Reklama
Rozwiń

Moda na olimpijskie ryzyko

Slopestyle – efektowna konkurencja narciarstwa dowolnego – może wypaść z programu olimpijskiego. Powód: w Soczi była zbyt niebezpieczna

Publikacja: 23.04.2014 02:00

Szwed Henrik Harlaut podczas igrzysk w Soczi

Szwed Henrik Harlaut podczas igrzysk w Soczi

Foto: DPA, Michael Kappeler Michael Kappeler

Do ewentualnej decyzji jeszcze daleko, ale problem jest. Zgłosił go kilka dni temu poważny działacz olimpijski, norweski ortopeda Lars Engebretsen, szef medycznej komisji naukowej MKOl. – Wskaźnik kontuzji w tej konkurencji w Soczi był zbyt wysoki jak na igrzyska. Nie możemy tego zaakceptować. Przyglądamy się obiektom, sprzętowi, nawet śniegowi i każdy aspekt w tej sprawie budzi naszą troskę. Zagrożenia są za duże... – powiedział dziennikarzowi agencji AP.

Opinię profesora Engebretsena trudno zlekceważyć, bo to autorytet, szef medyczny norweskiego komitetu olimpijskiego i paraolimpijskiego, kierownik programu MKOl monitorującego kontuzje uczestników w czterech minionych igrzyskach. Okazją do jego wypowiedzi w Monaco była światowa konferencja na temat zapobiegania kontuzjom i chorobom w sporcie.

Zawody w narciarstwie dowolnym w Soczi, zwłaszcza debiutująca konkurencja slopestyle, rzeczywiście przyniosły wiele upadków i kontuzji. Dowodem na razie pozostają przede wszystkim relacje telewizyjne, gdyż nie ma jeszcze szczegółowego raportu Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) na ten temat. Również prace nad studium Komisji Medycznej MKOl dotyczącym urazów i chorób sportowców w Soczi nie są zakończone.

Trudno było jednak nie zauważyć, że po kontuzji nadgarstka wycofał się z rywalizacji amerykański supergwiazdor Shaun White, że po złamaniu obojczyka musiał zrezygnować główny norweski kandydat do medalu Torstein Horgmo, że do szpitala po upadku na głowę pojechała Finka Marika Enne, że w finałach zawodów kobiecych ciężki upadek miała Kanadyjka Yuki Tsubota, gdy wylądowała po powietrznej ewolucji na płaskim odcinku zbyt krótkiego zeskoku. Wydarzenie to skończyło się dość szczęśliwie – tylko na urazie szczęki. Nieco mniej gwałtownych zderzeń ze śniegiem na muldach i rampach w ośrodku Roza Chutor było bez liku.

Choć najgroźniejszy upadek podczas igrzysk miała Rosjanka Maria Komisarowa w skicrossie (także konkurencji narciarstwa dowolnego), po urazie kręgosłupa do końca życia już nie wstanie z wózka inwalidzkiego, to budzące zarówno strach, jak i adrenalinę ryzykowne triki konkurencji slopestyle stały się powodem do najżywszej dyskusji.

FIS na razie zdecydowanie odrzuca tezy profesora Engebretsena, tłumacząc słowami rzeczniczki Sarah Lewis, że „... najwyraźniej osobiste komentarze nie reprezentują stanowiska MKOl". Pani Lewis opisała także działania federacji, które prowadzić mają do ograniczenia ryzyka obrażeń podczas zawodów slopestyle w igrzyskach w Pyeongchang za cztery lata. Przypomniała, że FIS już od 2008 roku ma system nadzoru medycznego każdej dyscypliny i każdych zawodów, że to również narzędzie analizy, dzięki któremu organizacja może wprowadzać konieczne metody ochrony sportowców.

Wedle słów Roberto Moresiego, asystenta dyrektora FIS ds. zawodów slopestyle, „... w Soczi było cztery czy pięć kontuzji na 2000 przejazdów", więc wskaźnik urazów na pewno nie był nienaturalnie wysoki względem innych konkurencji.

Profesor Engebretsen ma na to swoje najnowsze badania ankietowe, z których wynika, że wśród przepytanych przez niego 87 sportowców płci obojga, uprawiających z sukcesami jazdę dowolną na stromych stokach z rampami, 37 procent mężczyzn i aż 68 procent kobiet miało kontuzje podczas rywalizacji.

– Leczę w Norwegii coraz więcej bardzo młodych narciarzy, także amatorów, którzy wcześnie mają poważne kontuzje kolan, i to takie, że nie jesteśmy w stanie wyleczyć ich dostatecznie dobrze, tak dobrze, by przywrócić do pełnej formy. To zjawisko narasta i to jest moja podstawowa troska. To, co powiedziałem w Monaco, oznacza, że musimy stanowczo ograniczyć ryzyko – odpowiedział działaczom FIS norweski ortopeda.

Środowisko narciarzy ekstremalnych w większości uważa, że olimpijskiego wykluczenia slopestyle'u nie będzie, tym bardziej że Lars Engebretsen nie jest w Komitecie Wykonawczym MKOl i nie ma bezpośredniego wpływu na decyzje programowe. W Soczi narciarze narzekali na stok, na zbyt małe lądowiska i zbyt wielkie rampy, organizatorzy pod wpływem krytyki wprowadzili w ostatniej chwili kilka poprawek. Młodzi narciarze chcą, krótko mówiąc, likwidować ryzyko zewnętrzne, mieć świetnie zaprojektowane stoki i dobry sprzęt, ale natury swego sportu zmieniać nie chcą.

Slopestyle ma być wciąż poszukiwaniem nowych emocji, nieodkrytych trików, balansowania na krawędzi ryzyka, szukaniem sensacji i poklasku u rówieśników (kamery na kaskach i natychmiastowe prezentowanie ewolucji w portalach społecznościowych to znak generacji), a także, nikt tego nie kryje – sporych zarobków.

Profesor Engebretsen wskazał, że zachłyśnięcie się przez MKOl popularnością zimowych sportów ekstremalnych i szybkie wprowadzenie ich do programu ma swoją cenę.

– Eksperci medyczni i biomechanicy powinni dyskutować o ryzyku nowych odmian narciarstwa i snowboardu o wiele wcześniej – twierdzi szwedzki chirurg ortopeda Per Renstrom, który do 2013 roku był członkiem komisji medycznej MKOl. Dziś slopestyle się nie da, bo jest zbyt modny.

Sport
Długi cień Thomasa Bacha. Kirsty Coventry nową przewodniczącą MKOl
SPORT I POLITYKA
Wybory w MKOl. Czy Rosjanie i Chińczycy wybiorą następcę Bacha?
Sport
Walka o władzę na olimpijskim szczycie. Kto wygra wybory w MKOl?
Sport
Koniec Thomasa Bacha. Zbudował korporację i ratował świat sportu przed rozłamem
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Sport
Po igrzyskach w Paryżu czekają na azyl. Ilu sportowców zostało uchodźcami?
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń