Znów walczyli i przegrali

Cudu na Wembley nie było. Ale nie znam nikogo, kto by na to liczył.

Publikacja: 16.10.2013 01:28

Stefan Szczepłek

Stefan Szczepłek

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Nasza reprezentacja, w takim składzie, była skazana na porażkę. W każdym innym zresztą też. Ten mecz nie przejdzie do historii. Przegrywaliśmy tu już 0:2, 0:3, 1:2, 1:3, więc wynik nie jest niczym wyjątkowym. Gra była taka, jak rezultat.

Odwoływanie się do ambicji zawodników, którzy powinni skoncentrować się przynajmniej na ten mecz, na jednym z najsłynniejszych stadionów świata, być może odniosło pewien skutek. Polacy walczyli jak w Charkowie, ale mieli zbyt małe umiejętności, by zagrozić Anglii czymś więcej niż dwiema kontrami po rzutach rożnych. W drugiej połowie Anglicy już błędu w ustawieniu po rogach nie popełnili, więc i zagrożenia z naszej strony nie było.

Wojciech Szczęsny bronił świetnie, ale nie przebił Jana Tomaszewskiego. Kamil Glik nie będzie Jerzym Gorgoniem. W środku pola nie mamy (nie tylko w tym meczu) nikogo, kto przypomina  Kazimierza Deynę. Jest kilku dobrych zawodników, z których trener nie potrafił przez rok zbudować drużyny.

Porażka na Wembley mogła być wyższa, bo dwie bramki nie oddają faktycznej różnicy w umiejętnościach. Ale Anglia sama sobie jest winna, że nie wykorzystała kilku okazji. Więcej szans na jej pokonanie mieliśmy w meczu w Warszawie, dokładnie przed rokiem.  Zmieniają się też obyczaje. W roku 1973, kiedy orkiestra grała na Wembley polski hymn, gwizdali angielscy kibice. Teraz, podczas angielskiego, gwizdali Polacy. Było ich na Wembley ok. 20 tysięcy. W większości to rodacy, pracujący na Wyspach Brytyjskich. Ubrani na biało-czerwono, przyszli na stadion nie tyle po zwycięstwo, co z nadzieją, że dobra gra i wynik umili im ciężką pracę, a przede wszystkim każe ich angielskim szefom przynajmniej przez dzień popatrzeć na nich z większym szacunkiem. Tak samo było w roku 2005, kiedy Polska przegrała na Old Trafford. Tyle że wtedy na mundial awansowały obydwie reprezentacje, dziś pojedzie tam tylko Anglia. Na nic urlopy brane na budowach, w restauracjach, biurach i sklepach. Polacy w Anglii nie poczuli się jak panie pracujące w polskich domach, kiedy w Warszawie zwyciężała Ukraina.

Coś się skończyło. Nie wyobrażam sobie, aby Waldemar Fornalik, który już dawno stracił kontakt z rzeczywistością, utrzymał posadę. Zaczną się teraz spekulacje, kto powinien zająć jego miejsce. Polak, cudzoziemiec, a jeśli już, to jakie powinien mieć cechy.

Nie wiem, niczego nie podpowiem, moja refleksja jest zupełnie inna: talentów nigdy w Polsce nie brakowało, marnują się tylko gdzieś po drodze między drużyną trampkarzy a reprezentacją i dlatego jeszcze nigdy nie wygraliśmy na Wembley.

Szczepłek: Mam nadzieję, że to koniec ery Fornalika

Nasza reprezentacja, w takim składzie, była skazana na porażkę. W każdym innym zresztą też. Ten mecz nie przejdzie do historii. Przegrywaliśmy tu już 0:2, 0:3, 1:2, 1:3, więc wynik nie jest niczym wyjątkowym. Gra była taka, jak rezultat.

Odwoływanie się do ambicji zawodników, którzy powinni skoncentrować się przynajmniej na ten mecz, na jednym z najsłynniejszych stadionów świata, być może odniosło pewien skutek. Polacy walczyli jak w Charkowie, ale mieli zbyt małe umiejętności, by zagrozić Anglii czymś więcej niż dwiema kontrami po rzutach rożnych. W drugiej połowie Anglicy już błędu w ustawieniu po rogach nie popełnili, więc i zagrożenia z naszej strony nie było.

Sport
Transmisje French Open w TV Smart przez miesiąc za darmo
Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji