Czego właściwie hiszpański sąd chce od tego czarującego człowieka? Ten złotousty ginekolog miałby być szefem jakiejś szajki oszustów? Szefowie gangów tak nie wyglądają. Doktor Eufemiano Fuentes wkracza na salę rozpraw w Madrycie wymuskany, elegancki, z aktówką w ręce, plikiem dokumentów pod pachą. Zawsze z logicznymi odpowiedziami, gotowością do współpracy i niezmąconym przekonaniem o własnej niewinności.
Nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego sąd marnuje pieniądze podatników i odrywa go od pracy w klinice, gdzie tak wiele mógłby zrobić dla swoich pacjentów. Przecież transfuzje, podrasowywanie krwi setkom sportowców (robi się to przez odwirowanie czerwonych krwinek i ponowne wstrzyknięcie, działa jak turbodoładowanie) to była zwyczajna lekarska robota.
EPO dla córki
Do tego, czy nie była też pomocą w sportowym oszustwie, doktor się nie odnosi.Proces tego nie dotyczy, bo sięga czasów, w których doping nie był jeszcze przestępstwem w Hiszpanii. Fuentes jest oskarżony tylko – i aż – o przestępstwa przeciw zdrowiu publicznemu. I to też doktor uważa za absurdalne. Dla niego sportowcy to tacy sami pacjenci jak inni. Prosili o terapię, wykonywał ją, nie wiązało się to z żadnym ryzykiem dla ich zdrowia. Fuentes zarzeka się, że nie dodawał do kuracji żadnych dopalaczy. Żadnych hormonów wzrostu ani EPO, czyli erytropoetyny, dzięki której krew transportuje więcej tlenu.
Równie dobrze – zdaje się przekonywać doktor Eufemiano – można by zaciągnąć pod sąd chirurga plastycznego tylko za to, że udoskonalał swoich pacjentów. Oskarżyć go, choć nigdy nie omsknęła mu się ręka, a żaden pacjent się na niego nie poskarżył.
Na niego się nie skarżyli. Przeciwnie: polecali go sobie. Kolarze, lekkoatleci, bokserzy, tenisiści, piłkarze. Według ustaleń śledczych gotowi byli płacić za tę opiekę nawet 60 tysięcy euro rocznie. Tyle doktor brał od najlepszych kolarzy. Gdy policyjny nalot z 2006 roku rozbijał mu dopingowy biznes, miał pod opieką ponad 50 kolarzy i przynajmniej drugie tyle sportowców z innych dyscyplin. Zyski szły w miliony euro, wystarczało na opłacanie całego sztabu współpracowników.