[b][link=http://blog.rp.pl/fafara/2010/02/18/nago-ale-z-karabinem/]Skomentuj na blogu[/link][/b]

Ludziom tym chodzi rzecz jasna o idee, bo nie wyobrażam sobie, by kazali na przykład występować sportowcom nago i pod karą śmierci zabronili oglądać zawody kobietom, tak jak to było prawie 3 tysiące lat temu w starożytnej Olimpii.

Letnia wersja ortodoksyjnych igrzysk jeszcze od biedy byłaby możliwa, ale zimowa, nawet biorąc pod uwagę globalne ocieplenie, w ogóle nie wchodzi w rachubę. Saneczkarze, narciarze i snowboardziści nijak nie daliby sobie rady bez przyodziewku, nie mówiąc już o hokeistach.

Także przywracanie dawnych idei wydaje się dziś zadaniem trudno wykonalnym, gdyż starożytne zasady dzieli od współczesnych przestrzeń porównywalna z Rowem Mariańskim. Wiadomo, że na czas starożytnych igrzysk zaprzestawano wojen i w przekazach historycznych nie na żadnych dowodów na to, iż powyższa zasada została kiedykolwiek złamana. Natomiast w teraźniejszości igrzyska to bardzo marny powód do zawierania rozejmów. Talibowie na pewno nie wstrzymają swoich terrorystycznych działań podczas trwania rywalizacji w Vancouver, a i Amerykanie nie zaniechają ścigania islamskich bojowników z tej samej przyczyny. W dniach, gdy kolejne olimpijskie reprezentacje przybywały do Kanady, oni osaczali w Pakistanie mułłę Abdula Ghaniego.

Tylko niektóre sportsmenki nawiązują śladowo do starożytnych idei olimpijskich, biorąc udział w rozbieranych sesjach fotograficznych. Mistrzyni biatlonu sprzed dwóch dni urodziwa Niemka Magdalena Neuner odmówiła kiedyś „Playboyowi”, ale może teraz, ku uciesze ortodoksyjnych zwolenników idei olimpijskiej płci męskiej, zmieni zdanie.