Reklama
Rozwiń
Reklama

Armstrong u Oprah: dopingowałem się w każdym wygranym Tourze

Lance Armstrong przyznał się w wywiadzie u Opry Winfrey, że brał doping przez lata, że był tyranem. Ale zaprzeczył, żeby bezpośrednio zmuszał innych do brania. Powiedział wiele, ale nie całą prawdę

Aktualizacja: 18.01.2013 14:10 Publikacja: 18.01.2013 03:42

Armstrong: Tak, brałem

Armstrong: Tak, brałem

Foto: AFP

Tak, brałem doping. Tak, brałem podczas wszystkich siedmiu wygranych Tourów. Brałem EPO, kortyzon, hormon wzrostu, testosteron, robiłem transfuzje. Choć moim koktajlem było głównie EPO plus transfuzje i testosteron - mówił Lance Armstrong, wyraźnie zestresowany, już w pierwszych minutach wywiadu, gdy Winfrey zapowiedziała, że będzie przyjmować tylko odpowiedzi "tak" albo "nie". Ale zaprzeczył, że brał doping również po powrocie do kolarstwa, w Tour de France 2009 i 2010.

„Wywiady Oprah Winfrey: Lance Armstrong" na Discovery Channel - dzisiaj o 23.00

- Ostatni raz przekroczyłem tę linię w 2005 roku. Oskarżenie, że było inaczej, to rzecz która najbardziej mnie denerwuje w raporcie Amerykańskiej Agencji Dopingowej - mówił o opublikowanym ponad trzy miesiące temu raporcie USADA, który uzasadniał jego dożywotnią dyskwalifikację za doping. Większość historii opisanych w raporcie potwierdził. Ale niektóre dementował, a do niektórych nie chciał się odnieść. M.in. do wątku Michele Ferrariego, nazywanego Doktorem EPO, któremu płacił fortunę za przygotowywanie programów treningowych i dopingowych. - Uważałem zawsze Michele Ferrariego za dobrego człowieka. I nadal uważam - mówił. Zaprzeczył m.in. że próbował wyciszyć łapówkami dopingową wpadkę z 2001 roku i że w ogóle była jakaś zatuszowana wpadka. Zaprzeczył też, że szantażował innych kolarzy ze swojej grupy, by brali doping, bo inaczej stracą pracę. - Stwarzałem atmosferę zachęcania do dopingu, sam dawałem przykład, ale to nie działało tak, że bezpośrednio kogoś zwolniłem za to, że się nie dopingował. Ci ludzie szli do innych grup kolarskich i tam też się dopingowali, choć mnie tam przecież nie było - mówił.

Przyznawał też, że w tamtych czasach nie bał się brać, bo kontrole były tak rzadkie, że dało się wszystko dobrze zaplanować. I że nie czuł się oszustem. - Ja tylko wyrównywałem szanse. Brałem to samo, co inni. W tamtym pokoleniu kolarzy nie dało się wygrywać bez dopingu. Wspomaganie było dla mnie tak oczywiste jak pompowanie kół i nalewanie wody do bidonu - mówił. Nie zgodził się, że to był jeden z najbardziej wyrafinowanych systemów dopingowych w historii sportu, jak nazwała go USADA. - Był profesjonalny, sprytny, ale też dość zachowawczy. Najbardziej wyrafinowany? A czasy NRD? - pytał.

Wiele razy podczas wywiadu powtarzał, że żałuje tego co robił, uprzedzał, że zapewne wydaje się niewiarygodny, przepraszał tych, których skrzywdził. Gdy Oprah Winfrey pokazywała mu nagrania, jak kłamał pod przysięgą w procesie arbitrażowym z firmą SCA Promotions (odmówiła wypłaty premii, tłumacząc, że Armstrong wygrywał na dopingu, a on wyparł się niedozwolonego wspomagania - sprawa krzywoprzysięstwa jest już objęta przedawnieniem) nazwał samego siebie z tamtego czasu "aroganckim sukinsynem". Przyznał, że już kontaktował się z niektórymi osobami, które przez niego ucierpiały, m.in. z Betsy Andreu, żoną swojego byłego przyjaciela i kolegi z zespołu, Frankiego Andreu. To Betsy jako jedna z pierwszych miała odwagę opowiadać o dopingu Armstronga. - Rozmawialiśmy przez telefon przez 40 minut. Z Frankiem też. Czy jesteśmy pogodzeni? Nie. Oni zostali tak skrzywdzeni, że taka telefoniczna rozmowa nie wystarczy - mówił. Ale to właśnie wątek małżeństwa Andreu wzbudził w wywiadzie największą nieufność. Chodzi o słynną już scenę szpitalną z 1996, gdy chory na raka Armstrong miał na prośbę lekarzy wyliczyć wszystkie środki dopingujące, które brał. Ujawniła to Betsy, która była świadkiem rozmowy z lekarzami. A Lance przez lata zaprzeczał, nazywając ją wariatką. W wywiadzie z Oprą nie chciał się do szpitalnej sceny odnieść, uchylił pytanie. Od razu pojawiły się teorie, że zrobił to, by ochronić któregoś ze swoich sojuszników, który mógł złożyć w tej sprawie nieprawdziwe zeznania pod przysięgą. A zdenerwowana Betsy Andreu w rozmowie z CNN o wywiadzie Lance'a nie ukrywała rozczarowania, że nie potwierdził jej wersji.

Reklama
Reklama

Armstrong przyznał, że źle traktował ludzi. - Byłem tyranem. Gdy walczyłem z rakiem, obiecałem sobie, że zrobię wszystko by przeżyć. I to nastawienie - wszystko albo nic - zabrałem ze sobą, gdy po chorobie wróciłem do ścigania się. Przed chorobą też brałem doping, ale jeszcze nie byłem tyranem - mówił. Żałował, że nie może cofnąć czasu i jeszcze raz odpowiedzieć na propozycję współpracy z Amerykańską Agencją Dopingową. Odrzucił tę propozycję podczas zakończonego w ubiegłym roku dochodzenia. Dziś, deklaruje, nie zrobiłby tego. Chce wziąć udział w oczyszczaniu kolarstwa, ale sam powołania komisji prawdy i pojednania nie zaproponuje. - Nie mam do tego moralnego prawa.

Czy skrucha Armstronga jest szczera, czy nie próbował w wielu sytuacjach wybielać się albo chronić ludzi którzy mu pomagali i czy Winfrey nie zmarnowała szansy, by mocniej przyprzeć go do ściany (choćby pytając, dlaczego nadal płacił doktorowi Ferrariemu, skoro - jak mówi, nie dopingował się już po powrocie do kolarstwa) - każdy będzie miał po tym wywiadzie swoje zdanie. Ale to było fascynujące 90 minut (drugą, i ostatnią, część rozmowy można będzie obejrzeć na stronię www.oprah.com w nocy z piątku na sobotę), nie tylko dlatego, że Armstrong pierwszy raz przyznał się do brania dopingu.

- Dlaczego robię to teraz? To najlepsze pytanie. Wiem, jest za późno na prawdę. Dla wielu osób. To moja wina - mówił. Tłumaczył, że żył w wielkim kłamstwie, był niewolnikiem perfekcyjnej historii o zwycięstwie nad rakiem i wygrywaniu Tour de France. Powiedział, że prawda nie wygląda ani tak, jak to przedstawia raport USADA, ani tak, jak przekonywał do tej pory, zaprzeczając wszystkiemu. Że chce naprawiać błędy. - Jeśli powstanie komisja prawdy i pojednania, pierwszy stanę w drzwiach - zapowiedział, choć po tylu unikach w rozmowie z Winfrey trudno uwierzyć, że na coś się komisji przyda. Informacja, że miałby opowiedzieć o grzechach działaczy Międzynarodowej Unii Kolarskiej, którzy pomagali mu tuszować doping, w zamian za skrócenie kary przez USADA, wydaje się w tym kontekście zupełnie niewiarygodna. Lance nie wspomniał o tym ani słowem w tej części rozmowy. Mówił za to wiele o pojednaniu z ludźmi, których krzywdził. Zapowiedział, że będzie się próbował spotkać z tymi, którzy ucierpieli najbardziej. - Spędzę resztę życia, próbując odzyskać zaufanie ludzi i przepraszając. Ale jestem szczęśliwszy dziś, niż wczoraj.

„Wywiady Oprah Winfrey: Lance Armstrong" na Discovery Channel.

Premiera w Polsce:

piątek, 18 stycznia 2013 r., o godz. 23.00 (część 1)

Reklama
Reklama
Sport
Iga Świątek, Premier League i NBA. Co obejrzeć w święta?
Sport
Ślizgawki, komersy i klubowe wigilie, czyli Boże Narodzenia polskich sportowców
Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama