„Najwięksi optymiści nie przewidywali, że ten wyścig będzie tak wspaniały, a zwycięstwo tak wielkie. Owacja wszystkich widzów, podziw całego świata" – relacjonował w „Dzienniku Telewizyjnym" kolarski ekspert Maciej Biega.
26 sierpnia 1989 roku żadna informacja nie zasługiwała na większą uwagę. Na dalszy plan zeszła wiadomość o przyjęciu przez premiera Tadeusza Mazowieckiego szefa bezpieczeństwa Związku Radzieckiego i strajki kolejarzy. Joachim Halupczok, chłopak z Niwek spod Opola, został kolarskim mistrzem świata amatorów.
– Przyjechał na metę z przewagą trzech minut i 50 sekund, odjechał wszystkim solo na mistrzostwach świata – wspomina ówczesny trener kadry Wacław Skarul. – Nikt nie potrafił go dogonić, nawet nie próbowali. Taki odjazd dziś jest niewyobrażalny – opowiada Zenon Jaskuła, uczestnik wyścigu w Chambéry.
Niedługo po mistrzostwach Halupczok podpisuje pierwszy zawodowy kontrakt z włoską grupą Diana – Colnago – Animex, w której jeździ były mistrz świata i zwycięzca Giro d'Italia Giuseppe Saronni. W plebiscycie „Przeglądu Sportowego" został uznany za sportowca roku 1989. Ma 21 lat. Wszyscy wierzyli, że karierę dopiero zaczyna.
Szlachetny gatunek
– Mieliśmy do czynienia z kolarzem niemal kompletnym. Takim, który znakomicie jeździ na czas, świetnie po górach. Może sprinterem nie był wybitnym, ale jeśli trzeba było finiszować z małej grupy, dawał radę. Dopiero teraz wyławiamy kolejną perełkę równie szlachetnego gatunku, Michała Kwiatkowskiego – mówi o Halupczoku Skarul.