Gussie Moran: Anna Kurnikowa swoich czasów

W Los Angeles zmarła Gussie Moran. Tenisistka, która pierwsza wyszła na korty Wimbledonu w minispódniczce i koronkowej bieliźnie

Publikacja: 02.02.2013 12:50

Gussie Moran: Anna Kurnikowa swoich czasów

Foto: AFP

Przeszła do kronik tenisa, trochę niezasłużenie, tylko z tego powodu. Był rok 1949, miała 25 lat, pojawiła się na londyńskich kortach w przepisowej bieli, ale widzom opadły szczęki, a fotoreporterzy biegli tylko tam, gdzie postawiła nogę.

Wszystko przez kusą sukienkę sporo nad kolana, co wydawało się złamaniem wszelkich ówczesnych kodów obyczajowych. Spod sukienki widać było jeszcze brzegi koronkowych majtek, co wywołało szok. Działacze londyńskiego klubu mówili o „wniesieniu wulgarności i grzechu na korty". Sprawa oparła się nawet o wystąpienia w brytyjskim parlamencie.

Przegrała pierwszy mecz, ale jej zdjęcia w śmiałej kreacji pojawiły się na okładkach większości pism zachodniego świata. Brytyjska prasa nazwała ją „Prześliczna Gussie". – Nie miała pojęcia, co spowodowała. Po prostu bardzo lubiła modę, była niezmiernie atrakcyjną kobietą, ale przy tym naiwną i nie miała żadnego obycia w świecie. Podróżowała wówczas niewiele – mówił amerykański dziennikarz Jack Neworth, jej przyjaciel z ostatnich lat życia.

Była czwartą rakietą w USA, grała rok później (już w spodenkach) w ćwierćfinale Wimbledonu, a także w finale debla. Potrafiła przebić się do singlowego półfinału US Open i być halową mistrzynią Stanów Zjednoczonych, lecz tamta wimbledońska scena została z nią na zawsze.

– Gussie była Anną Kurnikową swoich czasów. Piękną kobietą z pięknym ciałem. Gdyby pojawiła się w czasach telewizyjnych nawet trudno wyobrazić sobie, gdzie by doszła. Poza wszystkim innym, ona potrafiła jednak także dobrze grać w tenisa – wspominał ją kilkanaście lat temu sławny Jack Kramer, zmarły w 2009 roku mistrz Wimbledonu i US Open. Kto widział ją na korcie twierdzi, że smagła dziewczyna z Kalifornii umiała grać mocno zza końcowej linii, mniej więcej w takim stylu, jaki panuje obecnie wśród najlepszych w WTA Tour.

Nazywała się Gertruda Augusta Moran. Urodziła się w 1923 roku w Santa Monica, w domu z widokiem na ocean. Córka Harry'ego Morana, technika dźwięku w Universal Studios i jego żony Emmy. Wolała, by mówić na nią Gussy, ale reporterzy wimbledońscy ustalili, że będzie „Gussie", bo brzmiało bardziej sexy, i tak musiało zostać.

Grać w tenisa nauczyła się, gdy miała 11 lat, walczyła w barwach swego liceum z Santa Monica, potem podróżowała po Stanach w drużynie juniorów, w której był też Jack Kramer. Po wojnie trudno było o dalekie podróże, więc pierwszy wyjazd na Wimbledon miał być dla niej dopiero początkiem kariery i takim się stał, choć zupełnie inaczej, niż myślała. Twierdziła, że wtedy, w 1949 roku uciekała z kortów pełna wstydu, zasłaniając twarz rakietą.

Jeśli to prawda, to wstyd nie trwał bardzo długo. W swym kusym stroju tenisowym zaczęła się pojawiać w witrynach domów towarowych, promowała wyścigi konne, reklamowała samoloty i sosy. Pojawiła się w filmie (grała samą siebie) „Pat and Mike" z Katharine Hepburn i Spencerem Tracy. Znała dzięki ojcu świat filmowy, bywała od młodości na planie, przyjaźniła się z Charlie Chaplinem.

Po Wimbledonie w 1950 roku postanowiła przejść do zawodowego „Cyrku Kramera". Trochę nie miała wyboru, symbol seksu witano niechętnie i na kortach Londynu, i Nowego Jorku.

To było ciężkie życie, przez pół roku ciągłe podróże i codzienne wieczorne mecze z Pauline Betz (czterokrotną mistrzynią US Open i mistrzynią Wimbledonu), potem grali Bobby Riggs z Kramerem, na końcu był wspólny mikst. Gdy publiczność się nudziła, Riggs wstawiał na kort stół pingpongowy i grał z Betz dalej.

– Publiczność była szczęśliwa, bawiła się tak, jak dziś w programach telewizyjnych na żywo. Riggs w przerwach potrafił wręczyć komuś zegarek, Kramer rozdawał opakowania płatków kukurydzianych, a ja dawałam orchidee, które codziennie przylatywały z Honolulu – wspominała.

Sportowo się nie rozwijała. Pauline Betz, odsunięta od amatorskiego tenisa już w 1947 roku (za zarabianie pieniędzy na tenisie), trochę zazdrosna o nagłą sławę ładniejszej tenisistki, przez trzy sezony niezmiennie chciała udowodnić, że to ona jest lepsza i zwykle miażdżyła Gussie w każdym meczu.

Gdy Gertruda Moran przestała biegać z rakietą, zaczęła m. in. pracować w United Service (USO), znanej organizacji non-profit, której celem było niesienie rozrywki i wspieranie na duchu amerykańskich żołnierzy na wojnie. Niekiedy była to praca blisko frontu. Gussie Moran przeżyła wypadek helikoptera w Wietnamie. Przez kilka lat prowadziła w Nowym Jorku programy radiowe i telewizyjne. Pisała o tenisie i występowała w nocnych klubach.

Trzy razy wychodziła za mąż, rezultat był zawsze podobny: jedno unieważnienie związku i dwa rozwody. Dzieci nie miała. Po latach wróciła do domu rodzinnego w Santa Monica, ale nie miała środków, by go utrzymać. W 1986 roku przeniosła się do małego zaniedbanego apartamentu w Hollywood i tam została do śmierci. Miała wielu zamożnych przyjaciół z lat tenisowej kariery, lecz nigdy nie zadzwoniła do nich po pomoc. – Była niezwykle dumna. Ale nigdy zgorzkniała – twierdził Neworth.

Mówiła, że jest szczęśliwa, widząc tenisistki, takie jak Kurnikowa, Maria Szarapowa i siostry Williams, które błyszczały na korcie i nie wstydziły się wytyczać trendów mody sportowej. – Co w tym złego, że ktoś dba o swe ciało i swój wygląd na korcie? Ja nie miałam takiego komfortu, ale i tak to robiłam – powiedziała w jednym ostatnich wywiadów.

Zawsze mówiła, że chciałaby mieć czerwony dywan w domu, bo dawał jej poczucie przepychu. Zanim ostatni raz wróciła ze szpitala, grupa przyjaciół kupiła jej taki dywan i położyła w mieszkaniu. Zmarła tydzień później. Przyjaciele postanowili rozsypać jej prochy na oceanie, przed oknami domu w Santa Monica.

Przeszła do kronik tenisa, trochę niezasłużenie, tylko z tego powodu. Był rok 1949, miała 25 lat, pojawiła się na londyńskich kortach w przepisowej bieli, ale widzom opadły szczęki, a fotoreporterzy biegli tylko tam, gdzie postawiła nogę.

Wszystko przez kusą sukienkę sporo nad kolana, co wydawało się złamaniem wszelkich ówczesnych kodów obyczajowych. Spod sukienki widać było jeszcze brzegi koronkowych majtek, co wywołało szok. Działacze londyńskiego klubu mówili o „wniesieniu wulgarności i grzechu na korty". Sprawa oparła się nawet o wystąpienia w brytyjskim parlamencie.

Pozostało 90% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?