Bohater zimowych sportów akcji, wynalazca skoku zwanego Tomahawkiem (fachowo: Double McTwist 1260), kumpel miliardera Richarda Bransona, notowany w amerykańskich policyjnych kartotekach wandal oraz miłośnik wszelkich używek pokazał światu nową pasję: muzykę.
Można przypuszczać, że to pasja szczera, bo niezwiązana z wielkimi dochodami i wielką publicznością. Wręcz przeciwnie. Pierwsze koncerty, jakie daje jego kapela o obiecującej nazwie „Bad Things" wyglądają jak ten, który w czwartek 11 lipca zespół dał w Nowym Jorku, na dolnym Manhattanie, w sali Santos Party House. Z widownią na jakieś 300 osób. Wejściówka kosztowała 10 dolarów, na trzy zespoły. Przyszła może setka młodych ludzi.
Można z duża dozą prawdopodobieństwa przypuszczać, że nikt ze słuchaczy nie miał pojęcia, co grają „Bad Things", ani kim jest facet z lewej strony z gitarą, ubrany w ciemne spodnie, czarne buty i zwykłą koszulkę z krótkimi rękawami, w dodatku ostrzyżony na krótko, żadnych czerwonych loków do połowy pleców, które przed laty dały mu przydomek „Latającego pomidora".
Te włosy, znak rozpoznawczy, poświęcił w grudniu 2012 roku na rzecz akcji „Locks for Love". Idea była prosta: ofiarować loki na peruki dla potrzebujących dzieci, które straciły własne włosy z powodów medycznych.
Pomidor zatem wylądował, na scenie stał jeden z trójki muzyków, zwykły chłopak.