W czasie wakacji kierowcy i członkowie zespołów mogli naładować baterie przed wyczerpującym finiszem. Druga część sezonu to aż dziewięć wyścigów w trzy miesiące, przeważnie poza Europą.
Oczywiście, nawet podczas letniej przerwy, żaden zawodnik nie mógł sobie pozwolić na bezczynne leżenie na plaży przez cztery tygodnie. Fernando Alonso pochwalił się na Twitterze, że w sierpniu przejechał 1280 kilometrów na rowerze, przebiegł 96 km i przepłynął 21 km. Do tego spędził 16 godzin na siłowni i aż 30 godzin w symulatorze Ferrari, szykując się do rozstrzygających o mistrzostwie wyścigów.
Jego sytuacja nie jest jednak łatwa – podobnie jak każdego innego kierowcy, który nie nazywa się Sebastian Vettel i nie jeździ w Red Bullu. Obrońca tytułu pewnie zmierza po czwartą koronę z rzędu, ma 38 pkt. przewagi nad wiceliderem Kimim Raikkonenem. Alonso traci jeden punkt do Fina, a czwarty w klasyfikacji Lewis Hamilton ma aż o 48 pkt. mniej od Vettela.
Ale to właśnie Anglik typowany jest na głównego kandydata do walki z Niemcem. Wygrał ostatni wyścig przed letnią przerwą i jego mercedes chyba nie ma już problemów z szybko zużywającymi się oponami.
W poprzednich startach kierowcy „Srebrnych Strzał” często bywali najszybsi w kwalifikacjach, ale podczas wyścigów nie byli w stanie utrzymać pozycji. Jeśli inżynierowie poradzili sobie ze zużyciem ogumienia, to w drugiej części sezonu Hamilton może zacząć odrabiać straty.