Początek drugiej połowy meczu na stadionie w Glendale w Arizonie był spełnieniem marzeń kibiców drużyny z Seattle. Obrońcy tytułu prowadzili już 24:14. I wtedy futbol amerykański pokazał to, co ma w sobie najlepszego - swoją nieprzewidywalność i dramatyczne zwroty akcji.
W czwartej kwarcie Patriots dokonali czegoś, co do tej pory w Super Bowl jeszcze się nie zdarzyło. Po dwóch przyłożeniach odrobili dziesięciopunktową stratę i wyszli na prowadzenie 28:24.
Do końca spotkania zostały jeszcze ponad dwie minuty, przy piłce byli zawodnicy Seahawks. 20 sekund przed końcowym gwizdkiem brakowało im tylko jardu do zdobycia przyłożenia. Wydawało się, że puchar ponownie pojedzie do stanu Waszyngton. Jednak rozgrywający zespołu z Seattle Russell Wilson nie podał piłki, ale rzucił ją w pole punktowe. Przejęli ją obrońcy Patriots i było jasne, że Seahawks żegnają się z tytułem. Klub z Nowej Anglii triumfował czwarty raz w historii i po raz pierwszy od 2004 roku.
Najlepszym zawodnikiem spotkania został wybrany rozgrywający zwycięzców Tom Brady. 38-latek, który brał udział we wszystkich czterech finałach wygranych przez New England Patriots, ustanowił kilka rekordów. W liczbie podań na przyłożenie w Super Bowl - 13, w liczbie udanych podań w jednym finale - 37, w liczbie nagród dla najlepszego gracza Super Bowl - trzy, a także w liczbie mistrzowskich tytułów wywalczonych przez jednego rozgrywającego - cztery.
Jak zwykle u niektórych widzów więcej emocji niż sam mecz wywoływały reklamy wyświetlane w jego trakcie. W tym roku na półminutowy spot trzeba było wydać 4,5 miliona dolarów. Najlepszy w niedzielę zawodnik Seattle Seahawks, skrzydłowy Chris Matthews, który do tej pory trzy razy wystąpił w lidze, za swoją roczną pensję (103 tysiące dolarów) mógłby wykupić 0,7 sekundy czasu antenowego.