– Ludzie na Twitterze pisali: „Nie jesteś w pełni czarny”. Ale zawsze wiedziałem, że jestem czarny i jestem z tego dumny. Jak również z tego, że mam białą mamę. Jestem po prostu dumny z tego, kim jestem – mówił Patrick Mahomes, quarterback Kansas City Chiefs na łamach magazynu „GQ”.Swoją tożsamość wyrażał nie tylko słowami, angażując się w ruch Black Lives Matter po zabójstwie George’a Floyda przez policję w Minneapolis. – Zawodnicy, którzy byli przede mną i Jalenem, przygotowali scenę, a teraz cieszę się, że my możemy przygotować scenę dla dzieciaków, które nadejdą po nas – powiedział Mahomes przed historycznym finałem.
Jalen Hurts, rozgrywający Philadelphia Eagles, też ma świadomość chwili. – Wspaniale jest być częścią tej historii – komentował. Chyba jeszcze bardziej przeżywają to ci, którzy grali wcześniej. – Przeszliśmy długą drogę. Było ciężko, było wiele barier, ale daliśmy radę. Dwóch czarnych rozgrywających w Super Bowl! – mówił dziennikarzowi ESPN wzruszony Doug Williams, pierwszy czarnoskóry quarterback, który wygrał w finale NFL.
Czytaj więcej
Przypadek Adriana Meronka, już dwukrotnego mistrza prestiżowych golfowych turniejów, to dowód, że Polacy mają talent nawet do takich sportów, których w zasadzie nie znają. Bliższe poznanie może jednak wkrótce nastąpić, właśnie za sprawą 30-latka z Wrocławia.
Dlaczego ta droga była tak długa? Bo biali właściciele klubów przez długi czas uważali (albo chcieli tak uważać), że czarnym brakuje inteligencji i cech przywódczych, potrzebnych, by doprowadzić kluby do sukcesów w najważniejszym amerykańskim sporcie. Dochodziło do tego, że czarnych, którzy byli rozgrywającymi w drużynach uniwersyteckich, zmuszano do zmiany pozycji w NFL.
Doug Williams rozprawił się z rasistowskimi mitami w 1988 r., prowadząc Washinghton Redskins do zwycięstwa nad Denver Broncos. Potem wygrywali jeszcze Russell Wilson w 2014 roku i Patrick Mahomes w 2020. Teraz właśnie on ma kolejną szansę. W sumie w Super Bowl wystąpiło dotąd zaledwie siedmiu czarnoskórych rozgrywających.