Polak ma z górki

Tour de France | Michał Kwiatkowski: nie trzeba jechać cicho, by zajechać daleko.

Publikacja: 09.07.2013 00:42

Michał Kwiatkowski ma 23 lata, pochodzi z Działynia, kolarstwa uczył się w Warcie Działyń i Pacificu

Michał Kwiatkowski ma 23 lata, pochodzi z Działynia, kolarstwa uczył się w Warcie Działyń i Pacificu Toruń. Zawodowcem jest dopiero od trzech lat, w Tour de France debiutuje

Foto: AFP

Jest jak czwarty Polak z Borussii: młody, mądrze prowadzony, znający języki, bez tremy, gdy trzeba wyjść na największe sceny. I bez tego obciążenia, które miały poprzednie pokolenia: że polski sportowiec w zagranicznej drużynie zawsze musi być tylko pomocnikiem gwiazd. Nawet znakomitym, ale tylko pomocnikiem. Zwłaszcza jeśli to drużyna tak mocna jak Omega Pharma Quick-Step, która w kolarstwie jest tym, czym w futbolu Bayern czy Chelsea.

Michał Kwiatkowski, rocznik 1990, kiedyś udowadniał, że trenując w Toruniu, też można zostać najlepszym juniorem świata, a teraz jest twarzą kolarskiego pokolenia, które wyjechało na Zachód nie po to, żeby się prosić o byle pracę, ale by podbijać świat. Pokazać, że może być jak kiedyś, za czasów Szurkowskich, Jaskułów, i Polak nie musi mieć w peletonie bardziej pod górkę niż inni.

Rozum i szczęście

Kwiatkowski jeszcze nie dojechał z Omegą Pharmą do półmetka swojego pierwszego Tour de France, a już słyszy od zagranicznych komentatorów, że może być wśród tych, którzy w najbliższych latach przejmą władzę w kolarstwie.

Wszędzie go w tym Tourze pełno, nieważne, czy etap płaski, górski czy jazda na czas. Dwa razy stał na etapowym podium, dwa razy był czwarty, miał już białą koszulkę lidera klasyfikacji młodych kolarzy, był o niecałą sekundę od żółtej koszulki lidera wyścigu, jest w czołówce klasyfikacji punktowej. Przedwczoraj był trzeci na etapie w Pirenejach, choć dotychczas jazda w tak wysokich górach nie była jego mocną stroną. Jutro, po dniu przerwy, Kwiatkowski ruszy na etap z Saint-Gildas-des-Bois do Saint-Malo jako 13. kolarz klasyfikacji generalnej.

– Ma wielki talent, głowę na karku i szczęście go lubi, bo wszystko mu się w tym roku niesamowicie układa. Najpierw miał w ogóle w Tour de France nie jechać, potem jechać, ale tylko po naukę. Jemu to nie wystarcza, choć mogłoby, bo grupa nie wymaga od niego cudów, on zrobił swoje już w wiosennych wyścigach, wszystko co mu się udaje teraz, jest nadwyżką – mówi „Rz" Dariusz Baranowski, ostatni Polak, który skończył Tour de France w czołowej 15 (był 12. w 1998 roku). Wiosenne sukcesy, o których mówi Baranowski, to przede wszystkim czwarte miejsca w Tirreno-Adriatico i Amstel Gold Race, drugie w Volta do Algarve.

– Pamiętam czasy, gdy w mocnych zachodnich grupach jeździło po dwóch, trzech Polaków. Dziś jest ponad 10, a dzięki takim młodym jak Michał i starszy o rok Rafał Majka (z grupy Saxo-Tinkoff, był siódmy w Giro d'Italia, nie jedzie w Tourze – red.) będzie ich jeszcze więcej. Tak jak kiedyś była w peletonie moda na Rosjan, tak będzie na Polaków. Nawet Przemysław Niemiec, dużo starszy od Kwiatkowskiego i Majki, wreszcie trafił do mocnego Lampre i szóstym miejscem w Giro (w Tourze Niemiec jest na razie 35. – red) pokazał, na co go stać – mówi Baranowski.

Rafał Majka był jeszcze nastolatkiem, gdy Bjarne Riis, dziś szef Saxo-Tinkoff, wcześniej m.in. CSC, zaprosił go na badania wydolnościowe i przekonał się, że trafił na talent, którego nie wolno stracić z oczu. Michała Kwiatkowskiego, który w Polsce nie miał sobie równych w młodszych kategoriach wiekowych, nie tylko na szosie, ale i torze (oprócz szosowego mistrzostwa świata juniorów zdobył też medal torowych ME w wyścigu punktowym), dyrektor Patrick Lefevere z Quick-Step zaprosił na takie testy, gdy Polak miał 17 lat.

Potem  Lefevere obserwował, jak Kwiatkowski się rozwija w innych zespołach: najpierw w hiszpańskim Caja Rural, potem RadioShack, wówczas grupie Lance'a Armstronga (Kwiatkowski mówi, że na szczęście do Lance'a nie miał żadnego dostępu) i dwa lata temu zatrudnił go u siebie.

Bez barier

– Nasz system szkolenia nie jest najwspanialszy, to wiadomo, ale mamy niesamowite tradycje. Są trenerzy na niższych szczeblach, o których się często zapomina, ale to oni znajdują takie talenty jak Kwiatkowski, chłopak z małego Działynia pod Golubiem-Dobrzyniem, i potrafią poprowadzić do juniorskich sukcesów. Ale żeby zrobić karierę wśród dorosłych, trzeba już wybrać Zachód. Wybrać w mądry sposób, żeby nie dać się omamić jakiejś przypadkowej grupie, ani zepchnąć do roli taniej siły roboczej – mówi „Rz" Tomasz Jaroński, komentator kolarstwa w Eurosporcie.

Liczą się wyniki badań wydolnościowych, ale też to co w głowie. – Rozmowy są bardzo ważne, a nasi kolarze, w przeciwieństwie do wielu naszych piłkarzy, nie mają barier językowych. W peletonie by się nie mógł zdarzyć ani Wojciech Pawłowski, bramkarz, który ośmieszył się, dukając po angielsku w pierwszym wywiadzie w Udinese, ani Ireneusz Jeleń, który przez lata grał we Francji, a francuskiego się nie nauczył.

Kwiatkowski świetnie mówi po angielsku. A do tego ma umiejętność odnalezienia się w towarzystwie. On, najmłodszy w grupie, jest  już kumplem Marka Cavendisha, a Cavendish to jej największa gwiazda. Kwiatkowski nie jest zahukanym gościem, który będzie tłumaczył, że w jego kraju nie biegają białe niedźwiedzie. A jednocześnie ciągle dba o kontakt z kibicami, umawia się z nimi od czasu do czasu przez Facebooka na sesje treningowe, potem zajeżdżają na rozmowy przy kawie  – mówi Jaroński.

Niektórzy widzą już w Kwiatkowskim najwszechstronniejszego kolarza w peletonie. Na pewno najwszechstronniejszego z najmłodszego pokolenia: Polak nie finiszuje tak jak Peter Sagan, nie szaleje w górach jak Nairo Quintana, ale ma mniej słabych punktów.

Tyle że wszechstronność jest dobra do czasu, nie da się być specjalistą od wszystkiego, to nie czasy Eddy'ego Mercxa, przed Kwiatkowskim wybór specjalizacji. – Nie wiem, czy Michał może się kiedyś stać góralem takim jak Chris Froome czy Alberto Contador. Może jednak lepiej postawić na klasyki i na wyścigi krótsze, w niższych górach, na mistrzostwa świata rozgrywane na takich trasach. Zobaczymy, jak zniesie Tour do końca. To jego pierwszy tak wielki wyścig, zmęczenie w TdF odczuwa się naprawdę dopiero po 15, 16 dniach, a mordercze Alpy będą jeszcze później  – mówi „Rz" Dariusz Baranowski.

Jego zdaniem Kwiatkowski zrobił już w Tourze tyle, że nic się nie stanie, jeśli go nie ukończy. Będzie wtedy faworytem Tour de Pologne (na razie nie podjął decyzji, czy w nim wystartuje), zaczynającego się niedługo po TdF. Tak czy owak, najlepsze dopiero przed nim. A dla kibiców równie ważne, jak wybór specjalizacji i przyszłe zbieranie zwycięstw jest to, by Kwiatkowski do końca kariery kojarzył się bardziej z Omegą niż Pharmą.

Jest jak czwarty Polak z Borussii: młody, mądrze prowadzony, znający języki, bez tremy, gdy trzeba wyjść na największe sceny. I bez tego obciążenia, które miały poprzednie pokolenia: że polski sportowiec w zagranicznej drużynie zawsze musi być tylko pomocnikiem gwiazd. Nawet znakomitym, ale tylko pomocnikiem. Zwłaszcza jeśli to drużyna tak mocna jak Omega Pharma Quick-Step, która w kolarstwie jest tym, czym w futbolu Bayern czy Chelsea.

Pozostało 93% artykułu
SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
SPORT I POLITYKA
Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji
SPORT I POLITYKA
PKOl ma nowego, zagranicznego sponsora. Można się uśmiechnąć
rozmowa
Radosław Piesiewicz dla „Rzeczpospolitej”: Sławomir Nitras próbuje zniszczyć polski sport
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Sport
Kontrolerzy NIK weszli do siedziby PKOl
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje