Jest ideałem hokeisty: szybki, silny, doskonały technicznie. – Zawsze niesamowicie skupiony, nastawiony na zwycięstwo – mówi o Sidneyu Crosbym Mariusz Czerkawski, pierwszy polski hokeista grający w NHL.
W rozgrywkach juniorskich Kanadyjczyk bił wszystkie możliwe rekordy bramek i asyst.
Był zaprogramowany na sukces. Od małego słyszał, że będzie gwiazdą hokeja. Następcą Maria Lemieux i Wayne’a Gretzky’ego. Gretzky, “The Great One”, sam nazwał Crosby’ego “The Next One”.
Jazdy na łyżwach Sidney nauczył się jako trzylatek, cztery lata później miał już za sobą pierwszy prasowy wywiad. Jeszcze dobrze nie umiał chodzić, a już obijał krążkiem ściany domu w Cole Harbour w Nowej Szkocji. Potem w jednym z telewizyjnych reportaży o sobie pokazywał z dumą podziurawione ściany w piwnicy.
Jego ojciec, były bramkarz hokejowy, ze śmiechem opowiadał, że nawet synowi czasami zdarza się nie trafić. Sidney mówi, że wszystko, co osiągnął w życiu, zawdzięcza właśnie ojcu. Troy Crosby w drafcie 1984 roku został wybrany przez Montreal Canadiens, ale dopiero z 240. numerem i w NHL nie zagrał ani minuty. Jego syna wybrali z jedynką Pittsburgh Penguins, drużyna, w której Mario Lemieux grał przez 17 lat.