Pierwszy gem, przy serwisie Polki, wygrała tenisistka z Kanady, trzecia rakieta tego kraju, pozostałe Radwańska. Praca została wykonana błyskotliwie, chwilami na granicy perfekcji.
Po kilku piłkach zagranych przez Agnieszkę jakby dla rozgrzewki, przyszły gemy, w których Polka dała Fichman srogą lekcję tenisa zupełnie innego od tego, który prezentowała rywalka – uderz mocno przed siebie. Różnica była za duża, by wzbudzić emocje trybun na jeszcze pustawym stadionie im. Louisa Armstronga. Szybciej mecz otwarcia US Open 2014 skończył tylko Argentyńczyk Leonardo Mayer, ale jedynie dlatego, że Albert Montanes skreczował w połowie drugiego seta.
Sharon Fichman, dziewczyna z Toronto, chyba nie zawsze gra tak prosto i bez pomysłu. Zaczynała wcześnie, na kort posłali ją rodzice, inżynierowie, tata Bob od techniki jądrowej, mama Julia od komputerów. Oboje przyjechali do Kanady w 1989 roku z Izraela, gdzie pojawili się siedem lat wcześniej, emigrując z Rumunii.
Pewne tradycje w rodzinie były: tata nawet zdążył wystartować z rakietą w mistrzostwach Rumunii, mama grała rekreacyjnie, a starszy brat Thomas pojawił się raz w turnieju z cyklu ITF Futures, wygrał jeden mecz.
Sharon zapowiadała się znacznie lepiej – wygrała turniej Orange Bowl do 14 lat, była drugą juniorką świata w tej kategorii, wygrała też turniej dziewcząt w XVII Maccabiadzie. Naprawdę nieźle jej szło w juniorskich Wielkich Szlemach, zwłaszcza w deblu (z Anastazją Pawliuczenkową u boku zwyciężyły Agnieszkę Radwańską i Karolinę Woźniacką w finale Roland Garros 2006), potem w małych turniejach ITF.