Podwójne życie torpedy z Berkeley

Missy Franklin - Mogłaby zarabiać miliony, ale woli pozostać amatorką.

Publikacja: 25.12.2013 15:13

Podwójne życie torpedy z Berkeley

Foto: ROL

Jej największym marzeniem nie są kontrakty reklamowe, tylko sukces uniwersyteckiej drużyny Golden Bears i święta Bożego Narodzenia w rodzinnym domu.

Kiedy Missy Franklin zdobywała w Londynie cztery złote medale igrzysk olimpijskich, miała zaledwie 17 lat. Eksperci od marketingu szacowali wówczas, że na samych umowach sponsorskich mogłaby w ciągu roku zarobić około miliona dolarów. Rok później, po wywalczeniu sześciu tytułów na mistrzostwach świata w Barcelonie, stawki jeszcze wzrosły. Pływaczka nie uległa jednak pokusie przejścia na zawodowstwo i rozpoczęła studia na Uniwersytecie w Kalifornii.

– To była najlepsza decyzja w moim życiu – mówi dziś. Dla mnie poczucie wspólnoty i koleżeństwo znaczą więcej niż kontrakty reklamowe. Przerabiałam to już w szkole średniej i wiem, że na wszystkie dziewczyny, z którymi pływam, mogę liczyć w każdej sytuacji. Dzięki nim jestem szczęśliwsza i zajdę dalej niż z jakimkolwiek sponsorem.

Phelps ustala cel

Zgodnie z przepisami Narodowego Uniwersyteckiego Związku Sportowego NCAA zawodnicy, którzy podczas studiów chcą startować w drużynach uniwersyteckich, nie mogą otrzymywać innych pieniędzy niż stypendia i środki przekazywane przez właściwe federacje. Franklin nie jest ani pierwszą, ani ostatnią, która stanęła przed wyborem między zachowaniem statusu amatora a skokiem na kasę.

– Czas, w którym sportowcy mogą zarobić porządne pieniądze, jest relatywnie krótki. Właśnie dlatego ten wybór jest taki trudny. Ja miałam ten sam dylemat przed igrzyskami w Atenach, kiedy poprawiłam cztery rekordy świata i sponsorzy stali w kolejce – tłumaczy Natalie Coughlin, 12-krotna medalistka olimpijska. Ona też wytrzymała presję i po igrzyskach znów startowała dla drużyny Golden Bears.

Inną drogą poszedł Michael Phelps, który już jako nastolatek zdecydował się przejść na zawodowstwo. 18-krotny mistrz olimpijski jeszcze podczas studiów na Uniwersytecie Michigan zarabiał 5 milionów dolarów rocznie. Drogę do uniwersyteckiej drużyny miał jednak zablokowaną, a z kolegami i koleżankami ze studiów mógł ćwiczyć tylko dzięki fikcyjnemu zatrudnieniu w charakterze asystenta trenera.

Kiedy Phelps kończył karierę po igrzyskach w Londynie, postawił przed Franklin konkretny cel. – Po jego ostatnim starcie spotkaliśmy się z całą ekipą. W pewnej chwili spojrzał na mnie i powiedział: „Mam 56 rekordów świata, a ty spróbujesz pobić ten wynik. Musisz iść moim śladem" – wspomina pływaczka.

Rozmowa z ojcem

Zaczęło się niewinnie. Pierwszy raz na basen mała Missy trafiła, kiedy miała zaledwie sześć miesięcy. Kiedy miała trzy lata, napędziła mamie stracha podczas wakacji na Maui. – Nurkowała z rurką, nagle zobaczyła jakąś kolorową rybkę i ruszyła za nią tak szybko, że matka nie mogła za nią nadążyć – opowiada ojciec, Dick Franklin. W wieku pięciu lat dziewczynka już startowała w zawodach. Jej talent eksplodował w szkole średniej – jako 12-latka zakwalifikowała się na próbę przedolimpijską przed igrzyskami w Pekinie, dwa lata później dostała się do seniorskiej reprezentacji USA.

Pierwsze „problemy" finansowe pojawiły się w 2011 r. Po kilku zwycięstwach w Pucharach Świata i poprawieniu rekordu świata na 200 m stylem grzbietowym na krótkim basenie na Franklin czekało 150 tys. dolarów premii. Była już wtedy po poważnej rozmowie z rodzicami. – Kiedy za cztery dni pływania zaproponowano jej wynagrodzenie rzędu 73 tys. dolarów, musieliśmy o tym porozmawiać. Zapytałem ją, czy wie, jak ciężko jej mama musi pracować na takie pieniądze przez cały rok. Musiałem pokazać jej tę perspektywę, bo 16-latka nie do końca rozumie, o jaką stawkę toczy się gra – wspomina Dick Franklin. Ale dla Missy ważniejszy od pieniędzy zawsze był „team spirit" i chcąc nie chcąc, rodzice musieli się z tym pogodzić. – Ponad wszystko chcemy, aby pozostała sobą i cieszyła się tym, co robi – skwitował sprawę ojciec.

Gwiazda Missy rozbłysła kilka miesięcy wcześniej podczas mistrzostw świata w Szanghaju. Trzy złota, srebro i brąz 16-letniej zawodniczki nie pozostawiały wątpliwości, że to talent na miarę Phelpsa. Z pływakiem wszech czasów łączy ją sylwetka, dzięki której w basenie zamienia się w prawdziwą torpedę. – Moje wymiary z pewnością pomagają. Rodzice zawsze powtarzali, że stopy mam jak płetwy. Poza tym jestem wysoka (185 cm), mam duży zasięg ramion i duże dłonie. Dla pływaczki to jest błogosławieństwo – podkreśla Franklin. – Ona ma idealne proporcje. Jeśli chodzi o budowę ciała i technikę, jest niezwykle podobna do Michaela – mówi trener Phelpsa, Bob Bowman.

Sukces zmienia życie

W debiucie olimpijskim w Londynie potwierdziła klasę. Oprócz czterech tytułów zdobyła jeszcze brąz. Rok później na mistrzostwach świata w Barcelonie, podążając śladem Phelpsa, miała walczyć o osiem medali, ale ostatecznie jeden dystans potraktowała treningowo. Ścigała się w siedmiu finałach, w których zdobyła sześć tytułów. Przed nią nie dokonała tego żadna pływaczka. Z mężczyzn takimi osiągnięciami mogą się pochwalić tylko Phelps i Ian Thorpe. Pierwszy triumfował siedmiokrotnie w 2007 r. w Melbourne, drugi sześć razy w 2001 r. w Fukuoce.

– Słyszałam o tym, że sukcesy sportowe mogą zmienić życie, ale nie byłam przygotowana na to, jak bardzo. Teraz spotykam niesamowitych ludzi, moich ulubionych aktorów i aktorki, piosenkarzy i innych sportowców. W ciągu tygodnia jestem zwykłą Missy, uczę się, trenuję i wracam do domu. A w weekendy latam na rozdanie Złotych Globów czy nagród MTV. To szalone. Czasami wydaje mi się, że prowadzę podwójne życie – mówiła po mistrzostwach.

Po wakacjach wszystko się zmieniło po raz kolejny. Całe piętro rodzinnego domu w Denver zamieniła na mały pokoik w Berkeley, który dzieli z inną pływaczką Kristen Vredeveld. W kampusie uniwersyteckim nad jej bezpieczeństwem dyskretnie czuwa ochrona, od czasu do czasu daje komuś autograf, ale poza tym jest zwykłą studentką.

– Strasznie dużo nauki – narzekała niedawno na Twitterze, gdzie każdy jej wpis śledzi ponad 370 tys. osób. Ostatnio dzieliła się z nimi radością z urodzin psa Rugera, pokazywała malutką choinkę stojącą na półce w pokoju czy zdjęcia z chłopakiem Danielem Butlerem, bejsbolistą z Uniwersytetu w San Francisco.

– Najgorsze jest to, że pewnie już nigdy nie będę znów mieszkała z rodzicami. Teraz pozostają mi tylko krótkie wypady do domu. Marzę o przerwie świątecznej i wyrwaniu się na kilka dni do Denver. A potem znów nauka, nauka i jeszcze raz nauka – mówi  Franklin. O pływaniu nie zapomina. O to, że na przyszłorocznych mistrzostwach świata w Berlinie znów będzie błyszczeć, możemy być spokojni.

Sport
Witold Bańka i WADA kontra Biały Dom. Trwa wojna na szczytach światowego sportu
Sport
Pomoc przyszła od państwa. Agata Wróbel z rentą specjalną
Sport
Zmarł Andrzej Kraśnicki. Człowiek dialogu, dyplomata sportu
SPORT I POLITYKA
Kto wymyślił Andrzeja Dudę w MKOl? Radosław Piesiewicz zabrał głos
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448410;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
PKOl ma nowego sponsora. Radosław Piesiewicz obiecuje, że to dopiero początek