Reklama
Rozwiń

Mieszanka szalonej krwi

Po starcie nie ma okazji, by pomyśleć. Trzeba ryzykować. Kolarze tyle samo czasu co na torze, spędzają w powietrzu

Publikacja: 10.08.2012 22:16

Mistrzem olimpijskim został Łotysz Maris Strombergs (pierwszy z lewej)

Mistrzem olimpijskim został Łotysz Maris Strombergs (pierwszy z lewej)

Foto: AFP

Spiker poprosił, by rękę do góry podnieśli ci, którzy na takich zawodach są po raz pierwszy. Podniosła większość. To urok tych igrzysk, Brytyjczycy kochają każdy sport, nawet taki, o którym nie mają pojęcia. Na trybunach nie było wolnego miejsca.

W czasie startu musi być cisza, na ekranie pojawiają się twarze aktorów, którzy proszą o nią w plastyczny i zabawny sposób. Po sygnale zaczyna się 40 sekund wrzawy. Na torze panuje wielki chaos, kolarze jadą, jak pszczoły wypuszczone z ula, każdy szuka swojej najszybszej drogi, wyścig zwykle zaczyna się albo kończy karambolem. Nie ma jednej, najszybszej metody na pokonywanie przeszkód, niektórzy je przeskakują, inni przejeżdżają na tylnym kole. Złamania są częste, ale rzadko dzieje się coś poważnego, bo kolarze BMX nie osiągają dużych prędkości.

Wielka Brytania czekała wczoraj na kolejny złoty medal. Mówią tu o niej „Kamikaze Shanaze". Shanaze Raede ma tatę z Jamajki, a mamę z Irlandii, a to podobno mieszanka szalonej krwi. Próbowała swoich sił w pchnięciu kulą, aż w swoim rodzinnym Crewe spotkała kolarza Jamiego Staffa, który zaraził ją miłością do swojego sportu. Za jednego funta na promocji kupił jej rower BMX, miała wtedy dziesięć lat.

W 2005 roku, jako siedemnastolatka, ścigała się już z mężczyznami. Stawała na podium, śmiała się z nich, kiedy napinali mięśnie, żeby nie przegrać z dziewczyną. - To dla mnie świetna zabawa, kiedy mogę skopać im tyłki - opowiadała.

Twierdziła, że za kolarstwo torowe wzięła się tylko po to, żeby odpowiednio przygotować się do zawodów BMX. A na torze też szło jej świetnie. W 2007 roku na mistrzostwach świata w Palma de Mallorca wygrała drużynowy sprint kobiet razem z Victorią Pendleton, rok później powtórzyły sukces w Manchesterze, w Pruszkowie w 2009 roku zdobyły srebrne medale. Przyjaźnią się do dzisiaj, w wiosce olimpijskiej w Londynie dzielą pokój. Sukcesy brytyjskich kolarzy miały wczoraj dodać Raede sił na torze w finałowym wyścigu.

- Kolarstwo torowe nie daje mi tego, co potrzebuję. Za mało jest ryzyka, za mało opcji do wyboru - tłumaczyła. W BMX trzy razy była najlepsza na świecie, ostatnio dwa lata temu. W Londynie startowała przed własną publicznością, wygrała próbne zawody na nowym torze i postawiono ją w roli jednej z faworytek.

Reade w takiej samej sytuacji startowała w Pekinie, kiedy kolarstwo BMX po raz pierwszy włączono do programu igrzysk. Przewróciła się w finale, ta porażka do wczoraj bolała ją najbardziej. Cztery lata temu zwyciężyła Francuzka Anne-Caroline Chausson, od tego czasu Brytyjka trochę obniżyła loty, musiała leczyć kilka kontuzji. Kolarka, której styl brytyjska prasa określa „Do-it-or-die", albo „All-or-nothing", miała złamane ręce, nogę, kość ogonową, kolano oraz przesuniętą miednicę. Podobno boli tylko za pierwszym razem. Ochraniacze i kaski nie wystarczają.

Wypadki są nieuniknione, kolarze zaczynają rywalizację ze wspólnego startu, po kilku metrach jest pierwsza duża skocznia, potem kolejne nierówności i dużo ostrych zakrętów. Kto nie ryzykuje, nie pije szampana.

Reade była pierwsza po trzech wyścigach półfinałowych, bo jechała po swojemu, ale na mecie finału pojawiła się jako szósta. W decydującym starcie została z tyłu już na początku.

Złoto wywalczyła Mariana Pajon, 21-letnia zawodniczka z Kolumbii, to drugie mistrzostwo olimpijskie w historii tego kraju. Pajon niosła flagę podczas ceremonii otwarcia, swoje pierwsze mistrzostwo kraju wywalczyła jako pięciolatka, cztery lata później była najlepsza na świecie. BMX w Kolumbii są bardzo popularne, w finale mężczyzn startowało dwóch kolarzy z tego kraju, a brązowy medal wywalczył Carlos Zabala. Tytuł sprzed czterech lat z dużą przewagą obronił Łotysz Maris Strombergs.

Reade bardzo szybko zniknęła z toru, cisza na trybunach trwała jeszcze kilka dobrych minut. W historii igrzysk miała zapisać się pierwszym złotym medalem dla Wielkiej Brytanii w BMX, zostanie zapamiętana raczej przez wpadkę firmy VISA, która reklamowała jej start wielkim zdjęciem w efektownym wyskoku, podpisanym - Stefanie Ried. Ried to paraolimpijka, skacze w dal. VISA musiała później przepraszać obie panie.

Żeby wybudować tor w londyńskim VeloParku, potrzebne było 14 tysięcy metrów sześciennych ziemi, czyli wystarczająco dużo, by zasypać trzy olimpijskie baseny. Budowa nie trwała długo, zaczęła się wiosną 2011 roku, w sierpniu odbyły się pierwsze zawody. Na igrzyska tor otoczono trybunami na sześć tysięcy miejsc, bilety sprzedały się bardzo szybko. Tor dla kobiet ma 440 metrów długości, dla mężczyzn - 10 metrów więcej. Trybuny zostaną rozebrane już za tydzień, tor ma służyć lokalnej społeczności, powstanie tu klub, kawiarnie. To część ożywiania Eastendu, dzielnicy, która na igrzyskach skorzystała najbardziej.

Wkrótce dobudowane zostaną elementy do freestyle'u. Vert to skakanie na pionowych rampach, flatland - ewolucje na płaskim terenie, dirt - wykorzystywanie skoczni uklepanych z ziemi, a do streetu akurat nie potrzeba specjalnych torów. To miejska jazda po murkach i poręczach. W centrum Londynu może być z tym akurat ciężko.

Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku