Lance Armstrong, książę kłamstwa

Tyler Hamilton pogrążył już legendę Tour de France zeznaniami, a teraz robi to wstrząsającą książką

Publikacja: 13.09.2012 01:05

Tyler Hamilton: doping dał mu wszystko, a potem wszystko zabrał. Hamilton był jednym z pomocników Ar

Tyler Hamilton: doping dał mu wszystko, a potem wszystko zabrał. Hamilton był jednym z pomocników Armstronga, ale podczas dopingowego śledztwa przeszedł na stronę jego przeciwników P

Foto: PAP/EPA

Tytuł jest łopatologiczny: „Tajny wyścig. Ukryty świat Tour de France, czyli doping, tuszowanie i zwycięstwa za wszelką cenę". Recenzent „New York Timesa" nazwał tę książkę lepiej: „Złodzieje rowerów". To opowieść Hamiltona, dopingowego recydywisty, upadłego mistrza olimpijskiego w jeździe na czas, który jak mówi, miał już dość życia w kłamstwie.

To blisko 300 stron o złych lekarzach, przekupnych działaczach  i cynicznych kolarzach. O czerwonych jajkach, jak nazywano kapsułki z testosteronem, o Syberii, czyli lodówce z woreczkami krwi, o prywatnych odrzutowcach wożących kolarzy na transfuzje do Walencji, nawet o ogrodniku Armstronga, z którego Lance zrobił kuriera, kursującego na motorze z EPO ukrytym w plecaku.

Jest też o depresji, która powaliła niejednego dopingowicza (David Millar, inny skruszony oszust, zrobił z tego główny motyw swojej książki). Bo z tych wszystkich rzeczy, których Hamilton Armstrongowi zazdrościł – milionów, narzeczonych, triumfów, ta była może najważniejsza: że gdy tylu ludzi wokół Lance'a nie mogło uciec od wyrzutów sumienia, gdy Hamilton leżał całymi dniami w łóżku bez ochoty do życia i brał antydepresanty (na nich wpadł dwa lata temu, a pierwszy raz, w 2004 – na transfuzji podrasowanej krwi), Armstrong promieniał.

Kolegów z drużyny zapraszał do brania EPO z jego lodówki, tak jakby chodziło o puszkę piwa, wszystko wokół go zachwycało, wszystko mu się należało. O tym samym mówił swego czasu inny dopingowicz Floyd Landis, wspominając, że tuż po tym jak się poznali, Armstrong – którego Landis uważał za świętego Lance'a, patrona wszystkich walczących z rakiem – kazał mu wsiadać do samochodu i łamiąc wszystkie możliwe przepisy drogowe, zawiózł do klubu ze striptizem.

Gdyby Hamilton tę książkę pisał sam, łatwo by było wytknąć jej brak wiarygodności. Ale współautorem jest Daniel Coyle, dziennikarz, którego już w pierwszej książce o kolarstwie, „Wojnach Lance'a Armstronga" z 2007, interesowała prawda, a nie tylko legenda. A przez ostatnie dwa lata Coyle zbierał relacje tych, którzy wcześniej bali się mówić o wszystkim.

„Tajny wyścig" trafił do sprzedaży w USA wczoraj, niespełna trzy tygodnie po tym, jak Lance ogłosił, że nie będzie się bronił przed oskarżeniami amerykańskiej agencji antydopingowej (USADA). Hamilton jest obok Floyda Landisa i George'a Hincapie jednym z najważniejszych świadków USADA. Dzięki nim zebrano dowody tak mocne, że Międzynarodowa Unia Kolarska, zawsze broniąca Armstronga, nie zdecydowała się na starcie z USADA.

Ale w książce Hamilton oskarża nie tylko kolarzy, może nawet surowszy jest dla tych, którzy są nad nimi i obok nich. To nie Armstrong zdecydował, że grupa US Postal ma jechać na dopingu. Zrobił to właściciel zespołu Thomas Weisel, gdy Lance jeszcze się leczył. To on zamówił pierwszy program dopingu krwi u hiszpańskiego doktora Pedro Celai, też oskarżonego przez USADA.

Armstrong to wszystko tylko twórczo rozwinął, dbając o to, by skoro już doping jest, był najlepszy na świecie. – Lance mówi, że przeszedł kilkaset testów. I co z tego? Ja też je przeszedłem. Nasi specjaliści byli po prostu lepsi od ich specjalistów – mówi Hamilton. Wspomina, że wraz z powrotem Armstronga do ścigania po chorobie do US Postal dołączył Michele Ferrari, Włoch zwany Dottore EPO. I opisuje tego nieszczęsnego ogrodnika, którego Armstrong namówił, by ścigał kolumnę samochodów Tour de France na motorze, udając kibica, i dbał o to, żeby EPO zawsze znalazło się na czas w autobusie zespołu. A zużyte fiolki zabierał i przed wyrzuceniem chował w pustych puszkach po coli.

Hamilton opisuje świat mafijnych zasad, omerty, którą sam złamał dopiero niedawno, gdy mu kazano zeznawać pod przysięgą, wcześniej udawał głupiego. Pisze o kartach pre-paid, zmienianych tak często, jak się da, by zmylić francuską policję, o szyfrowanych esemesach, takich jak te, które przysyłał lekarz drużyny w dniu przerwy w Tourze: „Restauracja jest 167 mil stąd". Czyli: zapraszam na transfuzję do pokoju 167.

W świecie opisanym w „Tajnym wyścigu" były kręgi wtajemniczenia, nawet wewnątrz grupy: najlepszy doping był zarezerwowany dla Bossa. Dlatego, zdaniem Hamiltona, Armstrongowi nie warto współczuć. On nie był ofiarą systemu. On był systemem.

Tytuł jest łopatologiczny: „Tajny wyścig. Ukryty świat Tour de France, czyli doping, tuszowanie i zwycięstwa za wszelką cenę". Recenzent „New York Timesa" nazwał tę książkę lepiej: „Złodzieje rowerów". To opowieść Hamiltona, dopingowego recydywisty, upadłego mistrza olimpijskiego w jeździe na czas, który jak mówi, miał już dość życia w kłamstwie.

To blisko 300 stron o złych lekarzach, przekupnych działaczach  i cynicznych kolarzach. O czerwonych jajkach, jak nazywano kapsułki z testosteronem, o Syberii, czyli lodówce z woreczkami krwi, o prywatnych odrzutowcach wożących kolarzy na transfuzje do Walencji, nawet o ogrodniku Armstronga, z którego Lance zrobił kuriera, kursującego na motorze z EPO ukrytym w plecaku.

Pozostało 84% artykułu
SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
SPORT I POLITYKA
Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji
SPORT I POLITYKA
PKOl ma nowego, zagranicznego sponsora. Można się uśmiechnąć
rozmowa
Radosław Piesiewicz dla „Rzeczpospolitej”: Sławomir Nitras próbuje zniszczyć polski sport
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Sport
Kontrolerzy NIK weszli do siedziby PKOl
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje