Przed ostatnim etapem, jazdą indywidualną na czas w Krakowie (25 km), 24-letni kolarz grupy Tinkoff-Saxo nie mógł być pewien wygranej. Miał 18 sekund przewagi nad Hiszpanem Benatem Intxaustim i jego rodakiem Ionem Izagirrem.
Niewielkie straty mieli inni kolarze. Między Majką a niedawnym liderem – zajmującym 11. pozycję – Czechem Petrem Vakocem różnica wynosiła mniej niż minutę.
Ledwo stał na nogach
Nikt nie miałby pretensji do Polaka, gdyby przegrał walkę o żółtą koszulkę. W czwartek i piątek w pięknym stylu zakończył na pierwszym miejscu górskie etapy w Szczyrbskim Jeziorze na Słowacji i Bukowinie Tatrzańskiej. W lipcu wzruszył Polaków i zachwycił znawców kolarstwa zwycięstwami w Alpach i Pirenejach w Tour de France. Podpisał nowy, lukratywny kontrakt z drużyną. Na ten sezon wykonał więcej niż 100 procent normy.
Ale Majka nie należy do życiowych minimalistów. Gra o pełną pulę. Pojechał czasówkę najlepiej, jak mógł. Był 13. To wystarczyło. Najgroźniejsi przeciwnicy Izagirre i Francuz Christophe Riblon, wypracowali sobie zbyt małą przewagę. Polak wygrał klasyfikację generalną, mając czas o 8 sekund lepszy niż Izagirre.
– Końcówka nie była dla mnie. Na dwóch ostatnich kilometrach tylko patrzyłem w przód. Dałem z siebie naprawdę wszystko, teraz ledwie stoję na nogach – mówił po morderczej czasówce.