River Plate wraca do argentyńskiej ekstraklasy

Rok piekła i wystarczy. Klub z Buenos Aires wraca do argentyńskiej Primera Division

Publikacja: 07.07.2012 01:01

fot. Luke Netwalker

fot. Luke Netwalker

Foto: Flickr

Prosimy, już więcej nie spadajcie. Ten jeden raz na 110 lat i tych 43 rannych w zamieszkach wystarczy. Myśleliśmy, że jesteście niezatapialni i niestety, wy też w to uwierzyliście. Teraz wiemy, że wszystko może się zdarzyć, nawet coś tak niesłychanego jak widmo bankructwa i spadek drużyny nazywanej „Los Millionarios".

Ale skoro wracacie, prosimy też: bądźcie już odpowiedzialni, nie powtarzajcie błędów przeszłości, bo nikt już miejsca w elicie za czerwony pas biegnący przez serce wam nie da.

To zawsze boli, gdy upadają legendy, zwłaszcza gdy staczają  się na własne życzenie. River Plate mieli dużo czasu, żeby się opamiętać i wyjść na prostą, ale nie potrafili. Wzięli się za siebie zbyt późno.

W Argentynie od lat 80. spadają drużyny, które w trzech ostatnich sezonach miały najmniejszą średnią punktów. Jeszcze smutniej się robi, gdy weźmie się pod uwagę, że ten przepis wprowadzono w latach 80., tylko dlatego, żeby River Plate nigdy nie spadli. Wtedy też byli blisko katastrofy, ale wybronili się dzięki sztuczkom przy zielonym stoliku.

Teraz już nie było czego wymyślać. W 2008 roku pod wodzą  Diego Simeone zostali jeszcze mistrzami, ale w kolejnych sezonach grali coraz słabiej. Aż wreszcie w czerwcu zeszłego roku musieli zagrać baraż o utrzymanie z Belgrano, którego mały stadion mieści się ledwie dziesięć minut spacerem od wielkiego Estadio Monumental.

Mogli jeszcze raz przechytrzyć los. Do utrzymania wystarczał im w dwumeczu remis, ale nie byli w stanie go osiągnąć. Pierwsze spotkanie przegrali 0:2. Drugi mecz, na własnym stadionie, zaczęli dobrze, strzelili bramkę, ale potem wróciły demony. Stracili gola i nawet, gdy dostali rzut karny, nie potrafili go wykorzystać.

Tuż przed końcem meczu kibice zaczęli wyrywać krzesełka, próbowali się przedostać przez ogrodzenie i wbiec na płytę  boiska. Policja musiała chronić piłkarzy. Sędzia ze strachu nie doliczył nawet minuty do regulaminowego czasu.

Potem zamieszki przeniosły się na ulicę. Niektórzy wracając do domów płakali i narzekali na los, ale część wolała się  bić. Policja musiała użyć armatek wodnych, żeby rozproszyć  demonstrantów. Pojawiły się też oddziały konne.

Dopiero gdy opadł kurz, można było się na serio zastanowić nad przyczynami upadku River Plate. Wyszło na jaw, że przynajmniej część problemów trzeba zapisać na konto kibiców. Spadek poszedł na konto prezesa Daniela Passarelli, ale jego jedyną winą było to, że nie był cudotwórcą. Kiedy w 2009 roku zostawał prezydentem klubu wzywał 17 milionów kibiców klubu do pomocy. Nawet to nie wystarczyło.

Problemy zaczęły się dużo wcześniej, za czasów Jose Marii Aguilara. To był prezes, który potrafił dużo obiecać  i lubił dobrze żyć ze wszystkimi. Zwłaszcza z gangami kibiców, którym oddał we władanie trybuny i część pieniędzy ze sprzedaży zawodników. Tak na wszelki wypadek, żeby nikt nie pytał przypadkiem, co się dzieje z pieniędzmi z transferów.

W końcu zapytał Diego Maradona, który wysłał swojego prawnika z doniesieniem do prokuratury. Tego nie można już było zlekceważyć. Sprawą zajął się sędzia Claudio Bonadio i wysłał śledczych do domu Aguilara, siedziby klubu, a nawet federacji argentyńskiej (AFA).

Śledztwo nie rozwiązało kłopotów klubu. Trzeba było zacząć spłacać długi i wreszcie żyć odpowiedzialnie.

Po sprzedaniu Erika Lameli i Roberto Pereyry księgi bilansowe w końcu zaczęły się zgadzać. Udało się wyjść na prostą  do tego stopnia, że oferta Chelsea, która chciała kupić Lucasa Ocamposa za 15 mln funtów, została odrzucona.

18-letni napastnik był potrzebny, by pobyt w czyśćcu nie trwał  dłużej niż rok. Tak samo niezbędny jest David Trezeguet. Francuz wychował się w Buenos Aires, ale nigdy nie grał dla River Plate. Występował dwa lata w Platense, a potem wyjechał do Europy.

Teraz, na koniec kariery, szukał nowego wyzwania, miejsca, gdzie będzie mógł pograć w piłkę nożną z pasją, bo petrodolary szejków to nie było wszystko, czego potrzebował.

To jego gole dały zwycięstwo nad Almirante Brown (2:0) w decydującym meczu i powrót 33-krotnego mistrza Argentyny do Primera Division.

River Plate znów jest na swoim miejscu i chyba nawet fani Boca Juniors, największego rywala, się cieszą. Buenos Aires bez SuperClasico było smutniejsze.

Prosimy, już więcej nie spadajcie. Ten jeden raz na 110 lat i tych 43 rannych w zamieszkach wystarczy. Myśleliśmy, że jesteście niezatapialni i niestety, wy też w to uwierzyliście. Teraz wiemy, że wszystko może się zdarzyć, nawet coś tak niesłychanego jak widmo bankructwa i spadek drużyny nazywanej „Los Millionarios".

Ale skoro wracacie, prosimy też: bądźcie już odpowiedzialni, nie powtarzajcie błędów przeszłości, bo nikt już miejsca w elicie za czerwony pas biegnący przez serce wam nie da.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Sport
Plebiscyt „Przeglądu Sportowego”. Aleksandra Mirosław najlepszym polskim sportowcem 2024 roku
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Sport
Orlen bez Formuły 1 i PKOl. Trochę zdrowego rozsądku, trochę polityki
Sport
Kalendarz sportowy na 2025 rok. Kiedy i jakie wielkie imprezy odbędą się w Polsce?
Sport
Wielki sport w 2025 roku. Co dalej z WADA i systemem antydopingowym?
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Sport
Najważniejsze sportowe imprezy 2025 roku. Bez igrzysk też będzie ciekawie
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay