Mobutu Sese Seko miał swoją „Rumble in the Jungle" z Muhammadem Alim i George'em Foremanem, a Teodoro Nguema Obiang na 9 lutego zaprasza Włodarczyka i pochodzącego z Gwadelupy Francuza Jeana Marka Mormecka. Lepszych bokserów na razie dyktatorowi Gwinei Równikowej nie udało się ściągnąć, bo to już nie te czasy, gdy Don King szukał pieniędzy u satrapów, a władca Zairu zgodził się zorganizować pojedynek.
Ale Nguema Obiang i tak może być zadowolony. Będzie gospodarzem walki transmitowanej do wielu krajów, a obywatele dostaną dzień wolny od pracy – impreza na całego. Przesadnie nie cieszą się tylko bokserzy. Trener Włodarczyka Fiodor Łapin wolałby pojedynek we Francji. Polak nigdy nie boksował w Afryce, Mormeck – jedyny raz osiem lat temu, ale zwyciężyły interesy.
Święto miało być już wcześniej. 20 kwietnia 2012 r. na stadionie w stolicy Malabu o tytuł mistrza świata WBO w wadze średniej mieli walczyć Hassan N'Dam N'Jikam (Francuz pochodzący z Kamerunu) i Ukrainiec Maks Bursak, ale imprezę trzeba było odwołać, bo francuska policja zaczęła tropić majątek rodziny dyktatora. Najbardziej ucierpiał Teodoro Nguema Obiang junior (zwany Teodorinem), syn dyktatora, 41-letni playboy, któremu policja zajęła rezydencję przy Avenue Foch – jednej z najdroższych ulic Paryża – z dyskoteką, spa i widokiem na Łuk Triumfalny.
W garażu stało 11 aut, w tym: bugatti, maserati, porsche carrera i maybach. Sąsiedzi opowiadali, że gdy Teodorin chciał się wybrać na przejażdżkę, kazał szoferowi odpalać cztery silniki, a potem schodził do garażu i wybierał piąty samochód. Nigdy nie było wątpliwości, że przyjeżdża do Francji, bo kilka dni wcześniej pod rezydencję podjeżdżały ciężarówki i dom zaczynał tonąć w kwiatach. A ten luksus kupił za pensję ministra środowiska i leśnictwa, wynoszącą 3200 euro na miesiąc.
Kolejne dobra prezydenta Gwinei Równikowej, warte 71 mln dolarów, namierzyli u siebie Amerykanie: odrzutowiec Gulfstream V (38,5 mln), rezydencję w Malibu (30 mln), pamiątki po Michaelu Jacksonie (1,8 mln dolarów).