Koniec rządów Grzegorza Laty został odtrąbiony, wymóg 15 rekomendacji oddzielił mężczyzn od chłopców, w wyścigu po władzę zostało już tylko pięciu chętnych. I aż cztery tygodnie na układanie koalicji, na obiecanki, przecieki i ciosy poniżej pasa.
Dlatego dziś tak naprawdę niewiele wiemy o układzie sił podczas zjazdu wyborczego 26 października. Bo rekomendacje, choć okazały się progiem nie do przeskoczenia dla Laty i grupki kandydatów niepoważnych, nie są wiarygodnym sondażem wyborczym. To, że Roman Kosecki zebrał ich aż 35 na 50 możliwych, robi wrażenie, ale z głosowaniem za miesiąc nie ma wiele wspólnego.
Po pierwsze, przy udzielaniu rekomendacji to kluby miały ogromną przewagę nad wojewódzkimi związkami piłki nożnej i ich baronami: 34 kluby ekstraklasy i I ligi kontra 16 związków. A na sali zjazdu będzie odwrotnie. Ze 118 głosujących 60 to będą ludzie tzw. terenu, kluby mają 50 głosów, reszta – czyli 8 głosów – przypada trenerom, sędziom, piłce kobiecej i futsalowi. Ale jeszcze istotniejsze jest to, że rekomendacji udzielano jawnie, a głosowania zjazdowe będą tajne. – W poprzednich wyborach wchodziliśmy na salę pewni, że Grzegorz Lato będzie miał 70 głosów poparcia. A jak przyszło do wyborów, to miał 57, ledwo wystarczyło, żeby wygrać w pierwszej turze – wspomina Kazimierz Greń, szef podkarpackiego związku, który organizował wówczas Lacie kampanię wyborczą.
Potem się z prezesem skłócił, odszedł z zarządu. W tych wyborach też może być jednym z głównych rozgrywających. To z jego pomocą kandydatem baronów na przyszłego wiceprezesa ds. piłki amatorskiej został nieoczekiwanie Jan Bednarek, sprzyjający Koseckiemu, a nie Andrzej Padewski, który nie może się zdecydować, czy bliżej mu do Stefana Antkowiaka czy Zbigniewa Bońka. Greń wybiera między Koseckim a Bońkiem. Ale studzi optymizm zwolenników Koseckiego. – Nie wiem, czy to tak dobrze być faworytem już teraz– mówi.
Z podobnym dystansem do swoich zwycięstw w sondażach opinii publicznej podchodzi Zbigniew Boniek. – Kandydat najmocniejszy poza salą wyborczą dla sali może być najsłabszy – mówi „Rz". Jest, jak na siebie, zaskakująco ostrożny w deklaracjach. Cztery lata temu szedł do wyborów z radykalnymi hasłami, dawał odczuć działaczom, że będą z nim mieli ciężko, że zrobi porządki. Teraz woli mówić o planach wspólnego działania, chce dowartościować futbol masowy, a nie tylko profesjonalny.