Zwycięstwo w Rajdzie Janner to chyba optymalny początek roku?
Na pewno dobrze jest wygrać, ale tutaj chodziło o zebranie doświadczeń. Jazdy w rajdach nie da się trenować na co dzień i trzeba, tak jak my to zrobiliśmy, poświęcić start na trening. Podczas testów jeździ się w kółko jeden kawałek drogi o długości czterech czy pięciu kilometrów i wystarczy przejechać jeden raz trasę nie na sto procent czy tempem wolniejszym niż rajdowe i już się wie, gdzie jest lód. Tutaj wszystko działo się z zaskoczenia, i to sporego. Warunki zmieniały się z pętli na pętlę.
Co pana zdaniem było najcenniejsze, jeśli chodzi o zdobywanie doświadczenia w tym starcie?
Najbardziej jestem zadowolony z tego, że gdybym za każdym razem dobierał opony zgodnie z moimi teoriami i wnioskami, to na każdą pętlę miałbym perfekcyjne. Nie mam jednak doświadczenia i nie czułem się na siłach, żeby podejmować decyzje w stu procentach sam. W paru przypadkach byłoby lepiej, gdybym pojechał na innych oponach, ale tu chodziło o testy.
Opony rozstrzygnęły chyba o wyniku ostatniego odcinka, a także całego rajdu?