W rytmie wyznanie-reklama-wyznanie-reklama dotarli w dwie i pół godziny do morału tej historii. Lance nie potrafił go z siebie wydusić, więc Oprah Winfrey pospieszyła mu z pomocą. „Chciałabym, żeby to było to zdanie, które ci w 2009 roku powiedziała twoja pierwsza żona Kristin, że prawda cię wyzwoli" – mówiła. „Tak, ciągle mi to powtarza" – postawił kropkę Lance.
Tak się zakończył wywiad, który na pewno przejdzie do historii sportu, ale jeszcze nie wiadomo, z jakimi przypisami. Po pierwszej części, w której Lance przyznawał się do dopingu, a Oprah starała się udawać inkwizytorkę, przyszła druga, z firmowymi daniami Winfrey: rozmowa o uczuciach, łzy, wystudiowane pauzy, współczujące spojrzenia. Zamiast sali sądowej – kozetka u psychoanalityka i misjonarstwo. Aż po zakończenie, które nawet u tych, którzy wierzą, że Armstrong jest w stanie wrócić na dobrą drogę, pozostawiło niesmak.
Bo każdego, kto czytał raport Amerykańskiej Agencji Antydopingowej (USADA) o oszustwach Armstronga i jego ludzi, umoralniające cytaty z Kristin Armstrong mogą tylko zniesmaczyć albo rozśmieszyć. Z zeznań świadków wynika, że Kristin nie tylko godziła się na doping Lance'a i na to, żeby porcje EPO chłodziły się w domowej lodówce, ale też kiedy było trzeba, dawała tabletki innym kolarzom.
Pozwoliła Lance'owi prześladować tych, którzy mówili prawdę o nim. Odmówiła złożenia zeznań przed USADA, bo po rozwodzie została z umową, która zabraniała jej zdradzać sekrety Lance'a. Ale ewangeliczne mądrości ma, jak widać, zawsze pod ręką.
Jeśli zatonę, to sam
Armstrong przekonywał, że po 2005 roku przestał się dopingować właśnie dlatego, że Kristin go o to poprosiła. Dał jej we wspomnianym 2009 roku obietnicę, że wróci do kolarstwa czysty. Większość ekspertów w czystość Lance'a po wznowieniu kariery wątpi i dadzą raczej wiarę ustaleniom USADA w sprawie podejrzanych wyników testów z tego okresu niż anegdotom rodzinnym.