Zara Anna Elżbieta Phillips jest córką księżniczki Anny i jej pierwszego męża, kapitana dragonów Marka Phillipsa. Czternasta w oficjalnej kolejce do tronu po mamie, swym starszym bracie i jego dwóch córkach. Konno jeździ od dziecka, bo to jedna z podstawowych umiejętności, jakie nabywa nowy członek królewskiej rodziny.
Geny pomogły, także te ze strony ojca, chociaż najpierw wymienia się zasługi księżniczki Anny, przewodniczącej Brytyjskiego Komitetu Olimpijskiego. W Polsce, dzięki piosence Ewy Bem, wiemy mniej więcej tyle, że Anna często spadała z konia, ale księżniczka to olimpijka z Montrealu (1976), była w drużynie startującej we wszechstronnym konkursie konia wierzchowego (WKKW). Na podium nie stanęła, ale Brytyjczycy świetnie pamiętają, że była pierwszą z rodziny Windsorów, która pojawiła się na igrzyskach jako uczestniczka, a nie obserwatorka rywalizacji. Poza tym już w 1971 roku została indywidualnie mistrzynią Europy, a w 1975 roku wicemistrzynią indywidualnie i w drużynie. Zasługi i pozycja dały jej także funkcję przewodniczącej Międzynarodowej Federacji Jeździeckiej (FEI) w latach 1986 – 1994. Kapitan Mark Phillips błękitnej krwi ma mniej, ale sukcesy olimpijskie większe: złoto w drużynie WKKW w Monachium (1972) i jeszcze srebro w Seulu (1988).
Zara, wbrew pozorom, nie miała łatwej drogi do debiutu olimpijskiego, choć już w 2006 roku została mistrzynią świata, oczywiście też w WKKW. Przyznano jej wtedy tytuł brytyjskiego sportowca roku. Rok wcześniej była, jak mama, mistrzynią Europy. Miała wystartować w Atenach i Pekinie, ale obie próby zakwalifikowania się do reprezentacji nie udały się z powodu kontuzji jej najlepszego konia o imieniu Toytown. Do kolejnych kwalifikacji przygotowywała się na wałachu High Kingdom (dziś 11-letnim), który w opinii fachowców przez długie miesiące nie wyglądał na kandydata na igrzyska, ale w końcu, jesienią 2011 roku zaczął przejawiać więcej sportowych ambicji i klasy.
Wiosną para Phillips i High Kingdom nie dostała wielu okazji do startów, w zasadzie o awansie królewskiej wnuczki zadecydowały dopiero ostatnie, czerwcowe zawody kwalifikacyjne w Bramham, w północno-wschodniej Anglii. W kadrze było pięć miejsc, trzyosobowa komisja kierowała się nie tylko ostatnimi wynikami, ale także potencjałem kandydatów i ich zdolnością do pokonywania ekstremalnych trudności przyszłego crossu olimpijskiego w parku Greenwich.
Było ciężko, tor crossu był mokry, zawody składające się z konkursu ujeżdżenia, biegu terenowego i konkursu skoków nie zostawiły miejsca na żadną asekurację. Dwa konie padły. Zara Phillips zajęła trzecie miejsce i dostałą oficjalną nominację. Na pytanie, jak rodzice przyjęli nowinę, odpowiedziała: – Mama padła z wrażenia, tata nie jest wielkim gadułą. Po wielu namowach dodała także to, co usłyszała od babci. – Była bardzo dumna – stwierdziła.