Fonfara przegrał, ale skoczył na wyższy poziom

Niewiele brakowało, by Andrzej Fonfara znokautował Adonisa Stevensona. ?W Montrealu wygrał jednak Kanadyjczyk i obronił tytuł mistrza świata organizacji WBC w wadze półciężkiej.

Publikacja: 25.05.2014 21:08

Przed tym pojedynkiem mówiono, że będzie bez historii. Uważany za najlepszego w tej kategorii 36-letni Stevenson miał zdeklasować Polaka, któremu nie dawano większych szans na sprawienie niespodzianki. Ale pochodzący z Białobrzegów Fonfara, dziesięć lat młodszy od rywala, pokazał, ile znaczy w boksie serce do walki i solidne przygotowanie. Obiecywał, że mentalnie poradzi sobie z trudnym zadaniem, i dotrzymał słowa.

W pierwszej i piątej rundzie był wprawdzie liczony, ale się nie załamał, walczył twardo dalej z pięściarzem uważanym dziś za jednego z najgroźniejszych kilerów w tym fachu. „Supermanem", który od 2007 roku nie robi nic innego, tylko nokautuje rywali. W tym oczywiście mistrzów świata, takich jak Chad Dawson czy Tavoris Cloud.

Ale mieszkający w Chicago Fonfara też ma w swoim bokserskim CV kilka znanych nazwisk. Glen Johnson czy Gabriel Campillo, którego znokautował w ubiegłym roku, również byli najlepsi na świecie.

Polak uważał, że jest przygotowany na równą walkę ze Stevensonem, choć zdecydowana większość fachowców twierdziła, że to samobójstwo.

A przecież tak niewiele brakowało, by w Montrealu wstrząsnął światem i znokautował mistrza urodzonego na Haiti.

Najpierw wytrzymał jego bombardowanie, a później osłabił ciosami na korpus i posłał w dziewiątej rundzie prawym prostym na deski. – Muhammad Ali i Roy Jones jr też padali po ciosach rywali – bagatelizował ten fakt Stevenson, który chyba zrozumiał, że nie jest „Supermanem".

Owszem, nadal jest mistrzem, teraz jesienią prawdopodobnie zmierzy się w unifikacyjnym boju z Bernardem Hopkinsem (do niego należą pasy WBA i IBF), ale Fonfara osłabił wyraźnie jego pozycję króla nokautu, sam wskakując na wyższe, sportowe i finansowe piętro w tym biznesie.

Polak zarobił 320 tysięcy dolarów (zostanie mu nie więcej niż połowa), ale zyskał coś więcej niż tylko dobrą wypłatę. Mimo że przegrał, znalazł się w elitarnym gronie najlepszych pięściarzy wagi półciężkiej i teraz ze spokojem może czekać na ciekawe propozycje. To była przecież walka wieczoru na gali telewizji Showtime, która jeśli chodzi o jakość oferowanego produktu, bije dziś HBO.

Kiedyś mistrzami tej kategorii byli Dariusz Michalczewski (WBO, WBA, IBF), a pas WBC należący do Stevensona był w posiadaniu Tomasza Adamka. Wcześniej czy później jeden z nich będzie również w rękach ambitnego chłopaka z Białobrzegów – Andrzeja Fonfary, który nie bał się marzyć i teraz widzimy tego efekty.

Przed tym pojedynkiem mówiono, że będzie bez historii. Uważany za najlepszego w tej kategorii 36-letni Stevenson miał zdeklasować Polaka, któremu nie dawano większych szans na sprawienie niespodzianki. Ale pochodzący z Białobrzegów Fonfara, dziesięć lat młodszy od rywala, pokazał, ile znaczy w boksie serce do walki i solidne przygotowanie. Obiecywał, że mentalnie poradzi sobie z trudnym zadaniem, i dotrzymał słowa.

W pierwszej i piątej rundzie był wprawdzie liczony, ale się nie załamał, walczył twardo dalej z pięściarzem uważanym dziś za jednego z najgroźniejszych kilerów w tym fachu. „Supermanem", który od 2007 roku nie robi nic innego, tylko nokautuje rywali. W tym oczywiście mistrzów świata, takich jak Chad Dawson czy Tavoris Cloud.

Sport
Transmisje French Open w TV Smart przez miesiąc za darmo
Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji