M.F.K.: Mamy prawie ten sam wzrost i wagę oraz kolor włosów. A poważnie – zawsze powtarzam, że łączy nas to, że mamy wielkie serce do sportu. Nie boimy się, zawsze chciałyśmy udowodnić, że takie małe osóbki potrafią wiosłować. Myślę też, że jesteśmy podobnie pracowite, uparte i konsekwentne. Najbardziej dzieli nas to, że ja jestem pesymistką, a Natalia optymistką.
N.M.: Poczucie humoru mamy obie. Jeśli zaś przebywa się ze sobą tak długo, to na przykład odkrywamy, że Magda słucha bardziej spokojnej muzyki, ja bardziej energetycznej. Ale i tak wymieniamy się utworami albo książkami.
M.F.K.: Kiedyś Natalia śmiała się ze mnie, że jestem już stara, bo tylko czytam książki, a teraz od dwóch lat sama zakopała się w lekturach.
Małe osóbki? Na podium rzeczywiście tak wyglądało, przy Brytyjkach były panie jak kruszynki, ale co to konkretnie oznacza?
M.F.K.: Mam 173 cm, ważę teraz jakieś 67–68 kg.
N.M.: Ja jestem ciut wyższa, 175 cm, waga taka sama.
Robią panie z siebie żarty?
N.M.: Pewnie, że tak. Najczęściej są to sytuacyjne docinki.
M.F.K.: Natalia ma bardzo dobre cięte riposty. Szybkie i konkretne. Nie mogę powiedzieć wszystkiego, ale zapewniam, jest w tym mistrzynią.
W sumie są z was niemal siostry czy świetne koleżanki z pracy?
N.M.: Jedno i drugie.
M.F.K.: To nas jeszcze łączy, że nie tylko potrafimy ze sobą wiosłować, ale też rozmawiać na lądzie, iść razem na zakupy, nie mamy z tym problemu. Oczywiście bywają dni, gdy nie możemy na siebie patrzeć. Wtedy jedna idzie w lewo, druga w prawo i jedna drugiej nie zawraca głowy.
Łączy też panie fakt, że nie pochodzą z metropolii, tylko ruszyły w wielki sportowy świat z mniejszych miejscowości?
M.F.K.: Urodziłam się w Wąbrzeźnie, pochodzę z Grudziądza. Jest coś w tym, że dziewczynki z małych miejscowości marzą o wielkiej przygodzie. Łączy nas jeszcze to, że w rodzinie uprawiało się sport. U mnie rodzice, u Natalii siostra, trochę brat. Nauczyłyśmy się sportu w domu i pielęgnowałyśmy tę tradycję.
N.M.: Nigdy nie miałam kompleksu, że pochodzę z Szydłowa. Moje Szydłowo jest blisko Piły, tylko 5 km, więc niektórzy u nas mówili, że są z tego miasta. Ja nigdy. Ale to sport dał mi szansę, by wyjechać i zobaczyć więcej.
Czego panie nie robiły przez ostatnie lata z powodu wioślarstwa, a bardzo miały ochotę zrobić?
M.F.K.: Zawsze chciałam jeździć na nartach wodnych i miałam ku temu okazję, ale wybijałam to sobie z głowy, żeby nic mi się nie stało.
N.M.: Ja podobnie – w cieplejsze dni między zgrupowaniami chciałam pojeździć na rolkach, ale nie wychodziłam, bo myślałam: przewrócę się, zaczepię o krawężnik. W głowie siedzi z tyłu, że trzeba na siebie uważać.
Co dalej? Rok odpoczynku, czy dalej w kierat? Tokio na horyzoncie, czy za wcześnie o tym mówić?
N.M.: Jeszcze nie miałyśmy tak poważnej rozmowy. Jeszcze cieszymy się chwilą.
Ile lat można uprawiać wioślarstwo na mistrzowskim poziomie?
N.M.: Nasza rywalka z Wielkiej Brytanii, która zdobyła srebro, ma 41 lat. Zatem można, tylko trzeba wiedzieć, co się chce w życiu robić.
Zostały panie w mediach złotkami, podoba się?
M.F.K.: Tak, bardzo.
N.M.: Złotka są w porządku. Nie chcemy tego zmieniać.
—rozmawiał w Rio Krzysztof Rawa