Justyna Kowalczyk dotarła do wioski olimpijskiej dopiero we wtorek późnym wieczorem. Cały dzień jechała z Aleksandrem Wierietielnym z Canmore, gdzie wygrała ostatni przed igrzyskami bieg Pucharu Świata. Wioska jest o 20 minut jazdy samochodem od miasteczka Whistler. A stąd, by znaleźć się na trasach biegowych, które znajdują się tuż obok skoczni, trzeba jeszcze spędzić pół godziny w autobusie. [wyimek][b]Czytaj więcej o igrzyskach w [link=http://www.rp.pl/temat/380484.html]Vancouver[/link][/b] [/wyimek] Na pierwszy trening na trasach igrzysk Justyna wyszła w środę późnym wieczorem polskiego czasu. W poniedziałek czeka ją pierwszy start – 10 km stylem dowolnym. Rafał Węgrzyn, jeden z czterech serwismenów naszej mistrzyni, jest dobrej myśli. Jego zdaniem Kowalczyk poradzi sobie z presją i będzie skutecznie walczyć z tymi, które czają się za jej plecami. Ale Węgrzyn potwierdza to, o czym mówiono wcześniej: trasy tutaj są łatwe, zupełnie inne od tych w Canmore.
[srodtytul]Justyna wie, czego chce[/srodtytul]
– Tam było ciężko, na ostrym podbiegu można było sporo zyskać. Takie trasy Justyna lubi najbardziej. Na szczęście w Whistler też trochę się ostatnio zmieniło. W sprincie dołożono trochę dystansu, jest dłuższy podbieg i już na samym stadionie chyba trudniej niż wcześniej. Zobaczymy, co powie Justyna, gdy przebiegnie po tych trasach kilka razy – zastanawiał się Węgrzyn.
Estońscy serwismeni Kowalczyk, Are Mets i Peep Koidu, oraz młodzi Polacy Węgrzyn i Mateusz Nuciak cały czas analizują prognozy pogody. – W najbliższym czasie ma podobno spaść metr śniegu. Będzie pięć stopni na minusie. Ze smarowaniem nie powinno być jednak kłopotów – uspokaja Węgrzyn.
Do Estończyków, szczególnie do bardziej doświadczonego Metsa, należy decydujący głos przy wyborze nart w stylu klasycznym. Nartami do łyżwy zajmują się Węgrzyn z Nuciakiem.