Upadli mistrzowie

Historia futbolu jest niekończącą się lekcją, z której mało kto wyciąga wnioski.

Publikacja: 19.06.2014 22:00

Stefan Szczepłek

Stefan Szczepłek

Foto: Fotorzepa

Hiszpania to czwarty mistrz świata, który nie przebrnął przez fazę grupową mundialu. Każdy kiedyś przegrywa, bo nie zorientował się w porę, że to, co było dobre cztery lata wcześniej, bywa już nieskuteczne.

Najlepiej o wizerunek zadbali Urugwajczycy. Po zdobyciu dwóch z rzędu tytułów mistrzów olimpijskich wygrali pierwszy mundial (1930) i na następny, do Włoch, nie pojechali. Oficjalnie z braku funduszy i w rewanżu za to, że kiedy turniej odbywał się na ich boisku, mało kto z Europy przyjechał. Pewnie tak, ale podstawowy powód był inny: generacja „złotych" piłkarzy się skończyła, a godnych następców nie było i Urugwaj wolał zrezygnować.

Włosi pierwszy mundial wygrali na swoich stadionach i przy pomocy sprzedajnych sędziów (1934).

Trener Vittorio Pozzo zdawał sobie z tego sprawę, wiedział, że to jest numer na raz, i na mistrzostwa cztery lata później zbudował całkiem nową drużynę. Ze starej pozostało zaledwie dwóch zawodników (Giuseppe Meazza i Giovanni Ferrari). Znowu wygrał. To jedyny trener, który zdobył Puchar Świata dwukrotnie.

Anglia zachowywała się trochę jak Urugwaj, tyle że nie kierowała się pragmatyzmem, lecz dumą.

Nie brała udziału w przedwojennych mistrzostwach, uważając, że skoro tytuł championa należy się jej z definicji, to nie musi. Anglia wymyśliła (Herbert Chapman, menedżer Arsenalu) system ustawienia zawodników, którym przez ćwierć wieku grał cały świat (WM), i nie dość, że tego nie wykorzystała, to jeszcze padła jego ofiarą, bo przeciwnik (Węgry w roku 1953) wymyślił antidotum. Anglia zdobyła tytuł mistrza na swoich boiskach (1966) przy pomocy FIFA i sędziów, a cztery lata później straciła szansę na odbudowę wizerunku. Wszystko dlatego, że trener Alf Ramsey nie wiedział, iż nowy regulamin dopuszcza zmiany zawodników.

Węgrzy zmarnowali szansę na niemal pewny tytuł (1954), bo myśleli, że skoro nie przegrali 32 meczów z rzędu, to finał z Niemcami tę listę wydłuży i nie trzeba się będzie szczególnie wysilać. Niemcy zastosowali metody naukowe, nowinki techniczne (wkręcane kołki do butów na grząskie boisko) oraz tzw. pancerną czekoladę, czyli metamfetaminę łykaną podczas wojny przez pilotów Luftwaffe. Brazylia wygrała mundial dwa razy z rzędu (1958, 1962), bo była najlepsza i nikt jej nie musiał pomagać (chociaż za drugim razem, w Chile, zdarzyło się, że przed finałem FIFA anulowała karę meczu dla Garrinchy, a on był wtedy najlepszy). Na mundial do Anglii (1966) Brazylijczycy jechali więc pewni swego, ale rywale wyciągnęli wnioski, a do tego potrafili wyłączyć z gry Pelego, także poprzez faulowanie go w sposób urągający przyzwoitości. I Brazylia odpadła. To, że po kolejnych czterech latach z nowym trenerem i zawodnikami (Pele miał 30 lat i życiową formę) nie tylko się odbudowała, ale też pokazała futbol na tamten czas kosmiczny, to jeden z brazylijskich fenomenów.

Spektakularny koniec Argentyny (1994) to dopingowa wpadka Diego Maradony. Francja w Korei i Japonii (2002) odpadła, bo wszyscy zawodnicy byli wypaleni, zmęczeni sezonem w czołowych klubach Europy, a tuż przed turniejem Zinedine Zidane doznał kontuzji. Wpływ na słabą grę i wyeliminowanie Włochów po pierwszej rundzie w RPA (2010) miała zła atmosfera w drużynie.

Na tym tle Hiszpania jest bodaj jedynym krajem, który odpadł nie z powodu konfliktów, kontuzji, niesprawiedliwego sędziowania, tylko dlatego, że zawodnicy nie zdążyli się zregenerować po wyczerpujących rozgrywkach, a świat poszedł dalej.

Hiszpanie ponieśli klęskę w sezonie, w którym dwie drużyny z Madrytu – Real i Atletico – wystąpiły w finale Ligi Mistrzów, a Sevilla wygrała Ligę Europejską. Hiszpania pozostaje futbolową potęgą (zdaję sobie sprawę, że o sile klubów w znacznym stopniu decydują cudzoziemcy), która przeszła na Maracanie przez Waterloo.

Silni z takich klęsk wychodzą i Hiszpanii też powinno się udać, bo ma mocne, zdrowe podstawy. Jak szybko – nie wiem.

Hiszpania to czwarty mistrz świata, który nie przebrnął przez fazę grupową mundialu. Każdy kiedyś przegrywa, bo nie zorientował się w porę, że to, co było dobre cztery lata wcześniej, bywa już nieskuteczne.

Najlepiej o wizerunek zadbali Urugwajczycy. Po zdobyciu dwóch z rzędu tytułów mistrzów olimpijskich wygrali pierwszy mundial (1930) i na następny, do Włoch, nie pojechali. Oficjalnie z braku funduszy i w rewanżu za to, że kiedy turniej odbywał się na ich boisku, mało kto z Europy przyjechał. Pewnie tak, ale podstawowy powód był inny: generacja „złotych" piłkarzy się skończyła, a godnych następców nie było i Urugwaj wolał zrezygnować.

Pozostało 83% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?