za mecze, także pieniądze z tytułu użyczenia praw do wizerunku. Dlatego David Beckham i Cristiano Ronaldo, których twarze są jednymi z najbardziej wartościowych w futbolu, założyli własne agencje do zarządzania wizerunkiem. Klub płaci firmie, a oni mają w niej udziały. Zamiast zatrudniać pośredników zgarniają wszystko do własnej kieszeni, a firma i tak może być zarejestrowana na Bermudach, więc podatki jej nie zrujnują.

Sport
Wielki sport w 2025 roku. Co dalej z WADA i systemem antydopingowym?
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Sport
Najważniejsze sportowe imprezy 2025 roku. Bez igrzysk też będzie ciekawie
Sport
Wielki sport w 2025 roku. Kogo jeszcze kupi Arabia Saudyjska?
Sport
Sportowcy kontra Andrzej Duda. Prezydent wywołał burzę i podzielił środowisko
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay