Krzywdzą naszych!

Ten krzyk dobiegał w ubiegłym tygodniu z hali w Wiedniu, gdzie nasi piłkarze ręczni walczyli o medal w mistrzostwach Europy.

Aktualizacja: 03.02.2010 00:31 Publikacja: 03.02.2010 00:30

[srodtytul][link=http://blog.rp.pl/fafara/2010/02/03/krzywdza-naszych/]skomentuj na blogu[/link][/srodtytul]

Jako żywo przypominało to wołanie byłego polityka, a obecnie publicysty, z pokładu samolotu Lufthansy.

I piłkarze ręczni, i polityk publicysta nic nie wskórali swoimi lamentami. Ale podopieczni trenera Bogdana Wenty przynajmniej nie zostali wyprowadzeni z Wiener Stadthalle w kajdankach, dzięki czemu mogli w poniedziałek dotrzeć przed oblicze głowy państwa. Pan prezydent kilka dni wcześniej połączył się z naszymi dzielnymi szczypiornistami w niechęci do norweskich arbitrów, powiadając, że „sędziowie nie pomogli polskiej reprezentacji”.

Ja też bym się połączył, gdybym wiedział, dlaczego ci Norwegowie tak nas nie lubią. W odwecie za przegraną swoich futbolistów 0:9 w Szczecinie w 1963 roku? Z zazdrości o nasze 1,6 procent wzrostu gospodarczego? Brak wiedzy na ten temat poważnie osłabia moją niechęć wobec wrednych Norwegów.Historia polskiego sportu pełna jest krzywd, jakich doznaliśmy ze strony arbitrów. Najsławniejsi nasi prześladowcy to Rumun Victor Padureanu, który wyrzucił Włodzimierza Lubańskiego z boiska w 1972 roku, oraz Brytyjczyk Howard Webb, który uniemożliwił naszym futbolistom zdobycie mistrzostwa Europy. Jest też oczywiście cała rzesza anonimowych ciemiężycieli, takich jak ci Norwegowie.

Zawsze się w takich przypadkach zastanawiam, czy wszystkie nacje są tak gnębione w sporcie jak my. I przychodzi mi wtedy na myśl wypowiedź węgierskiego tenisisty Balazsa Taroczego po dramatycznym boju z Wojciechem Fibakiem na kortach Legii w Warszawie w 1974 roku. Przypomnę: było to spotkanie o Puchar Davisa, Węgier prowadził 2:1 w setach i 5:4 w czwartej partii. Wtedy mecz przerwano z powodu ciemności. Gdy następnego dnia pojedynek wznowiono, serwujący Węgier nie wykorzystał trzech piłek meczowych. Przy pierwszej sędziowie podjęli kontrowersyjną decyzję, uznając wolej Taroczego za autowy.

Fibak cudem zdołał wygrać ten mecz. – Wojtek rozegrał wspaniałe spotkanie – powiedział wtedy Taroczy.

Nie wracał do kontrowersyjnej sytuacji, nie komentował decyzji arbitra, okazał szacunek dla zwycięzcy, nie chciał pomniejszać jego sukcesu.Ciężko się na taką postawę zdobyć po wyrównanym meczu. Ale trzeba próbować, bo większe wrażenie robi stonowana wypowiedź Taroczego niż głośne lamenty tych, którzy rzekomo zostali skrzywdzeni.

[srodtytul][link=http://blog.rp.pl/fafara/2010/02/03/krzywdza-naszych/]skomentuj na blogu[/link][/srodtytul]

Jako żywo przypominało to wołanie byłego polityka, a obecnie publicysty, z pokładu samolotu Lufthansy.

Pozostało 92% artykułu
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Sport
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski. Poznaliśmy nominowanych
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką