Reklama

Węgorz, bugatti i ropa naftowa

Krzysztof Włodarczyk swą najbliższą walkę stoczy w diablo ciekawym kraju – Gwinei Równikowej.

Publikacja: 01.01.2013 14:00

Krzysztof Włodarczyk – pierwszy Polak w ringu w Afryce

Krzysztof Włodarczyk – pierwszy Polak w ringu w Afryce

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Mobutu Sese Seko miał swoją „Rumble in the Jungle" z Muhammadem Alim i George'em Foremanem, a Teodoro Nguema Obiang na 9 lutego zaprasza Włodarczyka i pochodzącego z Gwadelupy Francuza Jeana Marka Mormecka. Lepszych bokserów na razie dyktatorowi Gwinei Równikowej nie udało się ściągnąć, bo to już nie te czasy, gdy Don King szukał pieniędzy u satrapów, a władca Zairu zgodził się zorganizować pojedynek.

Ale Nguema Obiang i tak może być zadowolony. Będzie gospodarzem walki transmitowanej do wielu krajów, a obywatele dostaną dzień wolny od pracy – impreza na całego. Przesadnie nie cieszą się tylko bokserzy. Trener Włodarczyka Fiodor Łapin wolałby pojedynek we Francji. Polak nigdy nie boksował w Afryce, Mormeck – jedyny raz osiem lat temu, ale zwyciężyły interesy.

Święto miało być już wcześniej. 20 kwietnia 2012 r. na stadionie w stolicy Malabu o tytuł mistrza świata WBO w wadze średniej mieli walczyć Hassan N'Dam N'Jikam (Francuz pochodzący z Kamerunu) i Ukrainiec Maks Bursak, ale imprezę trzeba było odwołać, bo francuska policja zaczęła tropić majątek rodziny dyktatora. Najbardziej ucierpiał Teodoro Nguema Obiang junior (zwany Teodorinem), syn dyktatora, 41-letni playboy, któremu policja zajęła rezydencję przy Avenue Foch – jednej z najdroższych ulic Paryża – z dyskoteką, spa i widokiem na Łuk Triumfalny.

W garażu stało 11 aut, w tym: bugatti, maserati, porsche carrera i maybach. Sąsiedzi opowiadali, że gdy Teodorin chciał się wybrać na przejażdżkę, kazał szoferowi odpalać cztery silniki, a potem schodził do garażu i wybierał piąty samochód. Nigdy nie było wątpliwości, że przyjeżdża do Francji, bo kilka dni wcześniej pod rezydencję podjeżdżały ciężarówki i dom zaczynał tonąć w kwiatach. A ten luksus kupił za pensję ministra środowiska i leśnictwa, wynoszącą 3200 euro na miesiąc.

Kolejne dobra prezydenta Gwinei Równikowej, warte 71 mln dolarów, namierzyli u siebie Amerykanie: odrzutowiec Gulfstream V (38,5 mln), rezydencję w Malibu (30 mln), pamiątki po Michaelu Jacksonie (1,8 mln dolarów).

Reklama
Reklama

Magazyn „Forbes" umieszcza prezydenta Obianga na liście najbogatszych głów państw, z majątkiem szacowanym na 600 mln dolarów. Wszystko to dzięki ropie – bogactwie, z którego korzystają nieliczni, głównie rodzina prezydenta i jego współpracownicy. Nie można protestować, bo wolnej prasy w Gwinei Równikowej nie ma, a opozycja dostaje jedno miejsce w parlamencie.

Prezydent Obiang lubi uroczystości, na których może się pokazać i budować prestiż. W styczniu 2012 r. Gwinea Równikowa była współgospodarzem (razem z Gabonem) piłkarskiego Pucharu Narodów Afryki – imprezy, do której reprezentacja tego kraju nigdy się nie zakwalifikowała, bo w Gwinei nie ma ligi piłkarskiej, tamtejsi piłkarze nie grają w najsilniejszych ligach europejskich, co dziś w Afryce jest normą. Ale Gwinea ma ropę i dlatego dostała turniej. Tak samo jak Libia, która miała organizować go w przyszłym roku, jednak ze względu na wojnę domową i obalenie Muammara Kaddafiego rozgrywki odbędą się w RPA.

Za pierwsze w historii zwycięstwo w Pucharze Narodów Afryki (1:0 z Libią) syn dyktatora przyznał męskiej drużynie 1 mln euro premii do podziału. O skandalu mówiły organizacje praw człowieka, bo większość obywateli Gwinei żyje w nędzy.

Symbolem sportu w tym kraju nie jest jednak żaden piłkarz, ale Eric „Węgorz" Moussambani. Kto raz widział jego występ na igrzyskach w Sydney, ten nie zapomni nigdy dramatycznej walki z wodą i własną słabością na 100 metrów kraulem.

Widzowie śmiali się z niego, bili brawo, stał się maskotką igrzysk. O naborze do reprezentacji olimpijskiej usłyszał w radiu kilka miesięcy przed igrzyskami, właśnie wtedy powstał związek pływacki. Podobno zgłosił się jako jedyny, do basenu pierwszy raz wszedł w hotelu. Mógł sobie tam pływać, jeśli akurat nie było gości. Basen miał długość 20 metrów i jeśli nie było w nim miejsca, to Eric szedł nad rzekę.

Dwanaście lat po tym wydarzeniu coś się jednak zmieniło. Moussambani, na co dzień pracownik – jakżeby inaczej – rafinerii, został trenerem pływackiej reprezentacji i swoich zawodników cztery razy w tygodniu prowadzi na basen 50-metrowy, otwarty w lutym 2012 roku. Na igrzyska do Londynu ich jeszcze nie zabrał, bo brawa za dopłynięcie do mety to już za mało.

Reklama
Reklama

Krzysztof „Diablo" Włodarczyk i jego promotor Andrzej Wasilewski do Gwinei Równikowej pojadą, chyba że Teodor Nguema Obiang się rozmyśli, gdy policja z Francji lub USA zapyta go o kolejnego bugatti lub skarpetki Michela Jacksona wyszywane kryształkami.

Sport
Turniej Czterech Skoczni, Premier League, koszykówka. Co obejrzeć w Sylwestra i Nowy Rok?
Sport
Iga Świątek, Premier League i NBA. Co obejrzeć w święta?
Sport
Ślizgawki, komersy i klubowe wigilie, czyli Boże Narodzenia polskich sportowców
Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Materiał Promocyjny
Polska jest dla nas strategicznym rynkiem
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Materiał Promocyjny
Bankowe konsorcjum z Bankiem Pekao doda gazu polskiej energetyce
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama