Patrząc na zdjęcia wykonane przez właściciela knajpy Doddy's Cafe, Jeana-Philippe'a Grandina, można przypuszczać, że Zlatan Burger to prawdziwa bomba kaloryczna. Jest ogromny, w środku oprócz mielonej wołowiny znalazło się również miejsce dla bekonu, cebuli i trzech rodzajów sera. Kosztuje prawie 30 euro, waży 600 gram i nie da się go zjeść inaczej niż sztućcami.
– Nawet Chuck Norris nie dałby mu rady – chwali się Grandin, który zaprosił szwedzkiego piłkarza, by skosztował nowe danie. – Chciałbym zobaczyć, czy będzie w stanie zjeść całość – przyznaje właściciel restauracji. Do tej pory udało się to tylko kilku osobom.
Biznes się kręci: Ibrahimović zareklamował już kanapkę na Twitterze, życząc kibicom smacznego. A angielskie gazety zastanawiają się w żartach, co będzie następne: żeberka Rooneya, sandwich Suareza czy może skrzydełka Torresa. W sumie dlaczego najlepsi piłkarze nie mieliby stworzyć potraw sygnowanych swoim nazwiskiem, skoro legendy NBA wypuściły na rynek własne wódki?
Kontrowersyjny Dennis Rodman został ambasadorem wódki „Bad Boy", a uznający siebie za abstynenta Shaquille O'Neal swój napój wysokoprocentowy nazwał „Luv Shaq". Nie jest to zwykła czysta – ma smak kokosowy. Czy zwala z nóg jak spotkanie z Shaqiem pod koszem, nie wiadomo. Nikt na razie nie wnosił co do niej zastrzeżeń. Inaczej niż w przypadku mniej wyskokowych napojów „Soda Shaq", sprzedawanych w czterech smakach: truskawkowym, pomarańczowym, jagodowym i waniliowym.
Skrytykowali je naukowcy, wyliczając, że każda z puszek zawiera aż 17 łyżeczek cukru. – To wstyd i hipokryzja, że człowiek, który mówi, że unika napojów gazowanych w obawie o otyłość i cukrzycę, reklamuje taki produkt, użyczając swojego nazwiska, swojej twarzy i reputacji. Ale Shaq oczywiście wie lepiej, co dobre – skomentowali postawę koszykarza.