Moja potężna lewa stopa

Choć na początku kariery mieszał alkohol z narkotykami i bójkami w barach, Sebastian Janikowski ostatni sezon ligi futbolu amerykańskiego (NFL) uwieńczył przejściem do historii.

Publikacja: 31.01.2010 00:01

Moja potężna lewa stopa

Foto: ROL

Komentator telewizyjny zdołał tylko ostrzec widzów, gdy polski kopacz ustawił się 61 jardów (ok. 56 metrów) od bramki Cleveland Browns: „Proszę się nie śmiać. Lepiej wstrzymajcie oddech, bo ten facet może tego dokonać”. Chwilę później holder złapał piłkę i ustawił ją przed Polakiem, a ten kopnął potężnie lewą nogą. To było czwarte najdalsze uderzenie w oficjalnym meczu. W sporcie, który Amerykanie prowokacyjnie nazywają futbolem, a który bardziej przypomina rugby, kontaktów jajowatej piłki ze stopą jest niewiele. Jedynymi, którzy tego dokonują, są tzw. kickerzy (kopacze). Polak jest w tym momencie jednym z najlepszych w całej lidze NFL. O skali jego wyczynu świadczy to, że zatrudnienie w NFL znajduje wielu takich, którzy przez całą karierę nie kopną piłki dalej niż na jardów 50. [wyimek][b]Więcej wiadomości z serwisu [link=http://www.rp.pl/temat/350599.html]Przewrotka[/link][/b] [/wyimek]

Janikowski, jak sam twierdzi, może nie kopać piłki przez miesiąc, a nawet wtedy potrafi uderzyć mocno i celnie. Tak mocno, że jednym z jego przydomków jest „The Polish Cannon” (polska armata). Z tym trzeba się urodzić.

Niewiele jednak brakowało, żeby Janikowski nie zagrał nigdy profesjonalnie w futbol amerykański. W ostatnim roku gry w college’u wybrał się ze znajomymi (nie po raz pierwszy zresztą) do dyskoteki w Tallahassee. Ich zachowanie nie spodobało się oficerowi policji Michaelowi Knightowi. Jeden z kolegów Polaka wylądował w radiowozie w kajdankach. Janikowski mieszkał już wtedy w USA od siedmiu lat i był blisko draftu do NFL. Ale chyba jeszcze ciągle nie rozumiał Ameryki. Podszedł z uśmiechem do siedzącego w radiowozie Knighta i rzucił krótko: „Ile?”. Gdy policjant podniósł głowę, ze zdziwieniem zobaczył, że chłopak przelicza banknoty. Za takie przestępstwo groziło mu pięć lat więzienia i 5000 dolarów grzywny, a w perspektywie deportacja do Polski. Na szczęście dla niego sąd uwierzył w wyjaśnienia, że próbował tylko od ręki zapłacić mandat, który gorliwy funkcjonariusz nałożył na przyjaciela.

Gdy Janikowski zaczynał interesować się sportem, futbol amerykański był w Polsce nieobecny i niewielu wiedziało, jak się w niego gra. Ojciec Sebastiana w latach 80. wyjechał za chlebem do USA. Czy wyjazd przyniósł to, czego chciał, nie wiadomo. Z punktu widzenia kibiców NFL najważniejsze jest, że poznał tam Amerykankę, z którą niedługo potem wziął ślub i dzięki temu uzyskał amerykańskie obywatelstwo. Mały Sebastian wraz z matką zostali w Wałbrzychu, mieście, które zbyt wielu perspektyw młodym ludziom w tamtym czasie nie oferowało. Jedną z kilku dostępnych była piłka nożna, którą zaczął trenować Sebastian. Szło mu na tyle dobrze, że w końcu zadzwonił telefon od ówczesnego trenera reprezentacji U-17. Ale właśnie wtedy ojciec zechciał sprowadzić go do siebie. Młody chłopak pojechał, choć był bardzo zżyty z matką i rozstanie przeżył mocno, a do ojca mógł czuć żal o to, jak ułożył sobie życie na emigracji.

Angielskiego uczył się od podstaw, głównie z telewizji. Może dlatego zamiast rozmawiać z kolegami, na początku głównie się z nimi bił. W końcu trafił do drużyny soccera, strzelił 15 bramek i pomógł awansować do finału rozgrywek. Zaczął grać w klubie Orlando Lions, skąd trener Angelo Rossi wyciągnął go do liceum Seabreeze w Daytona Beach. Tam zaczęła się jego przygoda z futbolem amerykańskim. Piłkarze, którzy mocno potrafią kopnąć piłkę, są cenieni przez trenerów futbolu. Tony Meola, bramkarz reprezentacji USA, na początku lat 90. próbował swoich sił w drużynie NFL New York Jets. A Janikowski był lepszy niż Meola. Gdy jako nastolatek grał w Polsce w piłkę, uderzył tak mocno, że złamał bramkarzowi rękę.

Trafiał na wyrozumiałych trenerów, takich jak Bobby Bowden, którzy nie karali go za wypady do nocnych klubów czy bójki w barach. Ale kickerowi, który dwukrotnie dostaje Nagrodę im. Lou Grozy czy trafia do All-American Team, wybacza się wiele. Zwłaszcza takiemu, który zostaje wybrany w pierwszej rundzie draftu jako trzeci w historii.

Wtedy po raz kolejny dał o sobie znać jego rockandrollowy charakter. Osiem dni po ceremonii, wraz z kolegami, został zatrzymany za posiadanie narkotyku GHB. Gdyby zarzuty się potwierdziły, Janikowski dostałby wyrok więzienia. Na szczęście dla niego i Oakland Raiders został oczyszczony z zarzutów. Jednak nie myślał zwalniać tempa. Rok po korzystnym orzeczeniu sądu zatrzymano go za jazdę pod wpływem alkoholu, a niewiele później podobno narozrabiał w restauracji w Wallnut, choć tutaj sprawa została umorzona z braku silnych dowodów. Sam na te wybryki mówi „błędy młodości” i twierdzi, że wiele z nich jest mocno przesadzonych. Co z tego jest prawdą, on wie najlepiej.

W lidze szło mu za to znakomicie. Raiders w sezonie 2002 – 2003 dotarli do Super Bowl, gdzie przegrali z Tampa Bay Buccaneers 28:41. Zagrać raz jeszcze w finale i wygrać to od tego momentu największe marzenie Janikowskiego. Bo mecz finałowy ligi NFL to największe święto w USA, a kibiców ogarnia wtedy gorączka. Liczy się wszystko, łącznie z tym, czy jajecznica na talerzu quarterbacka (rozgrywającego) była dobrze osolona. Jeśli nie, to niech kucharz dla własnego bezpieczeństwa emigruje. Od finału nazwisko Janikowskiego zna chyba w Ameryce każdy kibic, choć niewielu potrafiłoby je poprawnie wymówić.

Trzeba pamiętać, że kicker, choćby najlepszy, nigdy nie będzie tak ceniony jak dobry quarterback czy wide receiver (w wolnym tłumaczeniu: skrzydłowy). Jego rola w meczu może się czasem ograniczać do kilku kopnięć na początku kwart, gdy wprowadza piłkę do gry, i wtedy, gdy ma okazję uderzyć na bramkę. Przez większość spotkania siedzi na ławce i dopinguje kolegów. A gdy już pojawi się na boisku, każdy uważa, że trafienie z kilkudziesięciu metrów jest jego obowiązkiem. Jeśli kopnięciem nie wygra drużynie meczu, nie pojawi się w wiadomościach. A trafienie skórzanym jajem w bramkę nie jest proste. Polak w swoim fachu jest jednym z najlepszych. Niedawno, jako pierwszy w dziejach Raiders, przekroczył granicę 1000 punktów. Przed nim w historii NFL udało się to tylko 44 zawodnikom. Nic dziwnego, że klub go docenia i za pięcioletni kontrakt płaci 11 mln dolarów. Wymaga jednak, by cały czas był w wysokiej formie, dlatego nie ma mowy o rozrywkowym trybie życia. Jak twierdzi sam Janikowski, od balangowania do rana woli solidną pensję.

Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?
Materiał Promocyjny
Jaką Vitarą na różne tereny? Przewodnik po możliwościach Suzuki
Sport
Witold Bańka i WADA kontra Biały Dom. Trwa wojna na szczytach światowego sportu
Sport
Pomoc przyszła od państwa. Agata Wróbel z rentą specjalną
Sport
Zmarł Andrzej Kraśnicki. Człowiek dialogu, dyplomata sportu
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
SPORT I POLITYKA
Kto wymyślił Andrzeja Dudę w MKOl? Radosław Piesiewicz zabrał głos
Materiał Promocyjny
Psychologia natychmiastowej gratyfikacji w erze cyfrowej