Zawodnika takiego jak on chciałaby mieć w swoich szeregach każda drużyna w Polsce. Gdy na początku tego roku podpisywał kontrakt z Falubazem Zielona Góra, kibice Unii Leszno, w której występował przez sześć lat, żegnali go ze łzami w oczach. Płakali także fani Falubazu, ale z radości. Uwierzyli, że Hampel jest tym człowiekiem, dzięki któremu mistrzowska korona ponownie trafi do Zielonej Góry.
Lider Falubazu rozpoczął swoją karierę w 1998. Przez 15 lat sześć razy zdobył złoto Drużynowego Pucharu Świata. Sześć razy był też drużynowym mistrzem Polski. Ale historia jego indywidualnych startów nie wygląda tak okazale. Hampel dwa lata temu wygrał mistrzostwo Polski. I to tyle.
Jason Crump, Tony Rickardsson, Nicki Pedersen czy Tomasz Gollob – oni zawsze byli o krok przed nim. Wychowanek Polonii Piła przede wszystkim nie potrafił wyjść z cienia Golloba. Przez wiele lat był Adasiem Miauczyńskim polskiego żużla – zawsze drugi. Nawet gdy był pierwszy i tak był drugi. Kiedy wygrywał zawody, część kibiców i dziennikarzy zastanawiała się, dlaczego zawiódł Gollob.
Czy Hampela ten stan rzeczy irytuje? W jednym z wywiadów powiedział, że porównania z Gollobem nie są niczym dziwnym, chociaż trudno uwierzyć, by kolejne pytania o byłego mistrza świata, nie budziły w nim złości. Niedawno Gollob poinformował, że rezygnuje ze startów w drużynie narodowej. Jego naturalnym następcą był Hampel. Kibice zastanawiali się, czy prowadzenie kadry do zwycięstwa w finale DPŚ go nie przerośnie. Ale zawodnik Falubazu w nowej roli odnalazł się znakomicie. Pewnie wygrywał bieg za biegiem (w półfinałach i finale tylko raz przyjechał na metę z zerowym dorobkiem punktowym), sprawdził się jako joker. To on był ojcem szóstego triumfu Polaków. Kibice zastanawiają się, czy zaprezentuje podobną formę w zawodach Grand Prix.
To wcale nie jest oczywiste. W tym sezonie Hampel wygrał w Auckland i Gorzowie, ale jego pozostałe starty pozostawiały wiele do życzenia, miał problemy ze znalezieniem optymalnych ustawień motocykla. Zwycięskie GP Polski również zaczął słabo. W czasie wywiadu telewizyjnego, wbił wzrok w ziemię i powtarzał: „Nie wiem, co się dzieje". Ale potem wszystko zaczęło się układać. Jednak kolejny występ w Kopenhadze znowu zawiódł nadzieje kibiców. Hampel był dopiero dziesiąty.