Przed Londynem system finansowania zdał egzamin. Teraz jest równie dobrze?
Trener pilnuje, żebyśmy mieli wszystko, czego potrzebujemy. My, czyli grupa, w której znajdują się najlepsi zawodnicy. Niestety, jeżeli przekroczymy budżet i będziemy zmuszeni na przykład kupić dodatkowy sprzęt, a tego nie da się wykluczyć, to te pieniądze będą obcinane juniorom i seniorom, którzy dopiero wchodzą do kadry. Martwi mnie to, że moje bezpieczeństwo i możliwość przygotowań na odpowiednim poziomie mogą ograniczyć możliwości pozostałym zawodnikom. Tak nie powinno być. Ale, patrząc z drugiej strony, windsurfing jest sportem indywidualnym, walczymy o jedno miejsce na igrzyskach i każdy powinien się koncentrować na sobie i swoich celach. Wszystkim nie da się pomóc.
W ostatniej dekadzie zespół stworzony przez trenera Pawła Kowalskiego w klasach olimpijskich zdobył 25 medali igrzysk, mistrzostw świata i Europy. W windsurfingu jesteście fenomenem.
Nasza reprezentacja powstała na wzór Francji, której zawodnicy dominowali w latach 90. Teraz my przejęliśmy ster, a oni patrzą na nas i próbują się odbudować. Ścigamy się, motywujemy, przyjaźnimy. Przed Londynem, kiedy trenowaliśmy z Przemkiem Miarczyńskim jako sparingpartnerzy, wszyscy mówili: „Szacunek za to, co robicie, bo my żeby się pościgać, sprawdzić prędkość, musimy się umawiać z zawodnikami z innych krajów".
Do sezonu przygotowujecie się nie tylko na wodzie...
Z zewnątrz może się wydawać, że w naszym sporcie liczy się jedynie woda – wchodzimy na deskę, pływamy, jest słoneczko, luz i zabawa. Ale żeby do tego dojść, potrzeba dużo ciężkiej pracy. Dlatego na początku przygotowań przenosimy się w wysokie góry, gdzie dużo czasu spędzamy na siłowni, zjeżdżamy i biegamy na nartach, wzmacniamy nogi. Dopiero po takiej dawce na wodzie szlifujemy elementy techniczne, prędkościowe, szukamy odpowiedniego sprzętu, ścigamy się.