Polska – czarna wyspa

Żużel cieszy się w Polsce dużą popularnością. Tylko tutaj. W innych krajach o takiej dyscyplinie sportu kibice nie słyszeli lub zapomnieli

Publikacja: 01.08.2013 10:00

Polska – czarna wyspa

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki Roman Bosiacki

Zawody żużlowe w Polsce od wielu lat gromadzą na stadionach tłumy kibiców. To dyscyplina najchętniej oglądana na żywo – w tym roku jedno spotkanie ekstraligi obejrzało z trybun średnio 8647 widzów. Dla porównania w sezonie 2012/2013 mecz piłkarskiej ekstraklasy śledziło 8314 fanów. Ale to tylko liczby. Prawda jest taka, że żużel przeżywa kryzys. Polskich kibiców nie pasjonuje już tak, jak chociażby dwadzieścia lat temu. Jeszcze gorzej jest zagranicą. Tam ludzie w ogóle o nim nie słyszeli lub zdążyli już zapomnieć. Dlaczego niebezpieczny sport, który zabrał życie i zdrowie wielu zawodnikom, nie może zdobyć powszechnego uznania i zainteresowania?

Wyścigi żużlowe spełniają wszystkie oczekiwania widzów. Jest brawura, niebezpieczeństwo, walka. Ale to spojrzenie ludzi, którzy nie wyobrażają sobie życia bez niedzielnej wizyty na stadionie. To oni widzą wojowników, którzy na czarnym torze wśród brudu i zapachu palonego metanolu igrają ze śmiercią. A co widzi przeciętny człowiek? Czterech mężczyzn jeżdżących w lewo. To jest główna bolączka żużla. Przez złe przygotowanie toru lub motocykla emocje często kończą się już po starcie. W najlepszym przypadku po pierwszym okrążeniu. Podczas meczu na palcach jednej ręki można policzyć biegi, w których kibice oglądają zaciętą rywalizację od momentu uniesienia taśmy startowej do zakończenia czwartego okrążenia.

Do tego dochodzą długie przerwy przeznaczone na równanie toru. W czasie jednego meczu ligowego odbywa się zwykle 15 wyścigów. Każdy z nich trwa około jednej minuty, a całe spotkanie dwie godziny. Czas, w którym nic się nie dzieje, stanowi zdecydowaną większość zawodów. Poza tym rozegranie spotkania zależy przede wszystkim od pogody. Nawet niewielkie opady deszczu mogą spowodować przerwanie lub odwołanie meczu. W innych dyscyplinach takie sytuacje zdarzają się rzadko, w żużlu są codziennością.

Jednak zagraniczni fani wypierają żużel z pamięci. Nawet w krajach, z których pochodzi wielu wspaniałych zawodników. Niewielu Amerykanów ma świadomość, że ze Stanów Zjednoczonych pochodzi pięciu mistrzów świata – Jack Milne, Bruce Penhall, Sam Ermolenko, Billy Hamill i Greg Hancock. W Ameryce Północnej w ogóle mało kto wie, czym jest żużel. 43-letni Hancock powiedział ostatnio, że chciałby odejść na emeryturę ze świadomością, że ma godnego następcę. Ale to tylko pobożne życzenie. Zawodnicy tacy jak Gino Manzares czy Ricky Wells zapewne nigdy nie będą jeździć na najwyższym światowym poziomie. Podobnie jest w Nowej Zelandii. Z tego kraju pochodzi Ivan Mauger, sześciokrotny mistrz świata uważany za najlepszego żużlowca w historii. Ale nie ma nikogo, kto chciałby lub mógł pójść w jego ślady. Nowozelandzki żużel umarł w zapomnieniu.

Coraz gorzej jest także w krajach skandynawskich. Dania i Szwecja to ojczyzny wielu zawodników, którzy dzięki swoim występom zyskali miano legend czarnego sportu. Od 1995, czyli od czasu utworzenia cyklu Grand Prix, który zastąpił indywidualne mistrzostwa świata, dziewięciokrotnie triumfowali Skandynawowie – Duńczycy Hans Nielsen i Nicki Pedersen oraz Szwed Tony Rickardsson. Jednak rodacy tych zawodników nie wykazują już takiego zainteresowania ich żużlowymi sukcesami jak dawniej. Rozgrywki w Danii i Szwecji straciły prestiż. Wszyscy najlepsi zawodnicy podpisują umowy z polskimi klubami. Nawet jeśli nie występują one w ekstralidze, ale na jej zapleczu. Ligi innych krajów nie mają dla żużlowców aż tak dużego znaczenia. Jazda w nich służy podtrzymywaniu formy, a nie zarobkowi, ponieważ największe pieniądze są w Polsce.

Amerykanie mają swój futbol. Nowozelandczycy rugby. Skandynawowie obrazili się, ponieważ najlepsi wybierają polskie zespoły. A Polacy się cieszą – w końcu mają najsilniejszą ligę na świecie. Ale za parę lat może się okazać, że zostaną ze swoja radością sami. A Polska stanie się samotną wyspą, na której kultywowana będzie pamięć o egzotycznym, archaicznym czarnym sporcie.

Zawody żużlowe w Polsce od wielu lat gromadzą na stadionach tłumy kibiców. To dyscyplina najchętniej oglądana na żywo – w tym roku jedno spotkanie ekstraligi obejrzało z trybun średnio 8647 widzów. Dla porównania w sezonie 2012/2013 mecz piłkarskiej ekstraklasy śledziło 8314 fanów. Ale to tylko liczby. Prawda jest taka, że żużel przeżywa kryzys. Polskich kibiców nie pasjonuje już tak, jak chociażby dwadzieścia lat temu. Jeszcze gorzej jest zagranicą. Tam ludzie w ogóle o nim nie słyszeli lub zdążyli już zapomnieć. Dlaczego niebezpieczny sport, który zabrał życie i zdrowie wielu zawodnikom, nie może zdobyć powszechnego uznania i zainteresowania?

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Sport
Witold Bańka i WADA kontra Biały Dom. Trwa wojna na szczytach światowego sportu
Sport
Pomoc przyszła od państwa. Agata Wróbel z rentą specjalną
Sport
Zmarł Andrzej Kraśnicki. Człowiek dialogu, dyplomata sportu
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
SPORT I POLITYKA
Kto wymyślił Andrzeja Dudę w MKOl? Radosław Piesiewicz zabrał głos
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego