Poza tempem samochodów Red Bull, wszystko jest na miejscu: nad torem Red Bull Ring latają zabytkowe samoloty z kolekcji Mateschitza, rozrywki dziennikarzom dostarcza satyryczna gazetka „Red Bulletin", drukowana na miejscu w każdy dzień weekendu, a każdy amator flagowego produktu austriackiej firmy może ugasić pragnienie dziesięcioma rodzajami energetycznego napoju. Jest tylko jedna rzecz, której austriacki magnat nie jest w stanie teraz kupić. To forma jego zespołu.
W ostatnich czterech latach na Red Bulla nie było mocnych. Nieważne, czy Sebastian Vettel zdecydowanie miażdżył rywali – jak w sezonie 2011 i 2013 – czy toczył zacięte pojedynki z Fernando Alonso z Ferrari. Tak czy inaczej, na koniec sezonu austriacka ekipa i niemiecki kierowca zawsze byli górą. W tym roku najlepszy samochód ma Mercedes, a Vettel na domiar złego przegrywa walkę ze swoim nowym zespołowym partnerem, Danielem Ricciardo.
Przed dwoma tygodniami Australijczyk odniósł pierwsze w karierze zwycięstwo, ale triumf w Kanadzie był możliwy tylko dzięki kłopotom Mercedesa. W samochodach Nico Rosberga i Lewisa Hamiltona popsuł się system odzyskiwania energii kinetycznej, co oznacza stratę około 160 koni mechanicznych. Mimo tego Rosberg zdołał doprowadzić osłabione auto do mety na drugiej pozycji, a Hamilton po raz drugi w tym sezonie nie ukończył wyścigu – tym razem z powodu przegrzanych tylnych hamulców.
Nikt przy zdrowych zmysłach nie liczy na to, że bez kłopotów Mercedesa Red Bull będzie w stanie powtórzyć ten sukces u siebie. Piątkowe treningi podkreśliły dominację „Srebrnych Strzał": Hamilton był o sekundę szybszy od wszystkich rywali, poza Rosbergiem. – Będziemy walczyć o pole position – deklaruje Niemiec, lider klasyfikacji generalnej. – To ważne, bo tempo w wyścigu mamy bardzo podobne.
– Jestem pewien, że Nico ma jeszcze trochę w zanadrzu – mówi z kolei Hamilton. Kolejna odsłona walki między kierowcami Mercedesa zapowiada się pasjonująco, a za ich plecami powinno być nie mniej ciekawie. Red Bull Ring jest dość krótkim torem, o mało skomplikowanym układzie, więc różnice w czasach okrążeń są niewielkie – oczywiście z wyjątkiem przepaści między pierwszą dwójką i resztą. Na przykład kolegów z Williamsa, Valtteriego Bottasa i Felipe Massę, w piątek dzieliły zaledwie dwie tysięczne sekundy.