Piotr Dzieicki: W Polonii Warszawa nie jest normalnie

O pracy za darmo ?i o prezesie w dresie – opowiada były piłkarz i trener warszawskiego klubu Piotr Dziewicki.

Publikacja: 05.09.2014 03:00

Kiedy kibice Polonii Warszawa dowiedzieli się, że przestał pan być trenerem tej drużyny, na trybunach słychać było okrzyki poparcia dla pana i dezaprobaty dla zarządu klubu. Taka sytuacja nie zdarza się często.

Piotr Dziewicki: To był miły przejaw sympatii do mnie i szacunku dla pracy, jaką wykonaliśmy ze sztabem szkoleniowym w ubiegłym sezonie. Kibice Polonii są świadomi sytuacji w klubie, odbiegającej znacznie od normalności.

Też to widzę, ale trochę się gubię. Wiele osób chce pomóc Polonii, mam jednak wrażenie, że „wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadają". Musiał pan odejść z klubu?

Nie miałem wyjścia. ?Przez rok pracowałem charytatywnie. Nie brałem pieniędzy. Krzysztof Węgier, który jest magazynierem i był na każde zawołanie, bo też kocha Polonię, musiał podjąć pracę w piekarni, od czwartej rano, bo nie mógł się doczekać wypłaty w klubie.

Kiedy wprowadziliśmy Polonię do III ligi, uznałem, że wypadałoby przestać być jedynym trenerem w Polsce, który pracuje za darmo. Choćby dla zasady. Faktyczny szef klubu Paweł Olczak zaproponował skromne warunki i ja je zaakceptowałem. To działo się cztery dni przed pierwszym meczem w sezonie. Poprosiłem tylko o wstawienie do umowy punktu mówiącego o tym, że w przypadku zwolnienia mnie przed końcem sezonu klub wypłaci mi pozostałą część należności pomnożoną przez dwa. To nie były wygórowane warunki, ale pan Olczak stwierdził, że nie ma na to pokrycia. To znaczyło, że mnie zwolni.

Pojechałem z chłopakami na pierwszy mecz do Sieradza, bo tak wypadało, i na tym moja praca się zakończyła.

Klub szybko znalazł następcę.

To mnie nie zdziwiło. Kiedy Paweł Olczak zatrudnił Piotra Szczechowicza do pracy z chłopcami z rocznika 2004, wiedziałem, że przy pierwszej nadarzającej się okazji zajmie on moje miejsce. Takie rzeczy się wie. Nie chodzi tylko o mnie i oddech konkurenta na moich plecach. To w piłce normalne. Nienormalne natomiast jest to, że w Polonii nie mieliśmy przez całą rundę rewanżową żadnego wsparcia i szacunku ze strony władz, a pana Olczaka szczególnie. Kibice to czuli, stąd różnego rodzaju małe demonstracje na trybunach i w internecie, nie tylko w mojej sprawie.

Jako piłkarz i trener spędził pan w Polonii dziesięć lat. Przeżył pan mistrzostwo Polski i walkę o życie w IV lidze. Na czym dziś polega problem tego klubu?

Na strukturze i niewłaściwym zarządzaniu. Polonia jest miejskim klubem sportowym, ale jego zarząd to zamknięty krąg osób, które nie dopuszczają ?ludzi z zewnątrz. Tam, upraszczając, zarząd wybiera zarząd. Chciałem wejść w te struktury, stać się tylko członkiem zwyczajnym, a nie – jak wiele osób mówiło – członkiem zarządu, ale mi odmówiono. Stowarzyszenie kibiców Wielka Polonia chciało mieć swoich przedstawicieli, jednak skończyło się na obietnicach. Dopóki MKS nie otworzy się na społeczność Warszawy, nie będzie nowych członków, dopóty sytuacja się nie zmieni.

I to jest przyczyną słabości klubu?

Jedną z przyczyn. MKS to też drużyny młodzieżowe opłacane przez rodziców. Tyle że ci rodzice nie mają nic do powiedzenia. Nie mają wpływu na to, kto mądrze będzie zarządzał ich funduszami. A klub nie czerpie żadnych korzyści ze sprzedaży młodych zawodników. Czasami słyszałem pytania rodziców o to, czy poza Pawłem Olczakiem ktoś jeszcze podejmuje decyzje w sprawach transferów. Odpowiedź jest prosta. Tylko od niego zależy, gdzie i za ile zawodnik zmieni przynależność klubową. To pokazuje ułomność w funkcjonowaniu klubu i budzi pewne podejrzenia.

Transfery, dotacje z miasta, wpłaty rodziców, spora liczba kibiców na trybunach w poprzednim sezonie, kilku sponsorów średniej klasy – to wszystko powinno gwarantować swobodne funkcjonowanie klubu na poziomie IV i III ligi. A słyszę ciągle o kłopotach, zaległościach w wypłatach. Dlaczego tak się dzieje?

To pytanie nie do mnie. Jest w klubie, czy raczej wokół niego, kilka osób gotowych wyłożyć pieniądze lub przyciągnąć sponsorów. Tyle że trudno im się porozumieć, bo mają odmienne koncepcje. Jedni są zwolennikami kupienia licencji od klubu wyższej klasy, drudzy wolą pracę od podstaw. Wielka Polonia i ja osobiście jesteśmy zwolennikami pracy od podstaw. Najpierw sport, a nie interes. Jeśli drużyna osiągnie dobry poziom sportowy, to interes sam przyjdzie. To jest, moim zdaniem, zdrowsze, tyle że wymaga czasu i cierpliwości.

Marek Tronina, dyrektor Maratonu Warszawskiego, który stał się sukcesem najpierw sportowym, a potem biznesowym, wiosną podjął się misji mediatora pomiędzy zwaśnionymi grupami. Myślał też o oparciu klubu na hiszpańskim systemie socios, czyli kibiców płacących składki i mających możliwość wyboru władz. I nie udało mu się.

A z kim miał się porozumieć? Z zasłużonym wyjątkowo dla Polonii, ale żyjącym w swoim świecie prezesem Jerzym Piekarzewskim? Albo z Pawłem Olczakiem, należącym do innego kręgu kulturowego, ubierającym się w dres i mówiącym innym językiem niż Tronina? Przecież dopóki Polonia będzie się kojarzyła z kimś takim, żaden poważny sponsor tam nie przyjdzie, bo nie będzie chciał firmować  badziewia. To jest dziś największy problem Polonii. Kibice skandują na trybunach: „Polonia nigdy nie zginie", i to jest prawda. Ale ja bym chciał, żeby ona nie walczyła wciąż o przetrwanie, tylko dobrze żyła.

Widziałem, że na mecz Polonii z Pelikanem Łowicz kupował pan bilet. To klub nie daje biletu trenerowi, który grał tu dziesięć lat, a przez rok pracował za darmo?

Tak wyszło. Chciałem pójść na mecz, więc kupiłem bilet.

—rozmawiał Stefan Szczepłek

Kiedy kibice Polonii Warszawa dowiedzieli się, że przestał pan być trenerem tej drużyny, na trybunach słychać było okrzyki poparcia dla pana i dezaprobaty dla zarządu klubu. Taka sytuacja nie zdarza się często.

Piotr Dziewicki: To był miły przejaw sympatii do mnie i szacunku dla pracy, jaką wykonaliśmy ze sztabem szkoleniowym w ubiegłym sezonie. Kibice Polonii są świadomi sytuacji w klubie, odbiegającej znacznie od normalności.

Pozostało 93% artykułu
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?