Po sukcesach Armstronga pozostała w Tour de France wielka dziura i jeszcze większy niesmak. Siedem tytułów Amerykanina (1999–2005), zdobytych za pomocą niedozwolonego wspomagania, wymazano z pamięci, na wszelki wypadek nie przyznano ich nikomu innemu. Bo lista oszustów, chętnych do wjechania na szczyt na skróty, niebezpiecznie się wydłużyła i trudno byłoby znaleźć dobrego kandydata.
Skruszony Niemiec
Brał prawie każdy, nie robiłem niczego dziwnego – powiedział ostatnio Jan Ullrich, największy rywal Armstronga w TdF, zwycięzca wyścigu 1997. – Korzystałem z usług Eufemiano Fuentesa. Moim zdaniem oszustwo zaczyna się wtedy, kiedy dzięki dopingowi coś zyskuję, a tak nie było, bo każdy miał dostęp do tych samych środków. To było jedynie wyrównywanie szans. Wiedziałem, że wcześniej czy później wyjdzie to na jaw i nawet Armstrong nie ucieknie przed prawdą, mimo że był kryty przez wiele instytucji. Nie jestem od niego wcale lepszy, ale i nie gorszy – spowiadał się magazynowi „Focus” skruszony Niemiec.
Na dopingu wpadały w Wielkiej Pętli i całe zespoły (afera Festiny w 1998 roku, która wstrząsnęła zawodowym peletonem), i wybitne jednostki: Aleksander Winokurow, Michael Rasmussen, Stefan Schumacher czy ostatnio Frank Schleck. Tytuły odbierano wcześniej i Floydowi Landisowi (2006), i Alberto Contadorowi (2010). Ale – jak zauważyła Amerykańska Agencja Antydopingowa (USADA) – nikt nie stworzył tak wyrafinowanej, sprawnej i prężnie działającej machiny, jak Armstrong i jego grupa US Postal.
– Kolarstwo stało się jedną z najczystszych dyscyplin. Ta zmiana otwiera drogę młodym, zdolnym chłopakom. Wyrównały się szanse, znów liczy się systematyczność, a nie to, kto ma lepszego lekarza – cieszy się w rozmowie z „Rz” Czesław Lang, dyrektor Tour de Pologne i trzykrotny uczestnik Wielkiej Pętli. – Jak się przejechało cały wyścig, to można o sobie powiedzieć, że jest się twardzielem. Strona sportowa zawsze była na najwyższym poziomie, ale do organizacji można było mieć zastrzeżenia. Kiedyś podczas upałów zaskoczyło mnie, że w hotelu nie ma klimatyzacji. Spaliśmy w wannie z wodą, żeby się ochłodzić. Teraz pewnie takich problemów nie ma – wspomina Lang.
Mimo ostatnich afer TdF nie traci na popularności. Wciąż uznawany jest za najważniejszą imprezę sportową po igrzyskach olimpijskich i piłkarskim mundialu, transmitowany do prawie 200 krajów. Jak pisze „New York Times”, to najbardziej wyczerpująca próba w zawodowym sporcie. Zatrzymały ją dotychczas tylko dwie wojny światowe.