Reklama
Rozwiń

Bić się czy nie bić

Spełnił się najgorszy scenariusz. Tomasz Adamek przegrał z Wiaczesławem Głazkowem i teraz ma ból głowy, co robić dalej.

Publikacja: 17.03.2014 19:19

Janusz Pindera

Janusz Pindera

Foto: Fotorzepa/Marcin Łobaczewski

Do samej walki nie ma już sensu wracać, bo była przejrzysta. Dyskusyjne są tylko rozmiary wygranej Ukraińca, ale to też nie jest najważniejsze. Pytanie zasadnicze brzmi: czy Adamek musiał przegrać, czy nie mógł tej walki rozegrać inaczej.

Roger Bloodworth, trener polskiego pięściarza, powiedział mi kiedyś, że najbardziej ceni Adamka za ringowy spryt, za to, że potrafi dostosować się do sytuacji i wybrać najskuteczniejsze rozwiązanie, szczególnie wtedy, gdy pojawiają się kłopoty.

W dwóch walkach w Bethlehem tego nie widzieliśmy, ani w rewanżowym starciu ze Steve'em Cunninghamem kilkanaście miesięcy temu, ani w bitwie z Głazkowem.

Adamek od początku był bezradny, bo Ukrainiec wytrącił mu z ręki najskuteczniejszą broń: lewy prosty. Ale to nie jest przypadek. Głazkow przyznał, że wiele nauczyły go sparingi z Adamkiem. Właśnie wtedy zobaczył, że lewy prosty jest najlepszym lekarstwem na byłego mistrza świata niższych kategorii. I doskonalił to podczas przygotowań.

Gdy myślę o tym, co wydarzyło się w Sands Casino, odnoszę wrażenie, że Adamek nie miał planu awaryjnego. Nie zmienił nic, gdy walka toczyła się już nie po jego myśli, niczym rywala nie zaskoczył, a z jego narożnika nie dobiegały konkretne uwagi. Gdzie były ciosy na korpus, którymi przed laty rozmontował Johnathona Banksa? Desperacki atak w ostatniej rundzie walki z Głazkowem pokazał, że być może byłaby to droga do zwycięstwa, gdyby Adamek zdecydował się na to wcześniej. Ukrainiec dzień po walce wcale nie wyglądał lepiej od Polaka. Lewa strona jego twarzy była mocno porozbijana, a prawa ręka usztywniona, być może pęknięta lub złamana.

Ale Adamek nie podjął takiej decyzji kilka rund wcześniej, bo prawdopodobnie obawiał się, że zabraknie mu sił. Wystarczy przypomnieć sobie kilka jego poprzednich walk, by dostrzec stary problem. Zapewne wiek już robi swoje, lata spędzone na amatorskim i zawodowym ringu, ale przyczyna porażki może też być inna: zły system przygotowań.

Adamek nie wie, co robić dalej: walczyć, ale z kim i o co, czy poważnie zastanowić się nad sportową emeryturą. Ma dwa domy w Ameryce, żonę i dwie córki, trochę oszczędności. Nie wiem, czy ma pomysł na siebie po zakończeniu kariery, bo o tym nie mówił. Wierzył, że pokona Głazkowa i raz jeszcze stanie przed szansą zdobycia pasa w wadze ciężkiej.

Jeśli podejmie decyzję, że to jeszcze nie koniec, powinien poszukać kogoś, kto wznieci w nim ogień. Potrzebny mu nowy trener (choć zdaję sobie sprawę, że Roger Bloodworth jest dla niego kimś ważnym), by wygrać pożegnalną walkę, a może coś więcej.

A jeśli odejdzie, to powinniśmy mu podziękować za emocje i wzruszenia, których dostarczał nam przez kilkanaście lat. I czekać, aż pojawi się w ringu ktoś podobny.

Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku