Niczego nie zepsuć

Niemcy pokazali nam, jak piłkarskie półprodukty zamienić w towary ze znakiem wysokiej jakości. Trójka z Borussii Dortmund może poprowadzić Polskę do zwycięstw na Euro

Publikacja: 09.06.2012 01:01

Robert Lewandowski

Robert Lewandowski

Foto: AFP

Tekst z tygodnika Uważam Rze

- A jak oceni pan grę Łukasza Piszczka w meczu z Bayernem? – polski dziennikarz zapytał Juergena Kloppa, trenera Borussii Dortmund.

– Nie ma za co – odpowiedział Klopp. – Słucham? – Nie ma za co. Przygotowałem wam do reprezentacji jednego z najlepszych prawych obrońców na świecie.

Reprezentacja Polski od Kloppa dostała prawdziwy skarb, żaden z selekcjonerów przed Franciszkiem Smudą nie miał tyle szczęścia i na najważniejszy turniej w swoim życiu nie otrzymał do dyspozycji trzech gwiazd europejskiej piłki – do tego wszystkich z jednego klubu. Jeśli naszej drużynie rzeczywiście udałoby się wyjść z grupy na Euro, to spory procent nagrody od PZPN powinien zostać przelany na konto Borussii.

Drużyna Kloppa rok temu po dziewięciu latach przerwy wywalczyła mistrzostwo Niemiec dla Dort- mundu, kilka tygodni temu obroniła tytuł, przy jeszcze większym udziale Polaków. Trener Borussii pokazał, jak ważne w futbolu są cierpliwość i zaufanie. W Roberta Lewandowskiego wierzył, gdy śmiały się z niego całe Niemcy. Kiedy siedzący na ławce Jakub Błaszczykowski krzyczał w mediach, że chce zmienić klub, trener chwalił go, mówiąc, że lubi ambitnych zawodników. Łukasz Piszczek właśnie w Borussii miał największe wsparcie, gdy w Polsce próbowano zrobić z niego głównego winowajcę korupcji w piłce nożnej.

Smuda pytany, co zrobić, żeby formę naszego tercetu utrzymać do Euro, po dłuższej chwili zastanowienia odpowiada skromnie:

– Niczego nie zepsuć.

Zaufanie mimo wszystko

Według Kloppa Piszczek jest teraz lepszy niż Dani Alves – jeden z filarów obrony FC Barcelony. Piszczek już grał na Euro – cztery lata temu wezwany jako rezerwowy napastnik przyleciał do Austrii w butach z piachem prosto z wyspy Rodos. Nie pokazał niczego godnego uwagi, ale o tym, by odgrywać poważną rolę w kadrze, wtedy nawet nie marzył.

Był przeciętny jak jego kariera – niby trafił do Herthy Berlin jako 19--latek, ale potem Niemcy na trzy sezony wypożyczyli go do Zagłębia Lubin. To wtedy zorganizował zrzutkę na ustawienie wyniku meczu z Cracovią, który dawał jego drużynie awans do europejskich pucharów.

Hertha nie miała pomysłu ani na siebie, ani na Piszczka. Sprawdzano go na różnych pozycjach, dużo czasu stracił na leczenie kontuzji biodra. Był rok 2010, kiedy przechodził do Borussii Dortmund bez żadnej kwoty odstępnego. O tym transferze mało pisało się nawet w Polsce. W Piszczku nikt nie widział niczego, co pozwalałoby wierzyć, że skoro nie powiodło mu się w Berlinie, uda się w Dortmundzie.

– Piszczek przeszedł gruntowne szkolenie. Na pewno kiedyś był dobrym atakującym, takim z głębi pola, bazującym na szybkości. Ma jednak niezwykły talent do taktyki, bardzo szybko zrozumiał swoje zadania w defensywie. To nasz królewski transfer, bo przecież przyszedł do nas za darmo – mówił Klopp w reportażu Polsatu Sport.

Piszczek w poprzednim sezonie wybrany został na najlepszego prawego obrońcę Bundesligi, w tym – był jeszcze lepszy. Do świetnej gry w obronie i efektownych rajdów dających asysty dołączył wreszcie gole. Przez dwa lata 14 razy podawał tak, że kolegom pozostało tylko wepchnąć piłkę do siatki, cztery razy sam pokonywał bramkarzy.

Ten sezon był jednak dla niego trudny, bo zaczął się od sytuacji na krawędzi. Piszczek przyznał się do korupcji, przyrzekał, że w jego przypadku chodziło tylko o jeden mecz i że kupował spotkanie, bo był młody i za bardzo nie mógł wychylić się w drużynie. Sąd skazał go na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata i  100 tys. zł grzywny, PZPN dorzucił swoją sankcję – półroczną dyskwalifikację. Smuda wściekł się na działaczy, którzy rozbijali mu przygotowania do Euro, ale piłkarz przyjął karę z pokorą i powiedział, że skupi się teraz na klubie.

W Dortmundzie zawrzało, nikt nie mówił o tym głośno, ale kierownictwo klubu wściekło się na piłkarza, że wypowiada się bez konsultacji z prawnikiem. PZPN myślał, że zdyskwalifikował zawodnika na czas rozgrywek organizowanych przez siebie. Tymczasem sprawy za doping i korupcję są ponadnarodowe. Bundesliga musiałaby respektować postanowienia polskich władz piłkarskich. Doszło do spotkania w Legnicy przy okazji zgrupowania przed meczem z Gruzją, na którym sam Grzegorz Lato miał namawiać Piszczka do złożenia odwołania od postanowienia i gwarantował, że organ wyższej instancji przy ogłaszaniu wyroku będzie bardziej ludzki. Był. Karę zawieszono. Piszczek podobno płakał, gdy dziennikarze pytali go o tę sprawę, dopiero później okazało się, że w procederze korupcji w Zagłębiu nie był ofiarą, ale sam namawiał kolegów do zrzutki. Klopp i Borussia cały czas stały za nim: „Wstyd, że takie zwyczaje obowiązywały wtedy w polskiej lidze. Mamy do Łukasza pełne zaufanie" – powtarzano w Niemczech. Nawet w samym środku zawieruchy Piszczek nie stracił miejsca w klubie.

Zaczęło się od drwin

Klopp uparcie stawiał także na Roberta Lewandowskiego, nawet gdy ten w pierwszym sezonie gry w drużynie stał się bohaterem kabaretów i obiektem drwin po kolejnych zmarnowanych sytuacjach pod bramką przeciwnika.

Klopp prosił kibiców i media, by pozwolili mu poczuć się częścią drużyny. Niby wszyscy to rozumieli, kiedy jednak Polak po niezłym początku nie trafił do bramki w dziewięciu kolejnych spotkaniach, zaczęły się żarty. – Jestem obcokrajowcem, więc łatwo znalazłem się pod obstrzałem dziennikarzy – wspomina Lewandowski.

Jego pudła nie były zwyczajne, zdarzało się, że po świetnej akcji nie trafiał do pustej bramki. Widać było, że ma kłopoty z koncentracją. Bulwarówki wysyłały go do okulisty, w telewizji pojawiały się parodie, na których aktor udający Lewandowskiego po przebudzeniu nie trafia w budzik ani we włącznik światła. Ma też problem z wcelowaniem do toalety.

Klopp nie musiał zmieniać swojego nastawienia, bo akurat on zawsze chwalił Polaka. Jego pierwszy sezon – zakończony na 33 meczach, ośmiu golach i mistrzostwie Niemiec – podsumował jako bardzo szybkie przystosowanie się do warunków Bundesligi. Kiedy tuż przed obecnym sezonem udział w Copa America zakończył kontuzją Barrios, Klopp nie panikował. „Mamy napastnika" – powtarzał, i się nie mylił.

Lewandowski jest teraz gwiazdą Bundesligi, w której zdobył 20 bramek, zostając jej trzecim najlepszym strzelcem. W decydującym o mistrzostwie meczu z Bayernem Monachium strzelił jedynego gola piętą, co musi świadczyć o tym, że nie ma już problemów z zaufaniem do własnych umiejętności. Jest młody, zdolny, pracowity, niesamowicie spokojny i jak mawiał Leo Beenhakker, u którego zadebiutował w reprezentacji – ma zimną głowę. O piłce myśli jak o swoim życiowym celu. Zaprogramował się na zrobienie wielkiej kariery i do tego dąży. Ciągle nie przedłużył kontraktu z Borussią. Kosztował 4,5 mln euro, teraz wyceniany jest na cztery razy więcej, więc może dyktować warunki przy negocjacji nowych kontraktów.

Został też gwiazdą mediów. W ciągu dwóch lat przeszedł drogę od pośmiewiska do bohatera piłkarskiego programu ZDF. Przywieziono go do studia helikopterem, przez większą część rozmowy wypowiadał się po niemiecku.

Ciernista droga

Borussia ukształtowała też kapitana polskiej reprezentacji – Jakuba Błaszczykowskiego. Chłopak po przejściach – świadek tego, jak ojciec zabił matkę – miał problemy z zaufaniem do ludzi i pewnością siebie. Do Dortmundu trafił za 3 mln euro w 2007 r. W Borussii widzieli, że mógłby dać z siebie więcej, gdyby nie bał się własnych umiejętności. Trener Thomas Doll brał go razem z innymi piłkarzami na kilkumetrowe wzniesienie i kazał skakać z zamkniętymi oczami. Na dole stali koledzy, którzy mieli go złapać.

Mówią o nim, że jest dumny, przywiązany do rodziny, domu i kraju, w którym się wychował. – Doll przydzielił mnie do pokoju z Maldenem Petriciem, a ten od razu powiedział, że w takim razie musi schować portfel. Natychmiast poprosiłem o zmianę pokoju – wspominał Błaszczykowski w rozmowie z „Przeglądem Sportowym".

Kariera w Niemczech była harmonijna, ale nie błyskawiczna. Błaszczykowski miał miejsce w pierwszym składzie, w 2008 r. został nawet wybrany na najlepszego piłkarza klubu. Sukcesy przyszły razem z pojawieniem się nowego trenera. W poprzednim sezonie Borussia została mistrzem, ale reprezentant Niemiec Mario Goetze uchodzący za jeden z największych talentów ligi jesienią posadził Błaszczykowskiego na ławce rezerwowych. Gdy Polak poprosił o zgodę na transfer, Klopp odmówił.

Kuba cały czas przyjeżdżał na zgrupowania reprezentacji i należał do najlepszych. Fizjolodzy mówili, że to fenomen – utrzymywać się w takiej formie, nie grając regularnie w meczach. Kiedy Goetze zaczął leczyć kontuzję, rozpędzony swoim zapałem Błaszczykowski wrócił do składu Borussii, a często także do jedenastki kolejki – najlepszych piłkarzy weekendu wybieranych przez dziennikarzy. Klopp pytany o polskich bohaterów mówi oczywiście o Piszczku i Lewandowskim, ale to o Błaszczykowskim wypowiada się jako o tym, kogo droga do sukcesu kosztowała najwięcej. Nie miał też żadnych wątpliwości co do talentu Kuby. Nawet gdy Goetze mógł już częściej grać, Polak nadal występował od pierwszej minuty. A to, że o swoje musiał walczyć, zmusiło go do tego, żeby był jeszcze lepszym piłkarzem.

Musieli Niemcy

– Możecie być dumni z polskich piłkarzy – mówił po obronieniu mistrzostwa Klopp. Smuda jest dumny, ale wie, że taka trójka w zespole uniemożliwia mu możliwość ewentualnego tłumaczenia się ze słabego występu na Euro. Nigdy w historii nie mieliśmy trzech zawodników, którzy w tak silnym klubie i w tak silnych rozgrywkach graliby pierwsze skrzypce. Pierwszy raz od bardzo dawna zachwycaliśmy się, jak nasi piłkarze uczą najlepszych, jak grać, a nie pojedynczym występem zazwyczaj rezerwowego zawodnika, który wszedł na boisko, gdy inni byli kontuzjowani.

Jak odnaleźć w Piszczku, Lewandowskim i Błaszczykowskim to, co najlepsze, pokazali nam Niemcy.

Teraz Smuda musi skorzystać z doświadczeń tych piłkarzy.

Tekst z tygodnika Uważam Rze

- A jak oceni pan grę Łukasza Piszczka w meczu z Bayernem? – polski dziennikarz zapytał Juergena Kloppa, trenera Borussii Dortmund.

Pozostało 98% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?