Śmigłowce krążące nad miastem, wojsko na superszybkich łodziach patrolujące wybrzeże Morza Czarnego, na każdej większej ulicy roboty wyszukujące materiały wybuchowe, prześwietlanie bagaży i samochodów – tak będzie wyglądało Soczi w lutym przyszłego roku.
Rosyjskie władze zapewniają, że jeszcze żadne igrzyska nie miały takiej ochrony. Jednak wzmożone środki ostrożności nie są jedynie wyrazem troski o dobre samopoczucie kibiców. W Rosji istnieje realne zagrożenie terrorystyczne. Agenci wywiadu co chwilę informują o ruchach islamskich rebeliantów ukrywających się w górach Kaukazu. Igrzyska będą dla buntowników idealną okazją, by przypomnieć o sobie światu. Dlatego mimo zaangażowania dziesiątków tysięcy policjantów, żołnierzy i prywatnych ochroniarzy wyposażonych w sprzęt bojowy najnowszej technologii, sportowe święto może być zagrożone.
Igrzyska są wymarzonym celem dla rebeliantów. Nie dość, że zamach zniszczyłby obraz Rosji jako potęgi, dla której nie ma rzeczy niemożliwych, to jeszcze Soczi znajduje się niedaleko gór, w których stacjonują wojownicy. Aleksiej Małaszenko, specjalista ds. islamu Moskiewskiego Centrum Carnegie, twierdzi, że Kaukaz jest obecnie wyjątkowo niebezpiecznym regionem, gdyż „nie jest w pełni kontrolowany. Nie wiadomo kto, skąd i kiedy może zadać cios". Rosyjskie służby bezpieczeństwa także nie zawsze wiedzą, kto kontaktuje się z islamską rebelią. Agenci wywiadu jedynie podejrzewają, że szkoliła ona jednego z czeczeńskich braci oskarżonych o zdetonowanie bomby podczas maratonu w Bostonie.
Władze Rosji, mimo iż zapewniają, że na igrzyskach nie dojdzie do żadnych incydentów, próbują przygotować się na każdą ewentualność. Pod koniec maja setki policjantów, żołnierzy i załóg pogotowia ratunkowego zapoznały się z kilkunastoma możliwymi scenariuszami sytuacji zagrożenia. Sarkis Pogosjan z Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych poinformował, że służby mundurowe przechodzą wiele szkoleń. Uczą się, jak reagować, gdy na stadionie znajdą ładunek wybuchowy lub gdy obiekt zaatakuje grupa uzbrojonych przestępców. W ciągu ostatnich 18 miesięcy odbyło się już 50 takich ćwiczeń.
Jednak szybkie reagowanie na potencjalne zagrożenia mogą utrudniać problemy logistyczne. Do tej pory wszystkie manewry odbywały się na mniejszą skalę. Działanie na terenie całego miasta może okazać się niełatwym wyzwaniem. W godzinach szczytu w Soczi tworzą się gigantyczne korki, co będzie utrudniać służbom ratowniczym dotarcie do poszkodowanych. Śmigłowców pogotowia jest kilka, więc przy większej liczbie rannych nie zdadzą one egzaminu. Nikołaj Wasiljew, odpowiedzialny za koordynację działań w nagłych przypadkach, obawia się, że samochody ze sprzętem ratunkowym mogą nie dotrzeć na czas do obiektów olimpijskich. Zdaniem Wasiljewa pewnym rozwiązaniem byłoby stworzenie sieci szpitali polowych czy wyznaczenie pasów jezdni przeznaczonych jedynie dla karetek.