Nie tylko woda się liczy

Piotr Myszka opowiada o swoich olimpijskich marzeniach, wysokich falach i polskiej szkole windsurfingu.

Publikacja: 27.05.2014 01:01

Piotr Myszka

Piotr Myszka

Foto: PAP, Bartłomiej Zborowski Bartłomiej Zborowski

Rz: „Moim celem jest złoto w Rio", tak pisze pan na swojej stronie internetowej. Odważnie.

Piotr Myszka

: Byłem już mistrzem świata, mistrzem Europy i mistrzem Polski. Brakuje mi tylko sukcesu olimpijskiego. Złota w windsurfingu jeszcze nie mamy. W Londynie Przemek Miarczyński zdobył brąz. Chciałbym, żeby igrzyska w Rio były ukoronowaniem mojej kariery.

Jak wygląda system kwalifikacji do Rio?

W tym roku są mistrzostwa świata, które dają kwalifikację dla kraju. Nasze wewnętrzne kwalifikacje zaczynają się w przyszłym roku. Zakładam, że w ciągu dwóch kolejnych sezonów obejmą pięć, sześć imprez. O kwalifikacji zdecyduje suma punktów z tych wszystkich zawodów. Niestety, znów na igrzyska pojedzie tylko jeden z nas. Tym razem o to jedno miejsce będzie nas walczyć trzech, bo do mnie i Przemka Miarczyńskiego dołączył Paweł Tarnowski.

Przed Londynem system finansowania zdał egzamin. Teraz jest równie dobrze?

Trener pilnuje, żebyśmy mieli wszystko, czego potrzebujemy. My, czyli grupa, w której znajdują się najlepsi zawodnicy. Niestety, jeżeli przekroczymy budżet i będziemy zmuszeni na przykład kupić dodatkowy sprzęt, a tego nie da się wykluczyć, to te pieniądze będą obcinane juniorom i seniorom, którzy dopiero wchodzą do kadry. Martwi mnie to, że moje bezpieczeństwo i możliwość przygotowań na odpowiednim poziomie mogą ograniczyć możliwości pozostałym zawodnikom. Tak nie powinno być. Ale, patrząc z drugiej strony, windsurfing jest sportem indywidualnym, walczymy o jedno miejsce na igrzyskach i każdy powinien się koncentrować na sobie i swoich celach. Wszystkim nie da się pomóc.

W ostatniej dekadzie zespół stworzony przez trenera Pawła Kowalskiego w klasach olimpijskich zdobył 25 medali igrzysk, mistrzostw świata i Europy. W windsurfingu jesteście fenomenem.

Nasza reprezentacja powstała na wzór Francji, której zawodnicy dominowali w latach 90. Teraz my przejęliśmy ster, a oni patrzą na nas i próbują się odbudować. Ścigamy się, motywujemy, przyjaźnimy. Przed Londynem, kiedy trenowaliśmy z Przemkiem Miarczyńskim jako sparingpartnerzy, wszyscy mówili: „Szacunek za to, co robicie, bo my żeby  się pościgać, sprawdzić prędkość, musimy się umawiać z zawodnikami z innych krajów".

Do sezonu przygotowujecie się nie tylko na wodzie...

Z zewnątrz może się wydawać, że w naszym sporcie liczy się jedynie woda – wchodzimy na deskę, pływamy, jest słoneczko, luz i zabawa. Ale żeby do tego dojść, potrzeba dużo ciężkiej pracy. Dlatego na początku przygotowań  przenosimy się w wysokie góry, gdzie dużo czasu spędzamy na siłowni, zjeżdżamy i biegamy na nartach, wzmacniamy nogi. Dopiero po takiej dawce na wodzie  szlifujemy elementy techniczne, prędkościowe, szukamy odpowiedniego sprzętu, ścigamy się.

Puchar Świata w Hyeres wygrał pan zdecydowanie.

Te zawody traktowałem treningowo. Chciałem zobaczyć, czy na tym etapie sezonu jestem szybki i jak wygląda konkurencja. W Hyeres byli najlepsi zawodnicy z całego świata i wygrywałem z nimi, jak chciałem. Podszedł do mnie wicemistrz olimpijski Nick Dempsey, mówiąc: „Sprawiłeś, że ten tydzień był dla mnie bardzo smutny". Wiem, że teraz będzie ciężko pracował, by mnie dogonić.

Jak będą wyglądać kolejne tygodnie przygotowań do wrześniowych mistrzostw świata?

Przede wszystkim będziemy dużo pływać, a najważniejszym sprawdzianem formy będą lipcowe mistrzostwa Europy w Turcji. Tam się przekonamy, czy nie jesteśmy przetrenowani, czy nie mamy przesytu ścigania. Ale najważniejsze są oczywiście mistrzostwa świata w Santander.

Mieliście już okazję tam pływać.

Byliśmy tam na samym początku przygotowań do sezonu. To bardzo urozmaicony akwen, ale z przewagą dużych fal. Na jesieni były ogromne. Zdarzało się, że podczas treningów pływaliśmy obok siebie, a rozdzieleni przez fale nie widzieliśmy się. A przecież maszty mają po pięć metrów wysokości! Na pewno w wakacje musimy tam sporo popływać, musimy szukać dużych fal. To jest żeglowanie, do którego trzeba się przyzwyczaić. Zwykle pływamy po zatokach, gdzie fala dochodzi do metra–półtora. Mając w perspektywie falę pięciometrową, trzeba inaczej do tego podejść.

We wrześniu na Stadionie Narodowym w Warszawie Puchar Świata w windsurfingu. To dobry pomysł?

Znakomity i ogromna promocja windsurfingu. Będzie okazja, żeby zobaczyć olimpijczyków i medalistów największych imprez niemal na wyciągnięcie ręki. Prędkość, zwroty, wiatr i fale na Narodowym to coś niesamowitego! Kibice pływali już tam na brzuchach, teraz czas na zawodowców.

Sport
Po igrzyskach w Paryżu czekają na azyl. Ilu sportowców zostało uchodźcami?
Sport
Wybiorą herosów po raz drugi!
SPORT I POLITYKA
Czy Rosjanie i Białorusini pojadą na igrzyska? Zyskali silnego sojusznika
Sport
Robin van Persie: Artysta z trudnym charakterem
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Sport
Wielkie Serce Kamy. Wyjątkowa nagroda dla Klaudii Zwolińskiej
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń