Spa-Francorchamps to prawdziwy dinozaur Formuły 1, nie tylko ze względu na rozmiary. Najdłuższy tor w kalendarzu jest jednocześnie jednym z najstarszych i wciąż można tu odetchnąć atmosferą dawnych czasów, w których – jak to mawiał trzykrotny mistrz świata Jackie Stewart – seks był bezpieczny, a wyścigi samochodowe nie.
Próżno szukać w pobliżu luksusowych hoteli, eleganckich restauracji czy nocnych klubów – są za to małe wioski i pastwiska. Siedmiokilometrowa nitka asfaltu leży w sercu Ardenów, najrzadziej zaludnionym regionie Belgii. Porośnięte lasami wzgórza były w 1994 roku areną wielkiej niemieckiej ofensywy, którą III Rzesza próbowała odwrócić losy wojny. Do dziś w okolicznych wioskach nie brakuje pamiątek po tamtych czasach: przepięknie odrestaurowane czołgi i małe muzea przypominają o rozgrywających się tu przed laty wojennych dramatach.
Historia sportowej chluby regionu, czyli toru Spa-Francorchamps, sięga jeszcze czasów przedwojennych. Pierwszy wyścig na układających się w kształt trójkąta drogach pomiędzy miasteczkami Spa, Malmedy i Stavelot miał się odbyć w 1921 roku, ale do zawodów zgłosił się tylko jeden chętny. Rok później na liczącej aż 15 kilometrów pętli wreszcie zaryczały silniki wyścigowych maszyn. Od 1924 roku organizowano tu całodobowe zawody 24h Spa, a rok później po raz pierwszy odbył się tu wyścig Grand Prix.
Gdy w 1950 roku ruszyły wyścigowe mistrzostwa świata, belgijskiego toru nie mogło zabraknąć w kalendarzu. Liczący wówczas 14 kilometrów długości tor był najszybszym obiektem w Europie. Średnia prędkość stalowych rur na cienkich, szprychowych kołach – bo tak wyglądały maszyny wyścigowe w tamtych czasach – przekroczyła barierę 200 km/h jeszcze u schyłku lat 50. Gdy w 1970 roku samochody Formuły 1 po raz ostatni ścigały się na starej wersji Spa, zwycięzca wyścigu Pedro Rodriguez przejechał 400-kilometrowy dystans zawodów ze średnią prędkością ponad 240 km/h.
O tym, jak niebezpiecznym torem była stara wersja Spa, najlepiej świadczy fakt, że Formuła 1 zniknęła stamtąd już na początku lat 70., podczas gdy na słynnej Północnej Pętli Nuerburgringu ścigano się do 1976 roku. Na długiej pętli kruche wyścigówki pędziły po zwykłych drogach między wioskami, mijając niczym nie osłonięte płoty, chałupy, drzewa czy słupy telegraficzne. – Jeśli wypadałeś z toru, to nie miałeś pojęcia, w co możesz uderzyć – powiedział kiedyś jeden z kierowców, Jackie Oliver.