Reklama
Rozwiń

Misiek i Staruch pany

Odwołanie Jacka Bednarza z funkcji prezesa Wisły Kraków jest wyjątkowo smutną wiadomością.

Publikacja: 27.08.2014 02:00

Stefan Szczepłek

Stefan Szczepłek

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

Rada nadzorcza klubu pożegnała się z człowiekiem, który chciał, aby w Wiśle, na trybunach jej stadionu, a w konsekwencji i w mieście, zapanowała normalność. To wiązało się z podejmowaniem decyzji godzących w interesy grup kibicowskich.

Konsekwencją działań Bednarza był nie tylko bojkot meczów Wisły przez grupę kibiców, ale nawet ostrzelanie trybun własnego stadionu racami, co spowodowało szkody materialne, a mogło się skończyć tragedią.

Pustki na trybunach oznaczały niedobór w kasie. Wisła zwróciła się więc o pomoc do byłego prezesa klubu Tadeusza Czerwińskiego, który przed laty potrafił łagodzić konflikty między władzami a kibicami.

Ale to było kiedyś. Dziś mu się nie udało, bo ekstremistyczne grupy kibicowskie są terrorystami stadionu odrzucającymi dialog. Chcieli dymisji Bednarza i ją dostali. Rada nadzorcza podjęła haniebną decyzję, której powinna się wstydzić. Ale w kategoriach ekonomicznych być może uratowała klub. Teraz na trybuny wrócą w chwale ci, których powinno się trzymać od nich ?jak najdalej.

Upór i konsekwencja Bednarza zyskały mu w świecie normalnego futbolu wiele sympatii. Swoją walką dawał przykład innym klubom, których szefowie nie mieli tyle odwagi co on. Przed laty podobnie zachowywała się Legia. Firma ITI nie chciała się dzielić władzą z kibolstwem, więc Mariusz Walter i Jan Wejchert stali się wrogami tracących wpływy kibiców. Kiedy zmarł Wejchert, lider Żylety  „Staruch" wyraził z tego powodu radość i życzył szybkiej śmierci także drugiemu właścicielowi.

Po czymś takim powinien dostać dożywotni zakaz wstępu na stadion Legii. Ale jej nowy prezes Bogusław Leśnodorski, człowiek wykształcony i bogaty, nie tylko nie wystąpił o przedłużenie „Staruchowi" upływającej kary, ale przyjął go z honorami.

Mechanizmy w Wiśle, Legii i innych klubach są te same. Trybunami rządzą chuligani albo prymitywni biznesmeni. Można dostać w twarz za to, że ma się inne zdanie, a w tle są zawsze interesy małych grup, którym klub daje zarobić na sprzedaży pamiątek, biletów, ochronie stadionu, dzierżawie parkingu. Żołnierze tych złoczyńców to szara masa  wznosząca hasła, które dyktuje kierujący dopingiem „gniazdowy".

Jacek Bednarz to były świetny piłkarz Ruchu, Legii i Pogoni, uczestnik Ligi Mistrzów, reprezentant Polski, który skończył studia prawnicze, godząc je z grą w piłkę. To wszystko ma znaczenie, bo nie jest przypadkowym człowiekiem. Walczył z kibolstwem w Krakowie, jedynym polskim mieście, w którym raz na kwartał traci życie kibic Wisły lub Cracovii, zaszlachtowany przez zwolenników drugiego klubu.

Bednarz nie chciał, aby cokolwiek do powiedzenia mieli tacy jak „Misiek", który kiedyś trafił nożem Dina Baggio, a dziś znowu podnosi głowę i nawet wychował następców.

W Krakowie on, w Warszawie „Staruch", w Poznaniu „Litar". Każde miasto z klubem w ekstraklasie (i coraz częściej w I lidze) ma jakiegoś demona. Boją się ich właściciele klubów, prezesi, piłkarze i zwykli kibice. To się kiedyś źle skończy. Właściwie – już się kończy. Kibolstwo zabija piłkę.

Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku