Do bezkrwawej rewolucji w amatorskim boksie doprowadził jego nowy szef, Chińczyk z Tajwanu, Wu Ching-Kuo. Były koszykarz, z wykształcenia architekt, gdy przejmował w roku 2006 władzę w Światowej Federacji Boksu Amatorskiego (AIBA), obiecał, że zrobi wszystko, by sport ten w wydaniu olimpijskim upodobnił się do zawodowego boksu.
W Ałmatach trwają mistrzostwa świata. Bez polskich sukcesów, ale też już bez kasków i elektronicznych maszynek do liczenia ciosów, dlatego przejdą do historii.
Poligonem doświadczalnym dla zmian była zawodowa liga World Series of Boxing (WSB), gdzie pięściarze walczą pięć rund bez kasków, a walki punktowane są tak, jak to dzieje się na profesjonalnych ringach.
Nowym pomysłem jest też AIBA Profesional Boxing (APB), w którym Światowa Federacja Boksu Amatorskiego pełnić będzie rolę promotora od początku do końca czuwającego nad zawodową karierą zawodników. A ci najpierw będą walczyć o mistrzowskie pasy w swoich krajach, później na szczeblu kontynentalnym, a zwieńczeniem tej drogi będzie walka o mistrzostwo świata. Oczywiście za duże pieniądze.
Zarówno ci, którzy występują w WSB, jak i zawodowcy z APB nie tracą praw olimpijskich, wielu z nich zobaczymy na igrzyskach w Rio de Janeiro.