Armstrong na kozetce: zły i jego łzy

Thriller u Oprah zmienił się w melodramat, Lance zapłakał. Happy endu nie było. I Armstrong nie wierzy, że będzie

Publikacja: 21.01.2013 00:44

Armstrongowi wzruszenie odebrało głos, gdy wspominał, jak przyznał się do oszustw swoim dzieciom

Armstrongowi wzruszenie odebrało głos, gdy wspominał, jak przyznał się do oszustw swoim dzieciom

Foto: AFP

W rytmie wyznanie-reklama-wyznanie-reklama dotarli w dwie i pół godziny do morału tej historii. Lance nie potrafił go z siebie wydusić, więc Oprah Winfrey pospieszyła mu z pomocą. „Chciałabym, żeby to było to zdanie, które ci w 2009 roku powiedziała twoja pierwsza żona Kristin, że prawda cię wyzwoli" – mówiła. „Tak, ciągle mi to powtarza" – postawił kropkę Lance.

Tak się zakończył wywiad, który na pewno przejdzie do historii sportu, ale jeszcze nie wiadomo, z jakimi przypisami. Po pierwszej części, w której Lance przyznawał się do dopingu, a Oprah starała się udawać inkwizytorkę, przyszła druga, z firmowymi daniami Winfrey: rozmowa o uczuciach, łzy, wystudiowane pauzy, współczujące spojrzenia. Zamiast sali sądowej – kozetka u psychoanalityka i misjonarstwo. Aż po zakończenie, które nawet u tych, którzy wierzą, że Armstrong jest w stanie wrócić na dobrą drogę, pozostawiło niesmak.

Bo każdego, kto czytał raport Amerykańskiej Agencji Antydopingowej (USADA) o oszustwach Armstronga i jego ludzi, umoralniające cytaty z Kristin Armstrong mogą tylko zniesmaczyć albo rozśmieszyć. Z zeznań świadków wynika, że Kristin nie tylko godziła się na doping Lance'a i na to, żeby porcje EPO chłodziły się w domowej lodówce, ale też kiedy było trzeba, dawała tabletki innym kolarzom.

Pozwoliła Lance'owi prześladować tych, którzy mówili prawdę o nim. Odmówiła złożenia zeznań przed USADA, bo po rozwodzie została z umową, która zabraniała jej zdradzać sekrety Lance'a. Ale ewangeliczne mądrości ma, jak widać, zawsze pod ręką.

Jeśli zatonę, to sam

Armstrong przekonywał, że po 2005 roku przestał się dopingować właśnie dlatego, że Kristin go o to poprosiła. Dał jej we wspomnianym 2009 roku obietnicę, że wróci do kolarstwa czysty. Większość ekspertów w czystość Lance'a po wznowieniu kariery wątpi i dadzą raczej wiarę ustaleniom USADA w sprawie podejrzanych wyników testów z tego okresu niż anegdotom rodzinnym.

Ale trzeba oddać Armstrongowi jedno: przez cały wywiad bił się tylko w swoje piersi, nikogo innego nie oskarżył, wręcz przeciwnie. Opowieści o Kristin brzmiały tak jak wcześniejsza obrona doktora Michele Ferrariego: byłem złym człowiekiem, tonę, ale nikogo nie zamierzam ciągnąć ze sobą. I ani razu nie powiedział, że w zamian za swoje przeprosiny czegoś oczekuje. – Chciałbym jak cholera móc kiedyś wrócić do sportu. Samolubnie chciałbym, żeby kara dożywotniej dyskwalifikacji została złagodzona. Ale nie wierzę, że tak się stanie – mówił.

Nie uznał też swojej skruchy za wystarczającą, zapowiedział, że to będzie długi proces. – Zmiana we mnie jeszcze nie nastąpiła. Ona dopiero się zaczyna. Miałem dwa takie momenty w życiu. Jeden, gdy dowiedziałem się, że mam raka. Stałem się wtedy na jakiś czas lepszy. Mądrzejszy. A potem zgubiłem drogę. Teraz jest drugi taki moment. I mam nadzieję, że już jej nie zgubię. Nie wolno mi. Największe wyzwanie mojego życia to już się nie poślizgnąć – mówił Armstrong.

Synu, już mnie nie broń

Przyznał, że  poddaje się terapii. – Nie lubię tego gościa. On ciągle tu jest, nie będę cię okłamywał. Poddaję się terapii, by on już sobie poszedł – mówił o sobie, gdy Oprah pokazywała mu jego nagranie z dawnych lat, jak kłamie na temat dopingu w żywe oczy i szantażuje emocjonalnie słuchaczy wspominaniem swojej walki z rakiem.

Przyznał, że oszukiwanie tych wszystkich, dla których był idolem ze względu na pokonanie raka, to jego najcięższa wina. A odejście z fundacji Livestrong, którą założył, by ją po wybuchu dopingowego skandalu ochronić przed ucieczką sponsorów – sam Armstrong w jednej chwili stracił, jak szacuje, 75 mln dolarów – było najtrudniejszym momentem w ostatnich miesiącach.

Fundację Livestrong nazywa swoim szóstym dzieckiem, ale rozpłakał się podczas rozmowy tylko wtedy, gdy mówił o pozostałych pięciorgu. Wspominał ten moment, gdy powiedział 13-letniemu Luke'owi i dwa lata młodszym bliźniaczkom Isabelle i Grace  (dwie najmłodsze córki są jeszcze za małe, by zrozumieć), że ich ojciec jest oszustem, a ci ludzie, którzy go atakowali, mieli rację.

– Luke zawsze stawał w mojej obronie, nigdy nie pytając, jaka jest prawda. Powiedziałem mu: Już mnie nie broń. Gdy ktoś coś powie, odpowiedz, że tata przeprasza – opowiadał Armstrong drżącym głosem.

Oprze drżący głos i zaszklone oczy wystarczyły, ale dla wielu skrzywdzonych przez Armstronga to za mało. Już w przyszłym tygodniu mają wpłynąć pierwsze pozwy przeciw Armstrongowi na bardzo wysokie sumy. SCA Promotions wypłacająca mu kiedyś premie chce zażądać od Lance'a 12 mln dolarów odszkodowania. Nadchodzi czas sprawdzania, ile warta jest skrucha.

Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?