Bez rozgrzeszenia

To jest jedna z najbardziej bolesnych porażek reprezentacji w ostatnich latach. Polacy nie zrobili nic, żeby z Ukrainą wygrać, nie włożyli w mecz tyle wysiłku, abyśmy mogli ich z tej porażki rozgrzeszyć. Szybko stracone bramki świadczą o braku koncentracji. Błędy obrońców to już tylko konsekwencja. Nie wiem, co zawodnicy robili na odprawie. Spali może albo uznali, że wygrają jedną nogą, bo przecież zjechali się z całej Europy jak rycerstwo zaciężne, a mieli stawić czoła rywalom, o których wiadomo, że w swoich ukraińskich klubach są w cieniu znacznie lepszych cudzoziemców.

Publikacja: 23.03.2013 00:51

Stefan Szczepłek

Stefan Szczepłek

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Kiedy się zorientowali, że jest zupełnie inaczej, było już za późno. Nie wiem, co trenerzy mówili im o przeciwniku, ale w gazetach mogli przeczytać, że jest do pokonania. Kiedy liczyliśmy na drugą, wyrównującą bramkę, straciliśmy trzecią.

Nadzieją była przerwa, po której spodziewaliśmy się ataku, ale nic takiego nie nastąpiło. Jeszcze przed przerwą odczuliśmy, na czym polega cwaniactwo w piłce. Ukraińcy grali według zasady panującej przed laty na boiskach LZS: strzelamy dwie bramki i rąbiemy. Dużo faulowali, sędzia był dla nich łaskawy, a Polacy nie potrafili znaleźć sposobu na takiego przeciwnika.

W drugiej połowie Ukraina dominowała, nie musząc już uciekać się do fauli.

Żaden z Polaków – może z wyjątkiem Artura Boruca – nie zagrał na przyzwoitym poziomie. Beznadziejni byli wszyscy obrońcy, żaden z pomocników nie potrafił pokierować drużyną, Robert Lewandowski znowu był sam z przodu, a w takiej sytuacji może tylko Leo Messi dałby sobie radę.

Zgodnie z teorią słynnego angielskiego selekcjonera Alfa Ramseya, jeśli zawodnicy nie potrafią się ze sobą porozumieć, to znaczy, że trener dokonał złego wyboru. Tyle że Waldemar Fornalik zebrał samych najlepszych polskich piłkarzy. Najlepszych, nie znaczy dobrych. Jeśli zawodnik przeciętny nie chce wyrównać różnicy w umiejętnościach bieganiem i ambicją, to przegrywa.

Nasza reprezentacja wygrała ostatnio ważny mecz jesienią 2008 roku (z Czechami w Chorzowie). Oczekiwanie na kolejne podobne zwycięstwo jeszcze potrwa. Musimy najpierw znaleźć piłkarzy, którzy będą poważnie traktować i swoją pracę, i kibiców.

Kiedy się zorientowali, że jest zupełnie inaczej, było już za późno. Nie wiem, co trenerzy mówili im o przeciwniku, ale w gazetach mogli przeczytać, że jest do pokonania. Kiedy liczyliśmy na drugą, wyrównującą bramkę, straciliśmy trzecią.

Nadzieją była przerwa, po której spodziewaliśmy się ataku, ale nic takiego nie nastąpiło. Jeszcze przed przerwą odczuliśmy, na czym polega cwaniactwo w piłce. Ukraińcy grali według zasady panującej przed laty na boiskach LZS: strzelamy dwie bramki i rąbiemy. Dużo faulowali, sędzia był dla nich łaskawy, a Polacy nie potrafili znaleźć sposobu na takiego przeciwnika.

Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?