Na przemysłowych przedmieściach Szanghaju karty ponownie rozdawała pogoda, a swoje trzy grosze dorzucili również sędziowie. Nie zabrakło także ostrej walki na torze, kolizji i zagrań na pograniczu faulu. Tych ostatnich dopuszczał się przede wszystkim drugi na mecie Lewis Hamilton, ale kolejny raz na jego występki sędziowie patrzyli przez palce, odstępując od natychmiastowego ukarania byłego mistrza świata za takie wybryki, jak ścięcie wjazdu do alei serwisowej, wyjazd ze stanowiska bok w bok z Sebastianem Vettelem czy wypchnięcie z toru Marka Webbera przy restarcie po drugiej neutralizacji.
Ruszający z ósmego pola Robert Kubica stracił na starcie kilka pozycji, a z przodu ostro wystartował Fernando Alonso, wyprzedzając na pierwszych metrach duet kierowców Red Bulla. Hiszpan niedługo cieszył się prowadzeniem – sędziowie ukarali go za falstart przejazdem przez aleję serwisową. Kierowca Ferrari musiał jednak poczekać z odbyciem kary, bo na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa – w środku stawki zderzyło się trzech kierowców i porządkowi musieli posprzątać rozbite samochody.
Z ciemnych chmur zaczęło w tym momencie delikatnie kropić i presji nie wytrzymała większość zawodników. Na stanowiskach serwisowych po opony na mokrą nawierzchnię stawili się m.in. kierowcy Ferrari, Red Bulla, a także Hamilton i Michael Schumacher. Nico Rosberg, Button, duet Renault oraz paru zawodników z końca stawki zdecydowali się podjąć ryzyko i nie zmienili ogumienia. Początkowo wydawało się, że ta decyzja będzie ich drogo kosztowała, bo po wznowieniu rywalizacji Alonso szybko przebijał się do przodu dzięki deszczowym oponom swojego Ferrari. Deszcz jednak przestał padać. Miękkie, ponacinane ogumienie szybko się przegrzało i już po kilku rundach mechanicy znów mieli pełne ręce roboty. Jako pierwszy sygnał do powrotu do gładkich opon dał Schumacher, a w ciągu kolejnych dwóch okrążeń w ślady siedmiokrotnego mistrza świata poszli pozostali rywale.
Sytuacja rozwijała się w wymarzony sposób dla zawodników, którzy odważyli się pozostać na torze na gładkich oponach. Tercet w składzie Rosberg, Button i Kubica miał już kilkadziesiąt sekund przewagi nad resztą stawki, kiedy na osiemnastym okrążeniu znów zaczęło padać – tym razem zdecydowanie mocniej. Rosberg dał się zaskoczyć warunkom i na jednym z zakrętów wypadł na pobocze. Button nie zmarnował prezentu i objął prowadzenie, a chwilę potem cała stawka solidarnie zjechała do boksów po deszczowe opony.
Wtedy szczęście uśmiechnęło się do kierowców, którzy na początku wyścigu stracili masę czasu na dwie niepotrzebne wizyty u mechaników. Jaime Alguersuari nie zauważył przed sobą wolniejszego samochodu zespołu Hispania, wjechał mu w tył i naderwał przednie skrzydło. Przy zjeździe na pas serwisowy spoiler całkowicie się oderwał i sędziowie uznali, że trzeba wysłać do akcji samochód bezpieczeństwa.