PZPN: barwy kampanii

Kandydatów na prezesa już znamy, karty leżą na stole. A teraz zaczyna się zupełnie nowa rozgrywka

Aktualizacja: 27.09.2012 01:42 Publikacja: 27.09.2012 01:42

Koniec rządów Grzegorza Laty został odtrąbiony, wymóg 15 rekomendacji oddzielił mężczyzn od chłopców, w wyścigu po władzę zostało już tylko pięciu chętnych. I aż cztery tygodnie na układanie koalicji, na obiecanki, przecieki i ciosy poniżej pasa.

Dlatego dziś tak naprawdę niewiele wiemy o układzie sił podczas zjazdu wyborczego 26 października. Bo rekomendacje, choć okazały się progiem nie do przeskoczenia dla Laty i grupki kandydatów niepoważnych, nie są wiarygodnym sondażem wyborczym. To, że Roman Kosecki zebrał ich aż 35 na 50 możliwych, robi wrażenie, ale z głosowaniem za miesiąc nie ma wiele wspólnego.

Po pierwsze, przy udzielaniu rekomendacji to kluby miały ogromną przewagę nad wojewódzkimi związkami piłki nożnej i ich baronami: 34 kluby ekstraklasy i I ligi kontra 16 związków. A na sali zjazdu będzie odwrotnie. Ze 118 głosujących 60 to będą ludzie tzw. terenu, kluby mają 50 głosów, reszta – czyli 8 głosów – przypada trenerom, sędziom, piłce kobiecej i futsalowi. Ale jeszcze istotniejsze jest to, że rekomendacji udzielano jawnie, a głosowania zjazdowe będą tajne. – W poprzednich wyborach wchodziliśmy na salę pewni, że Grzegorz Lato będzie miał 70 głosów poparcia. A jak przyszło do wyborów, to miał 57, ledwo wystarczyło, żeby wygrać w pierwszej turze – wspomina Kazimierz Greń, szef podkarpackiego związku, który organizował wówczas Lacie kampanię wyborczą.

Potem się z prezesem skłócił, odszedł z zarządu. W tych wyborach też może być jednym z głównych rozgrywających. To z jego pomocą kandydatem baronów na przyszłego wiceprezesa ds. piłki amatorskiej został nieoczekiwanie Jan Bednarek, sprzyjający Koseckiemu, a nie Andrzej Padewski, który nie może się zdecydować, czy bliżej mu do Stefana Antkowiaka czy Zbigniewa Bońka. Greń wybiera między Koseckim a Bońkiem. Ale studzi optymizm zwolenników Koseckiego. – Nie wiem, czy to tak dobrze być faworytem już teraz– mówi.

Z podobnym dystansem do swoich zwycięstw w sondażach opinii publicznej podchodzi Zbigniew Boniek. – Kandydat najmocniejszy poza salą wyborczą dla sali może być najsłabszy – mówi „Rz". Jest, jak na siebie, zaskakująco ostrożny w deklaracjach. Cztery lata temu szedł do wyborów z radykalnymi hasłami, dawał odczuć działaczom, że będą z nim mieli ciężko, że zrobi porządki. Teraz woli mówić o planach wspólnego działania, chce dowartościować futbol masowy, a nie tylko profesjonalny.

Kosecki też daje do zrozumienia, że jest kandydatem zgody. Obaj zrozumieli, że wojując z baronami, niczego nie osiągną. Rozgrywać ich przeciw sobie – to co innego. Tylko podziały między baronami dają nadzieję innym kandydatom. Zwłaszcza sztabowi Koseckiego zależało na tym, by wystartował więcej niż jeden szef wojewódzkich związków.  Startuje dwóch: Stefan Antkowiak, były szef Lecha, wieloletni radny, polityk poznańskiej lewicy, biznesmen. I Edward Potok z Łodzi, były wojskowy, kiedyś trener m.in. Zawiszy Bydgoszcz, a potem jej prezes. - Kiedyś byli najbliższymi przyjaciółmi. Ale teraz Antkowiak uważa, że Potok zdradził, bo najpierw obiecał mu poparcie, a potem sam się zgłosił – mówi „Rz"  jeden z członków zarządu PZPN.

Antkowiakowi, jeśli trzeba będzie zawierać sojusze, bliżej ponoć do Bońka i do szefa Ekstraklasy SA Bogusława Biszofa. Potok to kandydat najbardziej tajemniczy, jak mówi jeden z wpływowych działaczy: – Stefan jest bardziej otwarty. Edek to ścichapęk. Pamiętam go jeszcze w mundurze. Służył też na terenie Niemiec, raczej nie w NATO .

Potok jest, jak wynika z informacji „Rz", bliższy porozumienia z Koseckim niż z Bońkiem. Ale najpierw powalczy z Antkowiakiem o to, by być kandydatem większości wojewódzkich związków. Baronowie na pewno nie zjednoczą się na tyle, by prezesa wybrać już w pierwszej turze, w której obowiązuje bezwzględna większość. Ale w następnych, gdy wystarczy większość zwykła – a po każdym głosowaniu odpada kandydat z najmniejszym poparciem – już mogą odnieść sukces. Sprzyjają im też podziały między Bońkiem i Koseckim.

Zanosi się na to, że najmocniejsze ciosy będą sobie zadawać ci, którym teoretycznie powinno być do siebie najbliżej. Dwaj byli piłkarze sobie, baronowie sobie. Można nawet przewidzieć, jakie zarzuty padną. Wobec Koseckiego, że będzie prezesem malowanym, sterowanym z tylnego siedzenia przez posłów Ireneusza Rasia (szefa Sejmowej Komisji Sportu), Andrzeja Biernata i Cezarego Kucharskiego. Wobec Bońka, że nie wiadomo, czy w ogóle może kandydować jako mieszkaniec Rzymu i czy żaden z jego biznesów nie naraża go na konflikt interesów. Wobec Antkowiaka, że pod jego okiem kwitła piłkarska korupcja i wpływy „Fryzjera". Wobec Potoka, że jeśli PZPN-owi ma się finansowo i organizacyjnie wieść tak jak łódzkim klubom, to serdecznie dziękujemy.

A gdzieś na obrzeżach tych wszystkich sporów będzie krążył Zdzisław Kręcina, który wygrał pierwszy proces z oskarżającym go o korupcję Grzegorzem Kulikowskim (kiedyś sponsorem kampanii Laty) i nabrał wiatru w żagle. Oficjalnie jest dla wszystkich kandydatów nie do przyjęcia jako sojusznik.  Ale słowa nic nie kosztują, gdy głosuje się w ukryciu.

Sport
Wielki sport w 2025 roku. Co dalej z WADA i systemem antydopingowym?
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Sport
Najważniejsze sportowe imprezy 2025 roku. Bez igrzysk też będzie ciekawie
Sport
Wielki sport w 2025 roku. Kogo jeszcze kupi Arabia Saudyjska?
Sport
Sportowcy kontra Andrzej Duda. Prezydent wywołał burzę i podzielił środowisko
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay