W Polsce Częstochowa kojarzona jest przede wszystkim z klasztorem na Jasnej Górze. Gdyby jednak o symbol miasta zapytać jego mieszkańców, część z nich bez wahania odpowiedziałaby – Sławomir Drabik. W Częstochowie zawodnik jest żywą legendą. Przez lata ścigał się na tamtejszym torze, teraz jest jednym z trenerów Włókniarza.
10 sierpnia jego syn Maksym podpisał kontrakt z „Lwami". 3 września będzie zdawał egzamin na licencję żużlową. Sławomir Drabik wolałby, aby jego dziecko zajmowało się innym sportem. Ale jak mówi, jest już za późno, ponieważ „młody ma papiery na jeżdżenie". Częstochowscy kibice są przekonani, że syn pójdzie w ślady ojca i za parę lat będzie filarem drużyny. Jeśli Maksym odziedziczył po Sławomirze nie tylko talent, ale także charakter i poczucie humoru, polski sport poza wybitnym żużlowcem zyska niebywale barwną osobowość. Bowiem nieprzeciętne umiejętności nie były jedyną domeną Drabika seniora.
Sławomir Drabik jest dwukrotnym indywidualnym mistrzem Polski w jeździe na żużlu (1991 i 1995). W 1996 wraz z reprezentacją narodową zdobył drużynowe mistrzostwo świata. Lecz cały kraj czekał nie na jego starty, ale wywiady z nim przeprowadzane. Żużlowiec nawet na najprostsze pytanie potrafił dać zaskakującą odpowiedź. Przekonała się o tym dziennikarka, która chciała wiedzieć, co jest tajemnicą dobrej formy zawodnika.
- Pomagają mi jogurciki podawane przez babunię w topless.
- Jogurciki?