Reklama
Rozwiń

Brąz lubi Polskę

Dwójka kobiet jak zwykle z medalem. Do kadry kajakarzy wróciła zgoda

Publikacja: 10.08.2012 01:52

Karolina Naja i Beata Mikołajczyk wyprzedziły czwarte na mecie Chinki o 0,136 sekundy

Karolina Naja i Beata Mikołajczyk wyprzedziły czwarte na mecie Chinki o 0,136 sekundy

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Paweł Wilkowicz z Eton

Teraz są, cytując trenera Tomasza Kryka, Karolcia i Becia. Wcześniej z Becią była Aneta. A jeszcze wcześniej z Anetą inna Becia. I tak już od 2000 roku: kogokolwiek by posadzić do kajaka, kobieca dwójka w wyścigu na 500 m zawsze jest na podium. Najpierw dwa razy Aneta Konieczna z Beatą Sokołowską-Kuleszą zdobywały brąz, potem Konieczna z Beatą Mikołajczyk srebro, a wczoraj w Eton – Mikołajczyk z Karoliną Nają znów brąz.

Becia jest perfekcyjna, musi mieć wszystko w pokoju ułożone i plecak spakowany długo przed wyjściem. A Karolcia, pięć lat młodsza, zawsze jest 15 sekund za całym zespołem, z niezwykłym talentem do gubienia rzeczy. Obie studentki, obie charakterne. Karolina w roli szlakowej, bardziej dynamiczna i z fantazją. Beata z tyłu, wytrzymała i doświadczona.

Lubią się. Beata, mól książkowy, od dwóch miesięcy chodzi z tą samą książką i jeszcze jej nie dokończyła, bo ciągle rozmawiają o treningach i całej reszcie. Gdy Mikołajczyk pływała z Konieczną, też się na swój sposób lubiły, ale miały osobne światy. Jedna uciekała do książek, druga do krzyżówek.

Coś jeszcze się zmieniło: Mikołajczyk nie musi już tak długo czekać z radością za metą. W Pekinie z Anetą, dwie krótkowidzki (– Pływam tak dobrze, bo nie widzę mety – powiedziała kiedyś Mikołajczyk), mocno się nagimnastykowały, zanim dojrzały, że przy ich nazwiskach jest dwójka i że właśnie uratowały polskie kajakarstwo przed powrotem z igrzysk bez medalu.

Teraz wyniki sprawdza Karolina. Po minięciu mety wie się niewiele, jest ciemno przed oczami, a różnice minimalne. Beata powiedziała wczoraj:

– Chyba czwarte. – Poczekaj, bo chyba trzecie – usłyszała. Przed nimi płynęły od początku do końca Niemki Franziska Weber i Tina Dietze oraz niezniszczalna węgierska para Katalin Kovacs – Natasa Douchev-Janics.

Polki do końca ścigały się z Chinkami. Miały już dużą przewagę, ale na ostatnich 100 metrach traciły prędkość, Karolina jechała z zamkniętymi oczami, Beata pchała je do mety. Wygrały o 0,136 sekundy. Mniej niż dzień wcześniej w czwórce dzieliło je od podium. Pokonały Austriaczki, aktualne mistrzynie świata.

– Wyścig na 500 m jest jak 800 m w lekkoatletyce. Morderczy,  zakwaszający mięśnie, kto zostanie z tyłu, temu potem  trudno jest gonić. Dlatego dziewczyny tak mocno zaczęły – mówi trener Kryk. – Wiedzieliśmy, że Chinki będą groźne. Nie ustępują posturą nam, trenerom. Ale my uczymy nasze kajakarki czegoś więcej poza siłą. Najka pięknie ten wyścig poprowadziła – tłumaczy trener.

Swoje z Karoliną przeszedł. Dwa razy wyrzucał ją ze swojej grupy. Na początku 2010 roku i całkiem niedawno, pod koniec 2011 roku. Mówi o niej: supertalent, poradziłaby sobie w każdym sporcie. – A talent się szlifuje twardymi narzędziami – dodaje.

– Byłam sobie taką juniorką, która świetnie pływała na wodzie, ale miała duże braki na lądzie. Nie lubiłam przerzucania ciężarów, biegania. Ciężko mi było, najtrudniej z samą sobą, ale dziś już to lubię. Złamać swoje bariery na treningu jest trudniej, niż zdobyć potem medal na igrzyskach – mówi Naja.

Gdy w maju nie zdołała wywalczyć kwalifikacji olimpijskiej, myślała, że drzwi do igrzysk się zatrzasnęły. Powiedziała sobie wtedy, że ma dopiero 22 lata i trzeba od następnego dnia zacząć walkę o Rio. Ale potem wszystko zawirowało: choroba zatrzymała Anetę Konieczną, uniemożliwiając jej start w dwójce w mistrzostwach Europy, a Polska dzięki dobrym występom w tych ME (Naja i Mikołajczyk też zdobyły wtedy brąz) dostała tzw. dziką kartę w wyścigu czwórek. Trener wziął Naję z listy rezerwowych. Pod koniec czerwca powiedział jej, że popłynie w dwójce, zastępując Konieczną. – Czasami było trudno. Ale ja szukam dobrych emocji. Sport to nie mogą być same mięśnie, trzeba to lubić – mówi Naja.

Trener przed startem dał im wolną rękę. Jeśli chciały, mogły zapomnieć o taktyce, czasami potrzeba trochę szaleństwa. Miały płynąć na 118 przeciągnięć wiosła na minutę, ale Karolina się porwała na 128. Potem zemdlała na chwilę na pomoście. – Nieważne. Dogoniłyśmy ten medal. Jeszcze nie świętujemy, czekamy na sobotę i wyścig Marty Walczykiewicz (dziś ma, podobnie jak Piotr Siemionowski, eliminacje sprintu, obydwoje są faworytami tej konkurencji – piw), bo jesteśmy zespołem, wygrywamy razem – mówi Naja. Dotyczy to również Anety Koniecznej i  tych dziewczyn z kadry, które na igrzyska się nie zakwalifikowały.

Konieczna, którą trener w środę dość ostro zaatakował, zarzucając jej, że zbyt mało trenowała z czwórką, i że zamieszanie wokół jej choroby zaszkodziło pozostałym dziewczynom, wczoraj powiedziała, że wszystko sobie z Krykiem wyjaśnili, że go rozumie i nie ma zamiaru w jakikolwiek sposób tych słów komentować. I że, mimo walki z rakiem, wcale nie wyklucza ścigania się aż do Rio.

Choć może nie aż tak długo jak Josefa Idem, która jest już na ósmych igrzyskach (dwa razy jako reprezentantka RFN, potem Włoch) i wczoraj zajęła w finale jedynek piąte miejsce. A wygrała ten finał najlepsza kajakarka igrzysk, złota również w czwórce Węgierka Danuta Kozak. Córka Polki i Węgra, swobodnie mówiąca po polsku, i uśmiechająca się, gdy do niej na olimpijskiej przystani mówią: Danusiu.

Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku